IPN stanie się instrumentem polityki historycznej państwa [rozmowa]
Teoretycznie w Kolegium IPN mogą zasiąść osoby bez matury - mówi prof. Antoni Dudkiem, politolog, przewodniczący Rady Instytutu Pamięci Narodowej, komentując projekt ustawy o IPN.
Instytut Pamięci Narodowej czeka wiele bardzo poważnych zmian. Czy, według Pana, te zmiany są potrzebne?
Oczywiście, że IPN potrzebuje zmian. Choćby z tego powodu, że niebawem kończy się pięcioletnia kadencja prezesa tej instytucji. Zmiana na tym stanowisku i tak by nastąpiła. Jednak nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, przygotowywana przez Prawo i Sprawiedliwość, zawiera nie tylko zmiany na lepsze, mogące przynieść dobre efekty, ale i takie, które niosą ze sobą różne zagrożenia, a także - to trzecia grupa - które spowodują negatywne skutki.
Jakie są te pozytywne zmiany?
To likwidacja tak zwanego zbioru zastrzeżonego w archiwum IPN, która pozwoli rozwiać wiele mitów narosłych wokół jego zawartości oraz usankcjonować badania poszukiwawcze i ekshumacyjne ofiar zbrodni komunistycznych.
Antoni dudek: Nie zgadzam się z określaniem Instytutu Pamięci Narodowej jako policji historycznej
A te zmiany trudne do oceny?
Czas pokaże, czy sprawdzi się pomysł połączenia IPN z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Dostrzegam pewne argumenty przemawiające za scaleniem tych instytucji, zwłaszcza fakt, że obie zajmują się badaniem i kultywowaniem pamięci historycznej. Mam jednak wątpliwości, czy włączenie rady do instytutu będzie rzeczywiście dobrym rozwiązaniem, bo równocześnie obie instytucje mają też inną pozycję ustrojową. Niepokoi mnie zwłaszcza to, że projekt ignoruje pewne komplikacje, także natury międzynarodowej. Rada jest stroną wielu umów międzynarodowych i zapewne nie wszystkie z nich uda się przenieść na IPN bez trudności. Tę zmianę może wykorzystać na przykład rząd Rosji, utrudniając stronie polskiej opiekę nad miejscami pamięci na terenie Federacji Rosyjskiej.
Pewnie nie odmówi sobie tej przyjemności.
Trudno sobie wyobrazić, by Rosjanie nie wykorzystali takiej sposobności. Może po połączeniu tych instytucji zadziała efekt synergii, ale obawiam się, że fuzja zostanie przeprowadzona w sposób nieprofesjonalny.
Wróćmy do zmian. Które z nich wyglądają ewidentnie źle?
Władze instytutu będą zależne od polityków.
Antoni Dudek: - Wciąż liczę na to, że w kolegium pojawią się osoby z odpowiednim wykształceniem i doświadczeniem
Ale czy tak nie było zawsze?
W pewnym stopniu tak, ale dotąd wybierano Radę IPN z grona kandydatów proponowanych przez środowiska akademickie, co gwarantowało pewien poziom profesjonalizmu i apartyjności. W to miejsce wejdzie Kolegium IPN, o którego składzie zadecydują już wyłącznie politycy. W obecnej sytuacji, gdy PiS ma samodzielną większość w parlamencie i swojego prezydenta, może to skutkować likwidacją pluralizmu poglądów we władzach tej instytucji. Co szczególnie bulwersuje - projekt nie wspomina o kryterium wykształcenia, więc teoretycznie w Kolegium IPN mogą zasiąść osoby nawet bez matury. To, niestety, niejedyna zmiana na gorsze.
Jakie będą jeszcze?
Nieprzekonująca jest zmiana cezury, od której będą prowadzone badania poszukiwawcze i ekshumacyjne zbrodni totalitarnych na Polakach. Proponowana data 1917 roku, czyli rewolucji październikowej, jest nieprzekonująca, bo likwidowana rada ochrony zajmowała się też szczątkami powstańców z XIX wieku. Równocześnie piony naukowy i edukacyjny mają się zajmować całą historią porozbiorową Polski. Dlatego jestem zdania, że działania wszystkich pionów IPN powinny obejmować cały wiek XIX oraz wiek XX do 1989 roku. Za istotną wadę projektu uważam nie tylko te kontrowersyjne propozycje, ale także brak pewnych potrzebnych rozwiązań.
Jakich na przykład?
Po pierwsze, organizacja terytorialna IPN. Jest ona, i prawdopodobnie nadal będzie, oparta na granicach apelacji sądowych, a nie na granicach województw. Tak więc na przykład Mińsk Mazowiecki podlega nie pod Warszawę, ale pod Lublin, a wielkopolski Jarocin pod Łódź. Utrudnia to bieżące funkcjonowanie IPN, zwłaszcza pionu archiwalnego i edukacyjnego. Po drugie, udostępnianie archiwów, których 99,5 procent zawiera materiały jawne, wciąż się odbywa na zasadzie decyzji administracyjnych, co utrudnia dostęp do tych zasobów. Po trzecie, Biuro Lustracyjne jest zawalone ogromną liczbą około 300 tysięcy niesprawdzonych oświadczeń lustracyjnych, z których miażdżącą większość stanowią oświadczenia kandydatów na radnych. Nie ma sensu, by podlegali oni lustracji. Po czwarte wreszcie, nowelizacja nie zmienia niczego w funkcjonowaniu pionu prokuratorskiego, który wymaga radykalnego odchudzenia liczebnego.
Czy te usprawnienia nie mają szans znaleźć się w ustawie?
Mam nadzieję, bo wszystkie te zmiany są dość oczywiste, racjonalne i nie mają wydźwięku partyjnego czy personalnego.
Jedną z najgłośniejszych zmian w IPN jest zastąpienie dotychczasowej rady przez wspomniane już kolegium. Pan Profesor jest przewodniczącym istniejącej jeszcze Rady IPN. Czym obecnie zajmuje się rada?
Obecnie, zgodnie z wciąż obowiązującym kształtem ustawy - ogłosiliśmy konkurs na stanowisko prezesa IPN. Wygląda jednak na to, że pozostanie on nierozstrzygnięty, a rada będzie zlikwidowana na rok przed upływem sześcioletniej kadencji. Oczywiście na bieżąco prowadzimy różne działania wynikające z ustawy. Ostatnio zatwierdziliśmy projekt sprawozdania z działalności IPN za 2015 rok, który prezes IPN przedstawi w parlamencie.
Wyczuwam w pańskim głosie ironię, gdy wspomina Pan Profesor o obecnym konkursie.
Początkowo projekt PiS zakładał likwidację konkursu na stanowisko prezesa IPN. Na szczęście, po dość szerokiej krytyce tego rozwiązania, wycofano się z niego i jakiś konkurs na to stanowisko będzie jednak przeprowadzony. Z radością witam powrót do tego rozwiązania, bo to jest istotne dla utrzymania autorytetu i niezależności IPN, ale to będzie też zależeć od tego, kto wejdzie w skład kolegium, które ma go zorganizować. Wciąż liczę na to, że w kolegium pojawią się osoby z odpowiednim wykształceniem i doświadczeniem. Mam nadzieję, ale oczywiście nie mam pewności.
Czy jest nadzieja na profesjonalne kierownictwo w zreorganizowanym IPN?
Nowe kierownictwo stanie przed nie lada wyzwaniem, przecież IPN będzie instytucją o wiele potężniejszą organizacyjnie niż kiedykolwiek wcześniej. Wystarczy powiedzieć, że liczba pionów organizacyjnych powiększy się z czterech do siedmiu. Aby pokierować tak ogromną machiną w sposób sensowny, nowy prezes musi mieć nie tylko odpowiednią wiedzę historyczną i prawniczą, ale przede wszystkim musi dysponować doświadczeniem menedżerskim. Musi mieć doświadczenie w kierowaniu zespołami ludzkimi większymi niż kilka osób.
Jak przebiegały kiedyś konkursy na stanowisko prezesa IPN?
Ten, w którym w 2005 roku zwyciężył Janusz Kurtyka, był organizowany przez dawne Kolegium IPN. Kolejny, który wygrał w 2011 roku obecny prezes Łukasz Kamiński, był przeprowadzony już przez Radę IPN. W obu przypadkach prezes był wybierany jednym głosem przewagi, a procedury wyboru były w pełni demokratyczne.
Obecny konkurs chyba będzie fasadowy? Sam Pan go określił jako formalny.
Może taki być, ale każdy konkurs jest lepszy od czysto politycznej nominacji. Podstawą jego wiarygodności będzie przyszły skład kolegium.
Dotychczas wielość spojrzeń była sukcesem IPN. To może zostać zaprzepaszczone
Nie obawia się Pan, że nowy IPN może się stać ważnym elementem państwa policyjnego?
Już przed laty niektórzy politycy i publicyści określali IPN jako policję historyczną, ja się z takim widzeniem nie zgadzam. IPN to instytucja, której zadaniem jest nie tylko prawne rozliczenie się z epoką dyktatury, ale przede wszystkim udostępnianie dokumentów, prowadzenie badań naukowych oraz jak najszerszej akcji edukacyjnej. Oczywiście nie zmienia to faktu, że IPN po reorganizacji stanie się najsilniejszym instrumentem realizacji polityki historycznej państwa.
Państwa zdominowanego przez jedną siłę polityczną.
IPN był zawsze pluralistyczny. To widać z opublikowanych książek, z zapisów sympozjów i konferencji, z tematów i programów wystaw organizowanych przez pion edukacyjny IPN. To jest wielka wartość, która szybko może zostać zmarnowana. Dotychczas ta wielość spojrzeń była dużym sukcesem IPN. Dobrym przykładem pluralizmu są poglądy poszczególnych badaczy z IPN na kwestię oceny znaczenia postaci Lecha Wałęsy. Wprawdzie nie znam takiego, który by zaprzeczał samemu faktowi jego współpracy SB, ale już w jej ocenie i wnioskach z tego wynikających poglądy są bardzo różne. To może zostać zaprzepaszczone, a przecież badania historyczne nie mogą mieć jedynie słusznej wykładni.
Ale nie sądzi Pan, że Janusz Kurtyka był silnie powiązany z PiS?
Janusz Kurtyka miał wyraziste poglądy, ale nie zmuszał swoich podwładnych do tego, by kierowali się nimi podczas swojej pracy dla instytutu. Mam nadzieję, że nowy prezes IPN nie będzie mniej tolerancyjny dla inaczej myślących.