IPN nakazał zdjąć tablicę, co oburzyło mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego
Przez lata przy tablicy na Zapiecku w Tomaszowie Mazowieckim upamiętniającej pomordowanych przez Niemców kwiaty składały setki tomaszowian niezależnie od poglądów i politycznych sympatii. Teraz tablica ma zostać zdjęta. Historycy IPN podkreślają, że powinna zniknąć, bo zrównuje ze sobą Armię Krajową i podległe Stalinowi Polską Partię Robotniczą i Gwardię Ludową. Wielu mieszkańców jest oburzonych.
W 1957 r. na budynku, w którym w czasie II wojny światowej mieściła się tomaszowska siedziba gestapo, umieszczono tablicę z napisem: „W budynku tym w okresie hitlerowskiej okupacji w latach 1939 - 1945 urzędujące gestapo i miejscowi volksdeutsche dokonali licznych mordów na Polakach. Śmiercią męczeńską zginęli członkowie Armii Krajowej obwodu Tomaszów Maz., członkowie Polskiej Partii Robotniczej i Gwardii Ludowej”. Wymieniono też nazwiska 11 zamordowanych wraz ze skrótami organizacji, do których należeli. Po nazwiskach czytamy: „Cześć ich pamięci”.
Obok nazwisk żołnierzy AK są dwa, które zakwestionowali historycy Instytutu Pamięci Narodowej. Chodzi o Jana Banaszkiewicza, ps. Jan, który był sekretarzem Komitetu Miejskiego Polskiej Partii Robotniczej i Józefa Pomykałę ps. Młot, członka PPR i Gwardii Ludowej.
Ze względu na te dwa nazwiska IPN nakazał zdjąć tablicę i zalecił powieszenie nowej, na której nie będzie nazw propagujących komunizm i nazwisk z tym związanych.
Niemcy wszystkich traktowali tak samo
W katowni na Zapiecku, jak nazywano siedzibę tomaszowskiego gestapo, brutalnie mordowani i przesłuchiwani byli wszyscy przeciwnicy niemieckiej okupacji.
„Aresztowanych wywożono rankiem karetką więzienną do siedziby gestapo na Zapiecku. Wracali stamtąd skatowani, co często przyczyniało się do ich śmierci” - pisze Michał Ołdak, historyk z tomaszowskiego oddziału Archiwum Państwowego w artykule pt.„Działalność tomaszowskiego gestapo w świetle dokumentów Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich przeciw Narodowi Polskiemu”.
Z protokołów przesłuchań świadków, do których dotarł historyk, wyłania się okrutny obraz działań gestapo. „Rozbierany byłem spośród 12 mężczyzn do naga i bity przeróżnymi narzędziami i w przeróżny sposób. Między inny grubymi drutami, bykowcami, batami zakończonymi ołowianymi kulkami oraz batami zakończonymi hakami (...) Przesłuchiwany byłem przez 11 dni po 3 razy dziennie” - zeznawał w 1973 r. Stefan Wąchała.
Z relacji Władysławy Kozar, która działała w podległej PPR Armii Ludowej wynika, że nie oszczędzano też kobiet. Krępowano ręce i nogi, używano pejczy i dębowych pałek. Nieprzytomnych cucono pod kranem i przesłuchiwano dalej. Niektórzy nie wytrzymywali tortur i w więziennych celach popełniali samobójstwa.
Szacuje się, że od października 1939 r. do połowy stycznia 1945 r. przez areszt na Zapiecku przeszło kilka tysięcy osób, zginęły setki ludzi, mieszkańców miasta i nie tylko. Setki ludzi wywożono na masowe egzekucje. Katem Zapiecka był Georg Beettig, mieszkaniec Tomaszowa i sportowiec Lechii, który w ręce gestapo wydał wielu swoich znajomych i mieszkańców Tomaszowa.
Przez 30 lat komuny nikomu nie przeszkadzała
Tablica upamiętniająca ofiary gestapo pojawiła się na budynku na Zapiecku w 1957 r. Trudno dziś dotrzeć do relacji świadków lub zapisków, które powiedziałyby nam coś o okolicznościach powieszenia tej tablicy. Jak to możliwe, że komunistyczne władze zgodziły się na umieszczeniu w 1957 r. na tablicy nazwisk członków „reakcyjnej” Armii Krajowej? Jak to możliwe, że przez ponad 30 lat PRL tablica wisiała, a pod nią spotykano się, by uczcić pamięć zamordowanych?
W 1965 r. w budynku zaczęła działać Państwowa Szkoła Muzyczna I i II Stopnia, która została opiekunem tablicy. Odbywały się przy niej uroczystości, a w szkole młodzież przygotowywała koncerty upamiętniające ofiary wojny. Działo się tak w czasach PRL i po 1989 r. Przy tablicy spotykali się członkowie wielu organizacji kombatanckich, w tym także byli żołnierze Armii Krajowej.
Dyrektor szkoły Grażyna Węgrzyńska podkreśla, że jej placówka jest całkowicie apolityczna. Decyzja IPN ją zaskoczyła. Szkoła nie ma pieniędzy, by usunąć sporą tablicę, dlatego dyrektor zwróciła się do władz miasta o pomoc.
O opinię w sprawie tablicy do Instytutu Pamięci Narodowej wystąpił tomaszowski magistrat. Wcześniej wniosek o usunięcie tablicy złożył radny PiS Krzysztof Misiak, a także utworzone niedawno stowarzyszenie Patrioci dla Tomaszowa.
Stowarzyszenie skupia młodych ludzi. Jedno z ich pierwszych działań to właśnie odnalezienie w Tomaszowie „haniebnych miejsc pamięci”.
Na razie tablica na Zapiecku wisi, choć została już częściowo odkuta ze ściany. Wielu mieszkańców Tomaszowa przystaje, by z niepokojem spojrzeć n a demontowaną tablicę.
- Mieszkałam kiedyś na Zapiecku. Rodzice opowiadali mi, co tu się działo w czasie wojny. Jestem zszokowana decyzją IPN. Przecież oni wszyscy walczyli wówczas o wolną Polskę. Kto wie, po której stronie by stanęli, gdyby przeżyli wojnę - mówi nam pani Janina Sobieraj.
Barbara Bajon ze Skierniewic jest córką żołnierza Armii Krajowej, który był więziony na Zapiecku. Stanisław Kokorzycki z siedziby gestapo na Zapiecku został wywieziony do obozu w Auschwitz. Przeżył obóz i później opowiadał córce, co działo się w Tomaszowie.
- Te opowieści ciągle są we mnie żywe i ciągle wracają - mówi pani Barbara, która jest oburzona demontażem tablicy na Zapiecku. - Tak sobie pomyślałam , co by powiedział mój tato, gdyby usłyszał o zdejmowaniu tablicy. Jestem przekonana, że nie chciałby tego. Wtedy, w tej mordowni wszyscy byli równi, wszyscy tak samo cierpieli i ginęli za Ojczyznę.