Inwalidka dostała mandat. Zaparkowała na zakazie, bo koperta była zajęta!
Niepełnosprawna kobieta zatrzymała auto na chwilę (!) obok koperty, bo ta była zajęta. Policja wlepiła jej za to mandat. - Jest mi strasznie przykro - mówi gorzowianka Ewa.
Gorzowianka nie chce pokazywać twarzy, a nazwisko pozostawia do wiadomości redakcji, bo nie chce litości, nie ma zamiaru epatować swoją krzywdą, tylko próbuje zwrócić uwagę na absurd sytuacji, która może się przytrafić każdemu inwalidzie. - Mnie kosztowało to 100 zł i punkt karny - dodaje smutnym głosem.
Policjanci nie chcieli słuchać tłumaczeń, nie przejęli się moją legitymacją, nie wzięli pod uwagę mojej niepełnosprawności. Zaproponowali 400 zł mandatu - mówi pani Ewa.
Wystarczył moment
Pani Ewa - co ważne - ma znaczny stopień niepełnosprawności. Wysiadanie i wsiadanie z auta to dla niej spory wysiłek. Chodzenie - jeszcze większy. Dość powiedzieć, że kilkadziesiąt metrów pokonuje w ponad pół godziny. Ale nie skarży się, nie narzeka.
Jednak przewidując, że odebranie dowodu z urzędu miasta przy ul. Sikorskiego będzie dla niej trochę jak wejście na Mount Everest, poprosiła o pomoc panią Anię. I razem pojechały do magistratu. Koperta przed wejściem do urzędu była zajęta. Miejsce obok niej - też. Pani Ewa zaparkowała więc swoje małe autko mniej więcej na wysokości starego domu towarowego. Najbliżej urzędu, jak się dało. I z pełną świadomością, że robi to na zakazie. - Postój trwał dosłownie kilka chwil. W tym czasie pani Ania wybiegła do urzędu po dowód, bo mnie zajęłoby to kilkadziesiąt minut. Jednak wówczas nadjechał patrol. Policjanci nie chcieli słuchać tłumaczeń, nie przejęli się moją legitymacją, nie wzięli pod uwagę mojej niepełnosprawności. Zaproponowali 400 zł mandatu - mówi pani Ewa.
Po negocjacjach udało się zbić kwotę do 100 zł i jednego punktu karnego.
Innym odpuszczają
Żal pani Ewy jest tym większy, że zdarzało się jej wzywać policję, gdy jak najbardziej sprawni kierowcy zastawiali koperty dla inwalidów albo blokowali jej możliwość swobodnego wysiadania (parkując częściowo na kopercie). I wtedy jakoś mundurowi… okazywali więcej zrozumienia autodraniom, bo nie dawali im mandatu, ale upomnienie.
Czemu nie skończyła się nim interwencja wobec pani Ewy?
Poprosiliśmy o wyjaśnienia rzecznika lubuskiej policji Marcina Maludego. Potwierdził, że policjanci kontrolujący ruch drogowy mają prawo zrezygnować z wymierzenia kary za wykroczenie. - Zależy to jednak tylko od ich uznania, bo przepisy nie przewidują sytuacji, w których mają taki obowiązek. W tej sytuacji policjanci ruchu drogowego gorzowskiej Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie nakładając mandat uznali, że wykroczenie to miało realny wpływ na bezpieczeństwo pieszych. Opel zaparkowany był bowiem bezpośrednio przed przejściem dla pieszych, ograniczając im widoczność i stwarzając niebezpieczeństwo. Aby przejść na drugą stronę jezdni musieli wychylać się zza pojazdu. To też miało wpływ na takie zakończenie interwencji - wyjaśnia M. Maludy.
Zapewnia, że mundurowi zawsze dokładnie analizują sytuację i są wyrozumiali, gdy to uzasadnione i dopuszczalne. - W innej sytuacji, gdyby nie chodziło o zatrzymanie przy pasach, z pewnością policjanci poprzestaliby na pouczeniu - zapewnił nas rzecznik policji.
Nie bądź autodraniem
Jednak nie zmienia to sytuacji pani Ewy. - Zapłacę mandat za to, że nie mogłam zatrzymać auta tam, gdzie mam do tego prawo. Co miałam zrobić? Przecież zatrzymałam się, gdzie zatrzymałam, bo nie miała wyjścia - mówi nam pani Ewa.
Przy okazji apeluje do kierowców o rozsądek. I nie blokowanie miejsc dla inwalidów. Nawet kawałka kopert, bo dla niej 10 cm mniej oznacza, że nie da rady wysiąść (drzwi przy korzystaniu z auta otwiera na oścież).
PS. Niedawno podczas policyjnej akcji kontroli kopert przy gorzowskich marketach w kilka godzin namierzono 17 zdrowych kierowców, którzy blokowali postoje dla niepełnosprawnych. Dostali po 500 zł mandatu. Podobne „naloty” mają być powtarzane.