Inspektorzy KTOZ uratowali lisy z pseudohodowli pod Wieliczką
Organizacje broniące praw zwierząt domagają się zakazu hodowli zwierząt futerkowych w naszym kraju
Mieliśmy zgłoszenie dotyczące pseudohodowli psów w gminie Wieliczka - mówi Beata Porębska z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W czasie kontroli - oprócz ponad trzydziestu psów w typie owczarka niemieckiego i labradora - inspektorzy zauważyli klatki z siedemnastoma lisami. Okazało się, że obydwie hodowle są nielegalne.
Ustawa o ochronie zwierząt znowelizowana w 2012 roku zakazuje rozmnażania psów i kotów w celach handlowych. Wyjątkiem są hodowle zwierząt zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.
Większość właścicieli pseudohodowli zrzeszyła się i zarejestrowała różnego rodzaju związki hodowców, a te w świetle prawa mają taki sam status jak Związek Kynologiczny w Polsce. W ten sposób takie hodowle, w których nie obowiązują żadne standardy, są legalne, pseudohodowcy stali się hodowcami pełną gębą i w majestacie prawa dalej zarabiają na morderczej eksploatacji zwierząt. Co więcej niektórzy nawet drukują na domowych drukarkach psie i kocie rodowody i w internecie ogłaszają „rodowodowe” psy i koty.
***
Właściciel psów z gm. Wieliczka nie był na tyle cwany i nie zarejestrował swojej pseudohodowli, dlatego KTOZ złożyło zawiadomienie na policji w sprawie o wykroczenie.
Zwierzęta nie miały wody, ale były dobrze odżywione i w dobrej kondycji, poza jednym rannym owczarkiem niemieckim, którego mężczyzna leczył na własną rękę, ale po zaleceniach KTOZ natychmiast udał się do lekarza weterynarii.
Nie było podstaw do odbioru psów.
- Natomiast lisy miały za małe klatki, na ziemi było mnóstwo odchodów, hodowca stwierdził, że sprzątał je jesienią - mówi Beata Porębska. Przedstawiciele KTOZ zgłosili nielegalne hodowle Powiatowej Inspekcji Weterynarii w Wieliczce, ta dzień później przeprowadziła kontrolę.
Inspektorzy KTOZ przy kolejnej wizycie zauważyli, że jeden z lisów ma odgryziony kawałek łapy. Niestety, to norma w hodowlach zwierząt futerkowych, które w drucianych klatkach cierpią psychicznie i fizycznie. Lis w warunkach naturalnych przemierza dziennie nawet kilkadziesiąt kilometrów, jego terytorium sięga dwudziestu kilometrów kwadratowych.
Na fermie, zgodnie z polskimi normami, wegetuje w drucianej klatce o wymiarach: 50 cm wysokości, 60 szerokości i 90 cm długości. Zwierzęta stłoczone w ciasnych klatkach są tak sfrustrowane, że dochodzi do pogryzień, samookaleczeń, kanibalizmu, deformacji kończyn, apatii, mechanicznego wykonywania i powtarzania zachowań takich jak: bieganie bez przerwy w kółko, skakanie na kraty, gryzienie krat.
Jeśli lis z gnijącym kikutem łapy przeżyje, to po kilku miesiącach zostanie zabity na futro.
Nikt nie leczy okaleczonych zwierząt. Nie opłaca się.
Lisek z podwielickiej hodowli miał szczęście. Inspektorzy KTOZ zawieźli go do Centrum Zdrowia Zwierząt Towarzyszących i Dzikich - Vetika w Krakowie.
***
Karolina Ptak z zespołem lekarzy weterynarii bezinteresownie i profesjonalnie ratuje dzikie zwierzęta. Lisek pomyślnie przeszedł amputację łapy. Ma apetyt, jest łagodny. Inspektorzy zaproponowali właścicielowi nielegalnej hodowli zrzeczenie się lisów. Pertraktacje trwały długo. W przypadku odbioru administracyjnego mężczyzna byłby obciążony kosztami przechowania bądź zabicia i utylizacji zwierząt.
- Ostatecznie zrzekł się lisów na rzecz KTOZ - mowi Beata Porębska. - Dzięki temu likwidacja nielegalnej hodowli nie oznacza wyroku dla zwierząt.
Kilka organizacji broniących praw zwierząt i współpracujące z nimi osoby prywatne, które mają doświadczenie w opiece nad lisami, zgodziły się przyjąć do siebie skazańców w futrze.
Stowarzyszenie „Otwarte Klatki”, które przejmie najwięcej lisów, zorganizowało profesjonalne transportery i kilka samochodów, którymi do miejsc w różnych częściach Polski zostaną rozwiezione uratowane zwierzęta. Dwa pojadą do schroniska w Korabiewicach, prowadzi je Fundacja Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt „Viva!”. Jedną samiczką zaopiekuje się Przytulisko „Przystań Ocalenie” w Ćwiklicach - nie będzie samotna, czeka na nią uratowany z innej hodowli lisek. Cztery pojadą do poznańskiego starego zoo, które wcześniej stało się domem dla Ferdynanda, Cyryla i Bazyla, lisków uratowanych z hodowli przez Stowarzyszenie „Otwarte Klatki”.
***
Stworzenie godziwych warunków zwierzętom traktowanym jak nic nieczujący produkt jest pięknym gestem dr Ewy Zgrabczyńskiej, dyrektora poznańskiego zoo, i pracowników. To też znak sprzeciwu wobec okrucieństwa wyrządzanego bezbronnym zwierzętom w imię ludzkiej próżności i chęci zysku.
Organizacje działające na rzecz zwierząt od dawna domagają się zakazu hodowli zwierząt futerkowych. W projekcie zmian w ustawie o ochronie zwierząt przygotowanym przez Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt znalazł się zapis o zakazie hodowli zwierząt na futro. Czy barbarzyński przemysł zostanie w Polsce w końcu zlikwidowany, zdecydują posłowie.