Inspektor nic nie robi, a deszcz z rynien sąsiada leje się do nas
Mikołajczakowie twierdzą, że ich sąsiad nie chce rozebrać samowoli budowlanej, a inspektor zamiast sprawę załatwić, zamiata ją pod dywan
- Cały budynek sąsiada jest „przyklejony” do naszego muru. Jak pada woda z rynien ścieka na naszą posesję, grunt jest podmokły. Walczymy od lat z sąsiadem, ale bez skutku - mówi Jolanta Mikołajczak.
Państwo Jolanta i Zbigniew Mikołajczakowie mieszkają w Rybocicach koło Słubic. Kupili dom 4 lata temu od starszej pani. - Nasza poprzedniczka poinformowała nas, że budynek przyległy do muru jest samowolą budowlaną i że od lat bez skutku prosi sąsiada, żeby ten go rozebrał - mówi Zbigniew Mikołajczak.
Jak mówią oboje, dom im się bardzo podobał. Maleńka wieś, cisza, spokój, natura... Pan Zbigniew jest myśliwym, więc to był szczyt jego marzeń. - Ale marzenia prysły, bo okazało się, że z sąsiadem trudno się dogadać. Chcieliśmy wszystko załatwić ugodowo, prosiliśmy o to, żeby rozebrał budynek. Nawet się zgodził. Zawarliśmy ugodę u notariusza i wszystko szło ku dobremu - opowiada pani Jolanta.
Sąsiad budynku jednak nie rozebrał. Mikołajczykowie zgłosili sprawę do powiatowego nadzoru budowlanego. Inspektor nadzoru obejrzał budynek i dał nakaz rozbiórki. Nie minęło jednak wiele czasu, a przyszło do nas pismo informujące o tym, że postępowanie zawieszono. Bez żadnego uzasadnienia! - mówi Zbigniew Mikołajczak.
- Postanowienie o zawieszenie postępowania wydano z uwagi na zawartą ugodę notarialną między panem Koroną a panem Mikołajczakiem - informuje „GL” Jerzy Jaroszewicz, inspektor nadzoru budowlanego w Słubicach. Jaroszewicz podkreśla, że Mikołajczak, po otrzymaniu takiego postanowienia, miał prawo złożyć na nie zażalenie, czego jednak nie uczynił.
Państwo Mikołajczakowie nie przyjmują do wiadomości takich wyjaśnień. - Ugoda ugodą, a nadzór budowlany to zupełnie coś innego. To były dwie odrębne sprawy. A kiedy chciałem wyjaśnić sytuację z nadzorem budowlanym, widziałem wiele niejasności, które wskazywały na to, że próbuje się sprawę zamieść pod dywan. Nieprawdą jest, że się nie odwołałem. Mam cały karton dokumentów tej sprawy. Jeśli trzeba znajdę odwołanie i przypomnę inspektorowi - denerwuje się Mikołajczak.
Sprawa trafiła do sądu. Sąd zdecydował, że inspektor ma wydać pierwotne postanowienie, czyli: nakaz rozbiórki. Na skutek odwołania złożonego przez Jerzego Koronę sprawa została jednak w całości uchylona. I przekazana do ponownego rozpatrzenia. Wtedy Mikołaj - czak złożył skargę na bezczynność powiatowego inspektora budowlanego.
Adwokat Mikołajczaków nie rozumie postępowania powiatowego inspektora. - Sprawa prowadzona jest przewlekle, wręcz niechlujnie - mówi Maksymilian Wanago. - Najpierw powiatowy inspektor wydaje postanowienie o zawieszeniu postępowania, następnie decyzję merytoryczną bez formalnego podjęcia zawieszonej wcześniej sprawy. Uchybienie to stanowi przesłankę do uchylenia decyzji przez organ odwoławczy. Po zwrocie akt do Słubic należało wydać postanowienie o podjęciu zawieszonego postępowania. To, że do dzisiaj tak się nie stało, jest dla mnie niewytłumaczalne.
Sprawa może zakończyć się szybciej niż zacznie działać inspektor. Jerzy Korona, sąsiad z którym spór mają państwo Mikołajczakowie, w rozmowie z „GL” obiecuje, że lada dzień budynek rozbierze.
- Umowa notarialna zawarta między mną a panem Mikołajcza - kiem mówiła o dwóch latach na rozbiórkę budynku. Ten okres kończy się w sierpniu tego roku. Jako zabezpieczenie wywiązania się z terminu dałem działkę wartą 50 tys. zł. Pan Mikołajczak jest człowiekiem złośliwym i nie dość, że pół roku po podpisaniu ugody sprawę zgłosił do nadzoru budowlanego, to jeszcze umowę zerwał. . Mimo wszystko się z niej wywiążę i już w przyszłym tygodniu zacznę rozbiórkę. Dotrzymam terminu - zapewnia Jerzy Korona. Mówi też, że pan Zbigniew jest człowiekiem konfliktowym, a on nie chce brać udziału w jego grach. - Ja mam już 66 lat. Chcę spokojnie żyć. W przyszłym tygodniu budynek zniknie. Ciekawe, co wtedy nowego wymyśli pan Mikołajczak, ale zapewne dalej będzie szukał konfliktu - mówi Korona.