Ile zarabiają ratownicy medyczni?
Nie można porównywać obciążenia pracą ratowników z Gorzowa i z Kostrzyna - mówi prezes. Żeby zarobić dobrą pensje, trzeba pracować po 300 godzin miesięcznie - wyznaje ratownik
Teoretycznie ratownicy medyczni wykonują tą samą, ciężką pracę. Przynajmniej porównać można ratowników jeżdżących w karetkach. Jednak, jak się okazuje pracują oni za bardzo różne stawki. W liście od Czytelnika, który napisał w tej sprawie do „GL” czytamy, że ta rozbieżność wynosi nawet 16 zł za godzinę. Skąd te różnice?
Czytelnik pisze, że stąd, że pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia tylko zasilają konta szpitalne. Czy to możliwe? Teoretycznie nie. Bo zgodnie z prawem, pieniądze na ratownictwo medyczne nie mogą przeznaczone na inne cele. Jednak w praktyce może to wyglądać bardzo różnie. - U nas 80 proc. pieniędzy, które dostajemy na te świadczenia, idzie na wynagrodzenia. A tylko 20 proc. na pozostałe tzw. pośrednie koszty - mówi Andrzej Szmit, dyrektor pogotowia ratunkowego w Gorzowie. Tu ratownik medyczny dostaje 30 zł za godzinę. Plus ewentualne premie. Ale gorzowskie pogotowie, to samodzielna jednostka. W Słubicach, gdzie pogotowie prowadzi szpital powiatowy, stawka za godzinę, to 19 zł. Podobne pieniądze dostają ratownicy w innych lubuskich pogotowiach, które są przy szpitalach.
Teoretycznie szpitale nie mają prawa przeznaczać pieniędzy z kontraktu na ratownictwo medyczne na inne cele. Ale nieoficjalnie słychać, że jeśli placówka ma się bilansować, jako całość, to musi jakoś „załatać” dziury w budżecie, bo przecież nie wszystkie oddziały przynoszą zyski. Oficjalnie żaden z dyrektorów ani prezesów lubuskich szpitali o tym nie mówi. Ale skoro stawki są znacznie niższe niż w Gorzowie, to znaczy, że więcej pieniędzy przeznaczają na tzw. koszty pośrednie, czyli m.in. na administrację. Może więc wyglądać to tak, że z pieniędzy na ratownictwo medyczne opłacane są nie tylko utrzymanie karetek, dyspozytorni czy zakup leków ale też ogrzewanie całego budynku, bądź sprzątanie całego piętra, gdzie mieści się dyspozytornia.
- Jednak patrząc na pensje ratowników trzeba też pamiętać, że nasi ratownicy mają mniej pracy niż w Gorzowie - mówi Wojciech Włodarski, prezes Szpitala Powiatowego w Słubicach. Jego zdaniem, 19 zł na godzinę, to nie jest najgorsza stawka jeśli weźmie się pod uwagę, to ile zarabia się w tym rejonie. Podobnego zdania jest Joanna Pachnicz, prezes Nowego Szpitala w Kostrzynie nad Odrą. - Nie można porównywać obciążenia pracą ratowników z miasta wojewódzkiego z naszym - twierdzi. Dodaje też, że na pensje ma wpływ również duża ilość ratowników na rynku pracy. - Mamy ratowników i po studium policealnym i licencjatów i magistrów - wylicza J. Pachnicz.
Tylko gorzowskie studium przez 9 lat wykształciło 302 ratowników medycznych
To, że na rynku jest zbyt dużo ratowników potwierdza też A. Szmit, który jest dyrektorem pogotowia i konsultantem wojewody ds. ratownictwa medycznego. - Kiedy wchodziła reforma ratownictwa medycznego dziewięć lat temu, nikt nie przewidział, że wykształcimy za dużo ratowników medycznych, a po tylu latach nadal będzie brakowało lekarzy tej specjalizacji. I nadal nikt nas nie pyta o zapotrzebowanie na ten zawód. Uczelnie oszukują ludzi i produkują bezrobotnych - mówi dyr. Szmit.
Jeszcze do niedawna ratownicy medyczni kształcili się m.in. w zielonogórskim medyku i w gorzowskim studium medycznym (teraz ratownicy muszą kończyć uczelnie wyższą). Tylko gorzowskie studium w ciągu tych dziewięciu lat wykształciło 302 ratowników. - To od początku był bardzo oblegany kierunek - mówi Irena Szklana - Berest, dyrektorka Studium Medycznego w Gorzowie.
- Tak się myślało, że zostać ratownikiem medycznym to jest coś. Że można pomagać ludziom. A w rzeczywistości, to strasznie ciężka praca. Trzeba się nadźwigać, często szarpać z ludźmi, którzy są pijani i nas atakują. Zdarzają się też wyjaśnienia do prokuratury. A to wszystko kosztem rodziny. Bo, żeby zarobić trzeba pracować po 300 godzin miesięcznie - tłumaczy ratownik jeżdżący w pogotowiu w powiecie strzelecko-drezdeneckim. I dodaje, że jak tak dalej pójdzie, to w tym zawodzie zostaną tylko pasjonaci.