Ile pieniędzy dostaną szpitale w sieci i poza siecią. Rozmawiamy z Jerzym Szafranowiczem
Rozmowa z dr Jerzym Szafranowiczem, dyrektorem śląskiego NFZ: Co miesiąc będę monitorował realizację umów przez szpitale. Co kwartał mam prawo zdecydować, czy podnieść, czy obniżyć ryczałt lub zostawić go bez zmian. "Sieć" daje wiele możliwości i samodzielności dyrektorom.
Na jakie pieniądze mogą liczyć szpitale, które znalazły się w sieci. Budżet śląskiego oddziału NFZ to niemal 9 mld zł, ale też mnóstwo placówek o ogólnopolskiej renomie, ogromne wydatki.
Budżet śląskiego oddziału NFZ obejmuje finansowanie świadczeń gwarantowanych oraz środki na refundację leków. Ogromnie ważnym elementem budżetu oddziału jest finansowanie leczenia szpitalnego. Ryczałt dla szpitali zakwalifikowanych do poszczególnych poziomów w ogłoszonej 27 czerwca tzw. sieci szpitali, zostanie wyliczony na podstawie dość skomplikowanego, ale zawierającego najważniejsze dane wzoru. Pod uwagę będzie brana m.in. liczba świadczeń wykonanych przez daną placówkę w 2015 roku wraz z nadwykonaniami. Uczyliśmy się wszyscy tego wzoru. Na początku każdy oddział wyliczał sam ryczałty, ale ostatecznie, i słusznie, kierownictwo NFZ doszło do wniosku, że powinien to zrobić jeden oddział dla wszystkich, by wynik był jak najbardziej obiektywny. Wiadomo, bliższa ciału koszula. Dlatego wyliczenia dla wszystkich placówek, które znalazły się w sieci , przygotowują informatycy z Warmińsko-Mazurskiego oddziału NFZ. Za dwa tygodnie powinniśmy je poznać. Wówczas jeszcze raz przeanalizujemy je i zastanowimy się, czy odpowiadają potrzebom. Każdy z dyrektorów oddziałów NFZ ma ponadto w swoim ręku do wykorzystania jeden ze współczynników zawartych we wspomnianym wzorze. Wiem, że brzmi to może zbyt biurokratycznie, ale w skrócie chodzi o to, że każdy z dyrektorów indywidualnie oceni, czy z różnych powodów dana placówka nie jest poszkodowana, bo np. remont oddziału wyłączył ją na dwa miesiące z pracy, a zatem ze świadczenia usług, za które płaci Fundusz.
Ale jednym słowem poszkodowani będą ci, którzy pilnowali wydatków i starali się ograniczyć nadwykonania, bo obawiali się, że NFZ i tak za nie nie zapłaci...
Od razu powiem: nigdy nie będzie stu procent zadowolonych z wprowadzonych rozwiązań. Nie ma na świecie idealnego systemu ochrony zdrowia, choć naprawdę wszyscy dążą do tego, by maksymalnie wykorzystać możliwości finansowe. My, poprzez tzw. sieć szpitali, wprowadzamy zasadę optymalną. Podstawą jest jednak zapewnienie stabilności placówkom istotnym z punktu widzenia zabezpieczenia dostępu do świadczeń zdrowotnych. Nie można ukrywać – to często placówki publiczne są jądrem systemu. Tam leczą się Polacy. Są oczywiście rejony, gdzie poza niepublicznymi zakładami nie ma innych świadczących dane usługi. I tam będziemy organizować konkursy, bo przecież nie zostawimy pacjentów bez pomocy. To jednak zupełnie inna pula pieniędzy. Nie chcę też wymieniać określonych szpitali. Wspomnę tylko, że chodzi m.in. o świadczenia z zakresu kardiochirurgii. Wracając jednak do szpitali „w sieci”, to jeśli ktoś mi udowodni, że w 2015 roku miał przerwę w wykonywaniu świadczeń np. z powodu remontu, zalania, nawet strajku to oczywiście wezmę to pod uwagę. Identycznie stanie się w przypadku placówek, które w 2015 roku rozpoczęły działalność i nie mały możliwości „przepracować” całego roku.
No to czy w ogóle będzie się “opłacało” robić nadwykonania?
Nadwykonania są oczywiste w przypadku procedur ratujących życie, zdrowie. Tu nie ma żadnej dyskusji, jak w przypadku chorych onkologicznie i szybkiej ścieżki diagnostycznej i terapeutycznej dla tych właśnie pacjentów, które umożliwia „zielona karta”. Wprowadzenie ryczałtu daje jednak dyrektorom możliwość elastycznego reagowania na różne sytuacje i potrzeby w perspektywie czterech lat. Mogą planować remonty, zakupy sprzętu. Do tej pory każda zmiana w organizacji udzielania świadczeń wymagała m.in. zgody dyrektora NFZ. Obecnie dyrektorzy będą mieli większą samodzielność.Wprowadzenie ryczałtów nie oznacza też, że zamrażamy system finansowania na cztery lata. Nie jest tak, że, mówiąc kolokwialnie, „dajemy pieniądze i nic nas nie obchodzi”. Wręcz przeciwnie. Co miesiąc będziemy analizowali działalność szpitali, a co kwartał będę mógł z mocy prawa zdecydować np. o obniżeniu ryczałtu, jeśli placówka nie zrealizuje świadczeń, do których jest zobowiązana lub będę mógł go podnieść, gdy okaże się, że potrzeby zdrowotne pacjentów wymagają takiej decyzji. Jestem praktykiem, byłem dyrektorem szpitala i wiem, że pewne działania należy planować z wyprzedzeniem, co odbywa się absolutnie bez żadnej szkody dla pacjenta. Dotyczy to choćby planowych zabiegów usunięcia pęcherzyka żółciowego. Dyrektorzy szpitali nie będą musieli „ścigać” się o pieniądze z NFZ i „produkować” nadwykonań zupełnie niepotrzebnych.
Stabilizacji finansowej wymagają placówki publiczne, gdzie przede wszystkim leczą się Polacy
Ale czy sieć, która jednak wypycha wiele placówek prywatnych, uzupełniających publiczną ochronę zdrowia, nie pogorszy dostępności do różnych świadczeń?
Jestem optymistą, ale i realistą. Tym razem nie dostrzegam takiego zagrożenia. Sieć szpitali rozróżnia różne poziomy świadczenia usług. Jeśli szpitale z poziomu pierwszego, czyli w większości powiatowe, będą wykonywać te zadania, które im przynależą, czyli dbać o pomoc w najpowszechniej występujących problemach zdrowotnych z zakresu chorób wewnętrznych, chirurgii, czy ginekologii, to szpitale znajdujące się na kolejnych poziomach zabezpieczenia będą mogły leczyć pacjentów wymagających świadczeń bardziej specjalistycznych. Dodatkowo tzw. sieć szpitali wprowadza kompleksową opiekę nad pacjentem, którą organizuje szpital – pacjent po zakończeniu leczenia w szpitalu – jeśli będzie taka potrzeba – zostanie objęty opieką w przyszpitalnej poradni lub zapewniona mu będzie niezbędna rehabilitacja.Popatrzmy też na doświadczenia innych krajów, gdzie choćby dermatologia i psychiatria ze szpitali przeszły do leczenia ambulatoryjnego z korzyścią dla pacjentów, i – nie ukrywajmy, także dla finansów placówek. Ale chciałbym podkreślić, że te procesy nie wpływają negatywnie na opiekę nad pacjentami. Wręcz przeciwnie.
"Dziennik Zachodni" walczył o wprowadzenie do sieci jedynego w Polsce katowickiego szpitala geriatrycznego. Na szczęście udało się.
Jestem bardzo zadowolony, że wszystkie wnioski śląskiego NFZ związane z dołączeniem do listy sieciowych szpitali placówek niezbędnych dla zdrowia mieszkańców naszego regionu zostały zaakceptowane przez Ministra Zdrowia. Dotyczą one nie tylko Szpitala Geriatrycznego, ale też: Wojewódzkiego Centrum Pediatrii Kubalonka w Istebnej, Zakładu Pulmonologii w Tarnowskich Górach, Szpitala Kolejowego w Wilkowicach-Bystrej oraz Śląskiego Centrum Reumatologii w Ustroniu.
Ale Goczałkowice wypadły...
Przed tą placówką była szansa, choćby połączenia z Ustroniem, ale to nie ja podejmowałem decyzje. Widzę jednak, że sieć racjonalizuje pewne działania. Za takie uważam choćby połączenie się Szpitala Powiatowego w Zawierciu z Zakładem Lecznictwa Ambulatoryjnego oraz Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie z Centrum Pediatrii i Onkologii w tym mieście. Trafiają już do mnie kolejne wnioski dotyczące połączeń oddziałów.
Panie dyrektorze jest pan rzeczywiście optymistą, ale rada społeczna śląskiego NFZ wskazała właśnie, że nie rosną nam wpływy tak jak w innych oddziałach...
Tak, tydzień temu na posiedzeniu Rady śląskiego NFZ podjęto decyzję, że Rada wnioskuje o przeprowadzenie przez oddziały wojewódzkie NFZ weryfikacji wyników zastosowanego algorytmu podziału środków finansowych pomiędzy poszczególne oddziały NFZ. Członkowie naszej Rady wyrazili obawy o prawidłowe zabezpieczenie świadczeń opieki zdrowotnej na obszarze województwa śląskiego właśnie z uwagi na malejącą co roku tzw. dynamikę wzrostu środków przekazywanych na finansowanie świadczeń. Jeśli chodzi o finanse to potrzebujemy ok. 270 mln zł, w tym: ok. 67 mln na chirurgię planową, 40 mln zł na chirurgię jednego dnia, na konkursy uzupełniające do sieci, np. urologię czy laryngologię – ok. 119 mln zł. Oceniliśmy również, że potrzebujemy ok. 41 mln zł na zupełnie nowe świadczenia np. w zakresie neurochirurgii. Harmonogram prac nad planem finansowym przewiduje, że w połowie lipca powinniśmy mieć pewność, jakimi środkami finansowymi faktycznie dysponujemy. Wtedy też przystąpimy do ogłoszenia konkursów uzupełniających.