Ile kobiety zyskały, a co straciły na równouprawnieniu? Czy w ogóle można mówić o stratach, czy tylko o dobrej zmianie, która wciąż trwa?

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Milena Kochanowska

Ile kobiety zyskały, a co straciły na równouprawnieniu? Czy w ogóle można mówić o stratach, czy tylko o dobrej zmianie, która wciąż trwa?

Milena Kochanowska

Od lat toczy się dyskusja, czy upragnione równouprawnienie kobiet, o które walczyły zacięcie i cierpliwie przez długie lata, przyniosło im same korzyści. Że było konieczne do godnego życia kobiet, nikt nie ma chyba wątpliwości. Czy jednak nie pozbawiło ich w jakiś sposób estymy, szacunku i mówiąc symbolicznie, bezpiecznego męskiego ramienia? Czy nie odarło ich z kobiecości? Jednym słowem - czy warto było?

Która z nas, oglądając filmy kostiumowe, nie wzdycha ukradkiem do szarmanckich mężczyzn, którzy na widok kobiet zrywają się z foteli, otwierają przed kobietami drzwi, przepuszczają je przodem, zawsze jako pierwszą umieszczają w swym aucie pasażerkę, otulają ją pledem w razie chłodu lub rycersko oddają jej swą marynarkę, nawet gdyby sami mieli zamarznąć i zawsze służą jej silnym męskim ramieniem... Czyż patrząc na stare zdjęcia nie odczuwamy nostalgii za atłasami, jedwabiami, futrami, strojnymi kapeluszami i splendorem?

Dyskryminowane

- Zapominamy jednak, że dotyczył on tylko nikłego procenta kobiet, a i one płaciły ogromną cenę za możliwość zabłyśnięcia na salonach - sprowadza nas na ziemię dr Beata Rajba, psycholog. - Nasze praprababcie piły ocet, by mieć anemicznie bladą cerę i wciskały swoje ciało w sztywny gorset, zapewniający wprawdzie szczupłą talię, ale jednocześnie zaginający cały dół klatki piersiowej do wewnątrz, co powodowało nie tylko omdlenia, ale też, zdarzało się, łamało żebra, które przebijały organy wewnętrzne i powodowały wykrwawienie się. Paryżanka, która w XIX wieku chciała przejść się w spodniach po ulicy, musiała nosić ze sobą pozwolenie od ojca lub męża i zaświadczenie od lekarza, że jest zdrowa na umyśle.

To fakt, że przez całe wieki kobiety nie tylko poddawały się tyranii urody, co wiele z nas robi zresztą do dziś, ale co gorsze - były też prawnie i ekonomicznie w pełni zależne od mężczyzn. O ślubie z miłości nie mogło być mowy, małżeństwa były aranżowane i traktowane jak biznes.

- Nie bez powodu słynna osiemnastowieczna piratka, Mary Read, zaczęła swoją karierą na morzach i oceanach jako żołnierz, nie żołnierka. Matka od dziecka przebierała ją za chłopca, bo tylko chłopcy mogli dziedziczyć majątek. Gdyby ojciec Mary umarł, majątek automatycznie przeszedłby na dalszych męskich członków rodziny, zaś ona i jej matka zostałyby bez przysłowiowego grosza przy duszy - argumentuje psycholożka. - Jeśli kobiety przed czasami równouprawnienia coś osiągały, działo się to pomimo, a nie dzięki panującym wówczas obyczajom. Maria Skłodowska-Curie nigdy nie dostałaby swoich dwóch Nobli, gdyby została w Polsce, bo tu studiować nie mogła. Ada Lovelace nie miałaby szansy zostać słynną matematyczką, a świdnicka Maria Cunitz - astronomką, gdyby nie tolerancyjni mężowie, którzy pozwalali im oddawać się swej pasji. Zdecydowana większość ich równie zdolnych rówieśnic nie otrzymywała nawet podstaw rzetelnej edukacji, a lekarze w XIX i w początkach XX wieku wręcz ostrzegali, by nie dawać dziewczynkom do ręki mądrzejszych ksiąg, bo grozi im anorexia scholastica, nieuleczalna choroba psychiczna.

Jeszcze w okresie międzywojennym młode Polki mogły co najwyżej pracować jako guwernantki i korepetytorki - najchętniej w szkołach dla dziewcząt, ewentualnie jako urzędniczki i biuralistki. Dopiero powoli znoszono zakaz pracy dla mężatek. Gdy jednak ich stanowisko chciał zająć mężczyzna, bez oporu je zwalniano, często uzasadniając, że to „dla dobra ich rodziny”. Przy rekrutacji, obok mężczyzn, nie miały zwyczajnie żadnych szans. Nawet najbardziej wykwalifikowane mogły awansować tylko na określone stanowiska i do pewnego pułapu. Dalej droga była zamknięta. Ich zarobki, w porównaniu z wynagradzaniem mężczyzn, były wręcz symboliczne. Czy nie brzmi to znajomo, nawet dziś w wieku XXI...?

Stereotypy utrwalają nierówność

Przykłady negatywnych dla kobiet skutków braku równouprawnienia z całą pewnością można by mnożyć. Można nawet bez ogródek stwierdzić, że przed równouprawnieniem kobieta była wręcz towarem, a w najlepszym przypadku piękną ozdobą, którą można było chwalić się na salonach; hodowaną nieraz jak papużka w klatce. Na pewno nie miała możliwości, a więc nie miała też wyboru.

- Nie przychodzi mi do głowy nic, z czym mierzą się kobiety w czasach równouprawnienia, co można by ująć w kategoriach straty - przekonuje specjalistka. - W niczym nie jesteśmy gorsze od mężczyzn, uczymy się, pracujemy, zarabiamy… Owszem, mamy pod pewnymi względami gorzej niż te nasze praprababcie, o ile urodziły się w bogatych domach, a rodzice wybrali im dobrego męża, zapewniając dostatnie i beztroskie życie. Średnio zarabiamy mniej niż mężczyźni, wprawdzie 70 proc. partnerów pomaga swoim paniom w domu, ale tylko w 11 proc. domów panuje prawdziwe partnerstwo, wciąż musimy walczyć ze stereotypami, takimi jak ten, że dziewczynki są gorsze z matematyki - są, ale tylko w tych krajach, gdzie wpaja im się takie przekonanie, w nauce panuje efekt Matyldy - odkrycia kobiet są ignorowane, trudniej im się przebić… Jednak wynika to nie z równouprawnienia, a z tego, że nie jest ono całkowite, że stereotypowe role obu płci w naszym społeczeństwie wciąż naznaczone są nierównością.

Nie mylić z szacunkiem

Może więc równouprawnienie odebrało kobietom szacunek i estymę? Pozbawiając je bezradności, pozbawiło je szeroko rozumianej kobiecości?
Szacunek na pewno należy się każdemu z nas, bez względu na płeć. A czy bycie kobietą uprawnia do szczególnego szacunku? - pytają feministki.

- Całowanie w rękę, przepuszczanie kobiety pierwszej, otwieranie jej drzwi, ustępowanie miejsca czy ściąganie walizki z półki w pociągu - to wszystko bardziej element zalotów, niż przejaw szacunku - twierdzi ekspertka. - Panie zresztą w aktywny sposób biorą udział w tej grze konwencji; wysokie obcasy, makijaż, to wszystko wabiki seksualne.

Z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej mężczyzna traktujący kobietę z ostentacyjnym szacunkiem sygnalizuje, że zauważył w niej potencjalną partnerkę. Nawet jeśli robi to „dla sportu”, nie mając realnej, a przede wszystkim świadomej intencji poderwania jej, to wciąż zachowanie o podtekście seksualnym, akceptowane czy wręcz oczekiwane kulturowo. Jak się okazuje, bardzo dobrze było to widać nawet na polskich ulicach, zanim wprowadzony został nakaz przepuszczenia pieszego zbliżającego się do pasów. Jak pokazały badania, prowadzone przez studentów Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, kierowcy stawali, by przepuścić 13 proc. młodych dziewczyn, prawie 1/3 staruszek z laską, a zaledwie 5,7 proc. kobiet w wieku około 45-50 lat. Widać w pewnym wieku faktycznie dla niektórych panów stają się one niewidzialne.

Miła konwencja

- Kwiatek na Dzień Kobiet też jest pewną konwencją, choć sympatyczną, i warto pamiętać, że intencją darczyńcy jest po prostu sprawienie nam przyjemności, spowodowanie, że poczujemy się tego dnia kobieco - podsumowuje dr Beata Rajba.

Kto więc chce dawać kwiaty, niech daje, a która z pań chce przyjmować, niech to robi z radością. Nikt na szczęście nie każe nam świętować obowiązkowo, ale też nikt nie ma prawa mówić, że obchodzenie Dnia Kobiet w miły sposób to wstyd i hańba, bo trzeba iść na barykady i walczyć dalej. Ta walka z całą pewnością jest potrzebna, bo wiele jeszcze przejawów nierówności dotyka kobiety na co dzień, nie będzie jednak w tym nic złego, gdy tego dnia po cichu westchniemy sobie do szarmanckiego amanta z ekranu. Najważniejsze jest przecież to, że i tu możemy dziś same wybierać.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Milena Kochanowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.