Współpracuje ze schroniskiem dla zwierząt, wymyśliła stronę „Bydgoskie bezdomniaki czekają na dom”, jest wolontariuszką w Fundacji Ostatnia Przystań, która zapewnia spokojną starość schorowanym psom, prowadzi dom tymczasowy dla gryzoni, a w co drugą niedzielę wspólnie z grupą Food not Bombs wydaje posiłki bezdomnym.
Wszystko zaczęło się, gdy skończyła 13 lat. - Chorowałam na anoreksję, a praca w schronisku dla zwierząt pomogła mi uporać się z problemami - wspomina Iga Spustek. - Do teraz pamiętam swój pierwszy dzień. Było bardzo gorąco, a ja pieliłam grządki wśród boksów.
Później zaczęła przygotowywać ogłoszenia o czworonogach szukających nowych domów. Wspólnie z podopiecznymi brała też udział w programie pozytywnego szkolenia psów schroniskowych Lira. Jest organizatorką bydgoskiej edycji „Biegu na sześć łap” i poszukuje fotowolontariuszy.
Teraz historie mieszkańców azylu umieszcza na 20 różnych portalach.
- Ostatnio pisałam o wyziębionym i schorowanym kotku, który zamieszkał w piwnicy jednej ze szkół - opowiada 27-latka. - Wszystko dobrze się skończyło, ponieważ kociak uciekł z domu i czekał na niego stęskniony, autystyczny chłopczyk.
W jej domu mieszka sześć szczurów. Wszystkie są podopiecznymi Fundacji Viva i szukają nowych właścicieli. Ostatnio można ją spotkać także w Fundacji Ostatnia Przystań.
Fundacja Ostatnia Przystań | Bydgoskie ogony | Food not Bombs |
Fundacja Ostatnia Przystań powstała w zeszłym roku. Swoją siedzibę ma niedaleko Koronowa. - Jest to hospicjum dla starszych zwierząt - mówi Monika Kolasińska, pomysłodawczyni azylu. - To nie jest schronisko, tylko normalny dom z kanapami, na których mogą się wylegiwać i całodobową opieką. W wynajmowanym ośrodku we Wtelnie właśnie trwa remont. Spory teren jest już ogrodzony, a domek jest przystosowywany do potrzeb psich seniorów. | Niechciane, porzucone, często schorowane - coraz więcej gryzoni trafia do domów tymczasowych. Jeden z nich stworzyła Iga Spustek. - Na razie mieszka u mnie sześć szczurów - opowiada 27-latka. - Akcja odbywa się pod patronatem Fundacji Viva Gryzonie. Teraz szukam dla nich odpowiedzialnych właścicieli. | Co dwa tygodnie w parku Witosa ustawiają się kolejki. Członkowie Food not Bombs Bydgoszcz rozdają bezdomnym ciepłe posiłki. Gotują u siebie w domach. Przygotowują pasty makaronowe, zupy, warzywne gulasze i sałatki, czyli dania wegetariańskie i wegańskie. Średnio są wstanie przygotować 50 porcji. - Bezdomni dowiadują się o naszej akcji najczęściej pocztą pantoflową - mówi Piotr Koczorski, z bydgoskiego Food not Bombs. - Wystarczy spojrzeć, ile osób potrzebujących spotykamy co dziennie na ulicach, aby zrozumieć jak duży jest to problem. |
- Opiekujemy się pięcioma psami, które zabraliśmy ze schronisk - uzupełnia Spustek. - Staramy się zapewnić im godną i spokojną starość.
Gdy dowiedziała się o problemach pana Leonarda ze Strzelec Dolnych, który zaopiekował się porzuconą suczką z siedmioma szczeniakami, zorganizowanie akcji pomocy zajęło jej jeden dzień. Załatwiła zapas karmy, znalazła sponsorów, którzy zapłacili za szczepienia piesków, nawiązała kontakt z osobami, które pomagają starszemu panu przy oporządzaniu koni, a przede wszystkim umieściła wszystkie maluchy w nowych rodzinach. Jak znajduje na to wszystko czas? - Czasami jest ciężko - śmieje się. - Tak naprawdę wciąż coś robię. A do tego uczę się zaocznie w technikum weterynaryjnym i trudno jest wszystko pogodzić, ale daję radę. Bo, każde szczęśliwe zakończenie daje mi mocnego kopa do dalszego działania.