"Idź na kasę do Lidla". Mobbing w poznańskiej klinice przy ulicy Długiej. Szykanowany lekarz ujawnił sprawę eksperymentów na pacjentach
Choć mobbing trudno udowodnić, udało się to doktorowi Krzysztofowi, który pracował w Szpitalu Przemienienia Pańskiego przy ul. Długiej w Poznaniu. Sąd Okręgowy potwierdził właśnie, że przez około 5 lat był uporczywie nękany przez ówczesnego szefa kliniki przy dość biernej postawie władz szpitala i Uniwersytetu Medycznego. Formalnie pozwanym był właśnie Uniwersytet Medyczny w Poznaniu, któremu podlega szpital. I to uczelnia ma teraz wypłacić szykanowanemu lekarzowi 70 tys. zł zadośćuczynienia za kilkuletni mobbing ze strony byłego już szefa kliniki.
Za mobbera sąd uznał pana profesora, który przez ostatnie lata kierował Kliniką Chirurgii Ogólnej i Naczyń w Szpitalu Przemienienia Pańskiego przy ul. Długiej w Poznaniu. Choć skarżyli się na niego studenci, lekarze oraz pielęgniarki, tylko doktor Krzysztof zdecydował się otwarcie wystąpić przeciwko uczelni i znanemu profesorowi. Jak słychać wśród lekarzy, trafiła kosa na kamień, bo Krzysztof ma góralską krew i nie położył uszu po sobie, gdy był szykanowany. Choć przypłacił to zdrowiem i utratą pracy.
Jedna z przyczyn konfliktu lekarzy dotyczy domniemanych eksperymentów medycznych na pacjentach kliniki przy Długiej. Doktor Krzysztof zwrócił między innymi uwagę na to, że pacjentom z zakrzepicą kończyn dolnych podawany jest preparat Actilyse, niedopuszczony w Polsce do tego schorzenia. Alarmował, że pacjenci po podaniu dużych dawek tego preparatu umierają lub mają ciężkie krwotoki.
Jak się później okazało, ówczesny szef kliniki zasiadał w radzie doradczej koncernu produkującego preparat Actilyse. Gdy przed rokiem opisaliśmy to w „Głosie Wielkopolskim”, prokuratura zajęła się sprawą i wszczęła śledztwo ws. śmierci „co najmniej 23 pacjentów” poddawanych różnym zabiegom. Doktor Krzysztof powiedział nam, że był szykanowany między innymi właśnie za to, że nie zgadzał się na te i inne patologie w szpitalu.
Mobbing w klinice przy Długiej: ośmieszanie, krzyki, negowanie wiedzy przy pacjentach, wysyłanie "na kasę do Lidla"
Konflikt doktora Krzysztofa z panem profesorem, byłym szefem kliniki, ma różne odsłony. Stosunkami panującymi w klinice, wskutek pozwu Krzysztofa o mobbing, zajął się poznański Sąd Okręgowy. Sąd nie badał niektórych wątków, w tym zgonów pacjentów, zwracając uwagę, że wyjaśnia to poznańska prokuratura.
Sąd skupił się na mobbingu w klinice i potwierdził, że doszło do szykan trwających około 5 lat, aż do momentu zwolnienia lekarza z kliniki. Krzysztof odwołał się do sądu w sprawie zwolnienia. Wygrał, ale przywrócono go na zupełnie inne stanowisko, gdzie nie leczył pacjentów. W końcu uznał, że nie ma sensu „kopać się z koniem” i sam odszedł ze szpitala.
- Od października 2011 r., gdy kierownikiem kliniki został pan profesor, doktor Krzysztof był regularnie nękany i zastraszany przez zwierzchnika, co z miesiąca na miesiąc przybierało formę uporczywą, wywołując u powoda zaniżoną ocenę przydatności zawodowej. Mobbing wywołał u niego długotrwały, udokumentowany rozstrój zdrowia
– wskazała w uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Kuźniacka-Praszczyk. Poznaliśmy treść stanowiska sądu.
Mobbing, jak uznał sąd, objawiał się negowaniem jego wiedzy, krzykami na niego, niedopuszczaniem do głosu, zastraszaniem ,,odsunięciem od operacji”, ośmieszaniem przez określenia, że nadaje się do pracy w Lidlu.
Mobbing w Szpitalu Przemienienia Pańskiego: sąd uznał, że postawa władz uczelni prowadziła do poczucia bezkarności byłego szefa kliniki
Sąd odniósł się do również do postawy Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, któremu podlega klinika przy Długiej.
- Strona pozwana kilkakrotnie zignorowała sygnały o nieprawidłowym zachowaniu przełożonego, noszącym ewidentne znamiona mobbingu, co stanowiło istotne naruszenie obowiązku pracodawcy przeciwdziałania mobbingowi – tak sąd ocenił postawę uniwersytetu.
Sąd przypomniał, że już w 2015 roku pojawiły się dwa anonimy. Jeden od studentów, drugi od pracowników kliniki.
- Uniwersytet wespół z dyrekcją szpitala, wskutek nadzoru ministerialnego, podjęli czynności wyjaśniające, w toku których doktor Krzysztof jasno argumentował przejawy mobbingu, a okoliczności te zostały następnie potwierdzone w ankietach pracowników kliniki. Uniwersytet finalnie ograniczył się jedynie do przeprowadzenia szkolenia przeciwdziałających mobbingowi. Nie znalazł jednak przesłanek do powołania Komisji Antymobbingowej. Doktor Krzysztof ponownie sygnalizował mobbing w stosunku do niego w połowie 2016 r., wówczas dochodziło jednakże do zmiany rektora. Jacek Wysocki zostawił skargę do rozpoznania nowemu rektorowi Andrzejowi Tykarskiemu, który w odpowiedzi uznał, że uniwersytet podejmował już kroki w tej sprawie i uznaje sprawę za zakończoną. Nie doszło do rozwiązania konfliktu w klinice, a przy tak silnej jego eskalacji niezbędne było zastosowanie mediacji lub arbitrażu. W ocenie sądu, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń miał zatem przez wiele lat poczucie bezkarności właśnie ze względu na brak stosownej reakcji ze strony rektora i osób przez niego wyznaczonych do reakcji na zarzuty mobbingowe
– ocenił sąd w uzasadnieniu wyroku.
Czytaj też Szpital przy Długiej: studenci skarżyli się na szefa kliniki już w 2015 roku
Mobbing w szpitalu przy Długiej: sfałszowano listę obecności na szkoleniu? Sąd: szykanowany lekarz nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie
Jednym z wątków sprawy było szkolenie, na które nie wysłano doktora Krzysztofa. Skarżył się, że była to jedna z form mobbingu, oprócz krzyków, odsuwania od operacji, wysyłania „na kasę w Lidlu”, kwestionowania wiedzy przy pacjentach i studentach. Ale gdy to zgłosił, jak opowiada, fikcyjnie dopisano jego nazwisko do listy uczestników jednego ze szkoleń. Wręcz wciśnięto je na koniec kartki. Sąd przyjrzał się dokumentowi ze szkolenia i uznał, że Krzysztof nie mógł wziąć udziału w szkoleniu 23 lipca 2015 roku. Tego samego dnia stanął przecież przed komisją antymobbingową powołaną przez uczelnię.
- Obiektywnie zatem nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie – zwrócił uwagę sąd.
Szpital przy Długiej w Poznaniu: wielu świadków mówiło podczas procesu o fatalnych zachowaniach byłego szefa uniwersyteckiej kliniki
Sąd przesłuchał ponad ponad 30 świadków, lekarzy i pracowników ze szpitala przy ul. Długiej. Analiza ich zeznań pokazuje, jakie nastroje panowały w klinice. Nie wszyscy wzięli bowiem stronę mobbingowanego doktora Krzysztofa.
Zacznijmy od tych, którzy mówili o złej atmosferze.
Doktor Wojciech choć zasłaniał się niepamięcią, brakiem zainteresowania lub niewiedzą, to przyznał, że były kierownik kliniki zachowywał się niekulturalnie i niegodnie w stosunku do całego personelu kliniki.
Doktor Marcin widział na przykład, że profesor uporczywie i nadmiernie drążył historię choroby jakiegoś pacjenta, byle przyłapać Krzysztofa, że nie zna jakichś parametrów, choć obiektywnie miał prawo czegoś nie wiedzieć. Widział też pomijanie Krzysztofa w przyznawaniu operacji do wykonania, a to prowadziło do niższych zarobków.
Doktor Zbigniew, prywatnie mąż szwagierki byłego szefa kliniki, wskazał, że były szef kliniki ma gwałtowny charakter, bywał nieprzyjemny, proponował innym lekarzom pracę „na kasie w Lidlu”. Wskazał również, że szykanowany doktor Krzysztof był sumiennym, skrupulatnym diagnostą, jednym z lepszych specjalistów w terapii podciśnieniowej.
Doktor Katarzyna, która także miała na pieńku z byłym szefem kliniki, zeznała, że obrażał i szykanował doktora Krzysztofa, stawiał mu cele niemożliwe do zrealizowania, przy pacjentach i studentach sugerował brak kompetencji.
Doktor Michał zeznał, że były szef kliniki analizował sposób leczenia pacjentów przez doktora Krzysztofa w ich obecności, a także personelu i studentów, otwarcie je kwestionując.
Doktor Marek zeznał, że razem z doktorem Krzysztof byli prześladowani przez ówczesnego szefa kliniki, poddawani presji, ośmieszani w sposób powtarzalny. Przydzielano im bezsensowne czynności, w tym prowadzenie bezwartościowych naukowo statystyk.
Szpital Przemienienia Pańskiego: dyrektor Szczepan Cofta zeznawał tak, że sąd uznał, że świadomie i celowo pomija fakty
Podczas procesu o mobbing byli też tacy świadkowie, którzy zeznawali inaczej od większości.
Doktor Łukasz, który był lepiej traktowany przez byłego szefa kliniki twierdził, że nie ma wiedzy, by pan profesor nękał doktora Krzysztofa. Sąd uznał, że zeznania doktora Łukasza „były ostrożne”, często „zasłaniał się niepamięcią”. Również inny pan doktor Łukasz, który był związany z krytykowanym profesorem, zdaniem sądu „cedził wypowiedzi lub odpowiadał wymijająco”.
Z kolei doktor Hubert, który napisał doktorat pod kierownictwem byłego szefa kliniki, bronił swojego promotora. Twierdził bowiem, że to doktor Krzysztof był niepokorny, prowokował swoim zachowaniem i nie był mobbingowany. - W ocenie sądu, żaden inny świadek nie był tak jednostronny. Zeznania tego świadka były gołosłowne, bo choć wypowiadał się on w sposób stanowczy i pewny, to nie znajdowały odzwierciedlenia w zeznaniach innych świadków - sąd wskazał również, że zeznania doktora Huberta stoją w sprzeczności z dokumentacją zebraną w sprawie, na przykład w kontekście odsuwania doktora Krzysztofa od operacji.
Na osobne omówienie zasługuje postawa doktora Szczepana Cofty. Wymieniamy go z nazwiska, jest bowiem dyrektora szpitala przy ul. Długiej. Wcześniej był Naczelnym Lekarzem Szpitala. Doktor Krzysztof opowiadał nam, że zgłaszał Szczepanowi Cofcie, że jest źle traktowany w klinice, że pacjenci są poddawani eksperymentom i umierają. W sądzie, podczas procesu, Szczepan Cofta przekonywał, że nie był świadkiem tego typu zdarzeń.
- W ocenie sądu zeznania Szczepana Cofty są mało konkretne, świadek nagminnie poddaje w wątpliwość swoją wiedzę i pamięć w zakresie konkretnych okoliczności, które jako Naczelny Lekarz Szpitala obowiązany był znać, w przeciwnym razie narażałby się na zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych. Podawane przez świadka przykłady zdarzeń nie mają odzwierciedlenia w pozostałym materiale dowodowym sprawy. W ocenie sądu, świadek świadomie i celowo pomija fakty lub nadaje im inny wydźwięk
– tak sąd skomentował zeznania Szczepana Cofty.
Szpital Przemienienia Pańskiego: były szef kliniki zaprzecza mobbingowi, ale przyznaje, że bywa raptowny
Sąd przesłuchał również byłego kierownika kliniki, który obecnie pracuje w szpitalu poza Wielkopolską oraz prowadzi prywatną praktykę w Poznaniu. Pan profesor wskazał, że od początku współpraca z doktorem Krzysztofem była trudna, bo może stawiał mu zbyt wysokie wymagania. Zaprzeczył, by odsuwał go od szkoleń i szykanował. Owszem, mówił o pracy na kasie w Lidlu, ale tłumaczył, że „było to luźne porównanie, rzucone tytułem przykładu na sali operacyjnej, które z przyczyn nieznanych urosło do często przytaczanej anegdoty”. Profesor ocenił siebie jako osobę ambitną i zdecydowaną, wymagającą i bezwzględną w zakresie wiedzy o pacjencie. Owszem, bywa raptowny, a wtedy podnosi głos.
Czytaj też Szpital Przemienienia Pańskiego tłumaczy się ws. eksperymentów na pacjentach
W sprawie wypowiedzieli się również biegli: psychiatrzy i psychologowie. Oceniali stan zdrowia doktora Krzysztofa. Pierwszy zespół biegłych uznał, że przez długotrwałą sytuację stresową w pracy doznał zaburzeń depresyjno-lękowych. Biegli odnosili się do tego, że wielokrotnie był publicznie szykanowany przez kierownika kliniki, który przerywał jego wypowiedzi, podnosił głos, kwestionował kompetencje, groził zwolnieniem z pracy, pomijał w szkoleniach, pozbawił opieki nad studenckim kołem naukowym.
Do pierwszej opinii biegłych zastrzeżenia mieli prawnicy uniwersytetu oraz sąd. Dlatego powołano drugi zespół biegłych, również złożony z psychiatry i psychologa. Drugi zespół biegłych również uznał, że doktor Krzysztof „doznał rozstroju zdrowia o charakterze zaburzeń adaptacyjnych”. Wpływ na to miał stres spowodowany sytuacją w klinice, negowanie wiedzy przez kierownika, krytykowanie jego pracy, odmawianie możliwości wytłumaczenia podjętych decyzji odnośnie leczenia pacjentów.
- Rozstrój zdrowia powoda polegał na zaburzeniach snu, nastroju oraz zwiększonym poziomie doświadczanego lęku – ocenił drugi zespół biegłych.
Pozwany uniwersytet, po dwóch niekorzystnych opiniach, chciał powołania trzeciego zespołu ekspertów. Ale sąd uznał, że już wystarczy, że zmierza to do przewlekania postępowania.
Mobbing w szpitalu przy Długiej: doktor Krzysztof wygrał w stosunku 7:3, ale zapowiada złożenie apelacji
Sąd w wyroku z 31 lipca nie uwzględnił wszystkich roszczeń doktora Krzysztofa. Nie dopatrzył się, by były kierownik w sposób jawny pozbawiał go możliwości uczestniczenia w konferencjach i szkoleniach. Sąd uznał racje doktora Krzysztofa w 70 procentach. Przyznał mu 70 tys. zł ze 100 tys. zł, których się domagał. W ten sam sposób sąd podzielił również koszty procesy. 70 procent kosztów ma ponieść przegrany uniwersytet, 30 procent Krzysztof.
- Sąd nie wziął pod uwagę wszystkich elementów mobbingu, niektóre szykany nie zostały wzięte pod uwagę. Na przykład sąd uznał, że dokument o mojej obecności na szkoleniu jest nieprawdziwy, a z drugiej strony sąd wskazał, że nie miałem ograniczonego dostępu do szkoleń. Złożę apelację, bo uważam, że moje powództwo powinno być uznane w całości
- mówi doktor Krzysztof.
Jak sprawę komentuje Uniwersytet Medyczny? Choć sąd zwrócił uwagę również na zaniedbania obecnego rektora prof. Andrzeja Tykarskiego, uczelnia podkreśla, że sprawa dotyczy poprzedniego rektora.
- Uniwersytet Medyczny rozważa złożenie apelacji, choć należy wyraźnie powiedzieć, że sprawa dotyczy poprzednich władz uczelni. Warto tym niemniej podkreślić, że podjęto wówczas działania antymobbingowe, które minione władze uznawały za adekwatne do sytuacji. Nie oceniamy wyroku sądu pierwszej instancji. Dziś obaj lekarze nie są już pracownikami uniwersytetu. Obecnie staramy się być bardzo wyczuleni na wszelkie sygnały związane z potencjalnymi nieprawidłowościami w relacjach pracowniczych
– zaznacza Rafał Staszewski, dyrektor generalny Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Co ma do powiedzenia były szef kliniki przy ul. Długiej, którego uznano za mobbera? Nie odpowiedział na naszą prośbę o skomentowanie wyroku.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień