Hubert Ptaszek: auto jest dla mnie domem [rozmowa]
Za dwa, trzy lata chcę być mistrzem WRC-2 i przejść do wyższej klasy - zapowiada utalentowany kierowca rajdowy, 24-letni Hubert Ptaszek.
Na początku grudnia minionego roku podpisał Pan umowę z PKN Orlen. Zyskał Pan nie tylko sponsora, ale też większą presję?
Myślę pozytywnie. Jestem zabezpieczony, co jest dla mnie ogromną szansą. Każdego dnia spokojnie zasypiam, a rano wstaję z czystą głową i koncentruje się tylko na tym, żeby być lepszym kierowcą.
Czyli bardziej zdarzył się najpiękniejszy dzień w karierze?
Dokładnie. Taki najbardziej istotny. Wsparcie mocnego partnera jest bardzo ważne, a w motorsporcie tym bardziej. Poza tym w tym samym czasie wyjaśniło się, że moim pilotem wciąż będzie Maciek Szczepaniak [wcześniej jeździł z Robertem Kubicą - red.], z którym przejechaliśmy kilka rajdów. Fajnie, że to się tak spięło. Nic tylko rozwijać umiejętności. Jako zespół mamy duże ambicje. A skoro organizacyjnie wszystko będzie na najwyższym poziomie, to spokojnie możemy poświęcić się sportowej rywalizacji.
Wie Pan już, czym będzie jeździł w nowym sezonie?
Prowadzimy rozmowy z M-Sportem, który buduje Fordy, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęliśmy. W 2016 r. jeździłem trzema autami - Fordem Fiestą właśnie, Škodą Fabią i Peugeotem 308. Wydawało mi się, że to nie będzie żaden problem, ale takie przeskakiwanie z jednego do drugiego nie jest dobre. W teorii te auta dużo się między sobą nie różnią, ale każde trzeba poczuć. Dlatego najbliższy sezon chcemy przejechać jednym samochodem. Przyzwyczaić się do niego.
Bo auto jest jak dom czy biuro. Gdy wchodzisz do tych pomieszczeń, wiesz, jak się w nich poruszać, co gdzie leży i tak dalej. Tak samo musi być z autem, bo to w końcu moje miejsce pracy, zmienia się tylko otoczenie.
Co kryje się pod maską takiego auta?
Niby nie dużo, bo silnik 1,6, ale jego moc to 300 koni. Do tego jest bardzo lekki, więc przyspieszenie ma. O ile się nie mylę, to jakieś cztery sekundy do setki. Wszystkie elementy są jakby wciśnięte w głąb samochodu, żeby docisnąć go do podłoża. Muszą być jak najniżej. Na przykład pilot, jeśli nie ma dwóch metrów wzrostu, to nic nie widzi z prawego fotela, bo jest tak głęboko osadzony. No ale on i tak nie patrzy na drogę. (śmiech) Słowem - mamy czym się rozpędzić w tych lasach.
Jak Pan wizualizuje sobie sezon 2017?
Najważniejsze, żebyśmy na jego końcu znów mieli się czym chwalić. W 2016 r. trzy razy stanęliśmy na podium. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc liczymy, że tych miejsc w pierwszej trójce będzie więcej. Jeśli to się uda, to nasza praca będzie miała sens. Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądał nasz kalendarz. Jest 13 startów, ale w WRC-2 powinniśmy przejechać siedem rund. Dwie poza Europą, a pozostałe pięć to obowiązkowe od sezonu 2017 Portugalia, Niemcy i Wielka Brytania. Ponadto chcemy pojechać w Hiszpanii i oczywiście w Polsce.
Kiedy planuje Pan przenieść się z WRC-2 do WRC?
Nie jestem jeszcze na to gotowy. To tak, jakby z przedszkola od razu pójść do liceum. Ale jeśli nie zatrzymam się w pewnym momencie, czego nie planuję, to tak za dwa, trzy lata powinien zostać mistrzem WRC-2 i przejść wyżej.