W środę w Żaganiu gościł hrabia Guillaume de Louvencourt Poniatowski, potomek ostatniego władcy Polski. Hrabia jest wykładowcą sztuki dramatycznej w Wyższej Szkole Teatralnej w Paryżu.
– Czuję się tak samo Francuzem, jak Polakiem – powiedział Poniatowski. – Wychowałem się na pierogach i na sztuce.
Mimo swojego francuskiego obywatelstwa, w myślach hrabia czuje się Polakiem. I jak wspomina, wszystko zaczęło się, gdy był małym dzieckiem. Wówczas opiekowała się nim Polka, Maria, która przyjechała do Francji w wieku 18 lat. To ona opowiadała mu, jak wygląda życie w ojczyźnie. Zaszczepiła mu miłość do kraju przodków. Poprosiła go, żeby kiedyś do niej przyjechał. Kobieta wyjechała z Francji. Poniatowski przyjechał do Polski pierwszy raz w 1989 roku. Udał się wtedy na grób Marii i powiedział: „Zobacz, jednak przyjechałem!”.
Jego mama była księżniczką z rodu Poniatowskich. – Jako dziecko mieszkałem w posiadłości. I przyznaję, że to niezwykłe uczucie mieć mamę, która jest księżniczką! Księżniczki nie chodzą jednak dziś w eleganckich sukniach, jak może się wydawać – tłumaczył dzieciom.
W jego domu zawsze znajdowały się polskie akcenty
Dziadek był żołnierzem w armii gen. Maczka. Walczył na froncie w Szkocji. – Mimo że był arystokratą, był bardzo sprawiedliwym, prostym i dobrym człowiekiem. Miał piękną posiadłość w Żaganiu, jednak gdy wybuchła wojna, postanowił, że będzie walczył u boku polskiego dowódcy. Opuścił willę, zostawił całe dotychczasowe życie. Moja rodzina była przede wszystkim skromna. Jestem dumny, że mam takie korzenie.
Dziadek Poniatowskiego był po wojnie dyrektorem biblioteki polskiej w Paryżu, to on go wprowadził w kulturę literatury i muzyki polskiej. Babcia była przewodniczącą instytucji, która zajmowała się sierotami. Sam angażuje się także w działalność charytatywną. W środę w Żaganiu odbył się pokaz filmu „Sylwester”, o polskim weteranie wojennym Sylwestrze Bardzińskim. Po projekcji zbierano pieniądze na leczenie Jakuba Kryżara, chorego na raka małego żaganinina.
Poniatowski jest bardzo dumny ze swojego pochodzenia
I jak mówi, w Polsce arystokracja jest inaczej odbierana niż we Francji. – We Francji czuję się, jakbym był w arystokratycznym getcie – tłumaczy. – Uważam, że w moim kraju jest rasizm arystokratyczny. Moje dzieci miały mnóstwo nieprzyjemności w szkole z powodu swojego pochodzenia. Moja żona również pochodzi z książęcej rodziny z Albanii. Natomiast w Polsce j jesteśmy bardziej szanowani. Polacy są bardzo otwartym narodem...
Jak w środę (9 listopada) opowiadał dzieciom, polsko-francuski arystokrata czuje się obywatelem obu państw. A polskość ma we krwi.