Horror dla ponad 170 zwierzaków. Żyły w strasznych warunkach
W sobotę wieczorem policjanci wspólnie z Pogotowiem dla Zwierząt zlikwidowali hodowlę psów i kotów, która działała w podbydgoskim Dobrczu.
Warunki, w których przebywały psy i koty z działającej w Dobrczu hodowli, przeraziły nawet inspektorów Pogotowia dla Zwierząt. W sobotę późnym popołudniem w asyście policjantów odebrali ponad 170 czworonogów. Część z nich wymagała pilnej pomocy lekarzy weterynarii.
Czekają na opinie biegłego
O złym stanie czworonogów mundurowych zawiadomili pracownicy stowarzyszenia. - Przeprowadziliśmy oględziny, a na miejscu byli także biegły sądowy i lekarz weterynarii - mówi podkom. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Zabezpieczono 152 psy, trzy z nich były martwe, i 25 kotów. Obecnie znajdują się pod opieką stowarzyszenia. Teraz czekamy na opinię biegłego. Od niej zależą nasze dalsze działania.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, hodowla działała legalnie. Można w niej było kupić rasy psów, które cieszą się największą popularnością. Znajdowały się tam m.in. białe pudle, maltańczyki, buldogi francuskie i bulteriery. - Wszystkie czynności na miejscu zakończyliśmy dopiero w niedzielę wieczorem - tłumaczy Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. - Wciąż ustalamy, kto był właścicielem hodowli.
Teraz stowarzyszenie szuka osób, które zaopiekują się zwierzętami na czas prowadzonego śledztwa. Jeżeli sprawa trafi do sądu, właściciele psów i kotów odpowiedzą za znęcanie się nad zwierzętami. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności, wysoka grzywna i sądowy zakaz trzymania czworonogów.
Nie każda hodowla ma psy z rodowodami
Przepisy z 2012 roku zakazały rozmnażania zwierząt w celach handlowych z wyjątkiem zarejestrowanych hodowli. Spowodowało to, że powstało mnóstwo różnych stowarzyszeń, których nikt nie nadzoruje. Przyjmują one psy bez udokumentowanego pochodzenia i wcześniej wykluczone przez Związek Kynologiczny z powodu chorób lub wad, a także takie, które nie przeszły odpowiednich kwalifikacji. - Niestety, zdarza się, że przychodzą do nas osoby, które chcą zarejestrować psa, a okazuje się, że nie może on dostać rodowodu - tłumaczy Beata Klawińska, międzynarodowy sędzia, hodowca i kierownik sekcji bydgoskiego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce. - Dokumenty, które dostali przy zakupie i miały do tego upoważniać, są wydrukowane na domowym komputerze.
Aby nie dać się oszukać, najlepiej najpierw sprawdzić, czy dana hodowla figuruje w rejestrze Związku Kynologicznego w Polsce. - Najważniejsza jest metryka psa - dodaje Klawińska. - To na jej podstawie zwierzę otrzymuje rodowód.
Do sprawy wrócimy.