30 STYCZNIA 1933. Adolf Hitler obejmuje stanowisko kanclerza. Ma być jedynie figurantem w rządzie konserwatystów. W rzeczywistości on i jego partia szybko przejmują państwo.
Jesienią 1918 r. Adolf Hitler miał 29 lat. Wojnę spędził w szeregach 16. Rezerwowego Pułku Piechoty, w którym dosłużył się stopnia gefrajtra i dwóch Krzyży Żelaznych. Listopadową kapitulację Niemiec przyjął z goryczą i niedowierzaniem. Według niego bohatersko walczącą armię zdradzili liberalni politycy, Żydzi i komuniści, którzy wywołali rewolucję i doprowadzili do klęski.
Po powrocie z frontu inaczej niż większość jego kolegów Hitler nie odszedł do cywila. Nie wrócił do rodziny i do domu, bo ich nie miał. Pozostał w służbie i jako zagorzały antyrewolucjonista trafił do specjalnej jednostki zajmującej się tropieniem i przeciwdziałaniem propagandzie komunistycznej wśród żołnierzy. We wrześniu 1919 r. otrzymał polecenie zinwigilowania małej, radykalnie prawicowej Niemieckiej Partii Robotniczej (Deutsche Arbeiterpartei, DAP). Skupiała ona byłych żołnierzy rozczarowanych wojenną klęską i powojenną rzeczywistością.
Hitler zaczął chodzić na zebrania DAP (z których miał pisać raporty) i doznał tam olśnienia. Rzeczy, które słyszał na partyjnych spotkaniach w monachijskich piwiarniach całkowicie odpowiadały jego poglądom na świat i politykę: naród i jego armia zostali zdradzeni przez kunktatorskich polityków, którzy zaakceptowali traktat wersalski, a komuniści i Żydzi chcą zniszczyć Niemcy.
Odszedł z wojska, wstąpił do DAP i szybko został jej gwiazdą. Okazało się, że ten niepozorny człowiek ze śmiesznym wąsem ma talent mówcy i wiecowy temperament. Świetnie odnajduje się wśród tłumu i potrafi na niego wpływać, a jego radykalizm uwodzi wielu ludzi. W 1920 r. nazwę DAP zmieniono na Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników (NSDAP), a rok później Hitler stanął na jej czele. W ciągu trzech lat z jednej z wielu takich radykalnych i roszczeniowych powojennych partyjek uczynił czołową partię prawicową Bawarii. A potem rozpoczął drogę do władzy w Niemczech.
Długi marsz
Sformułowana przez Hitlera ideologia łączyła nacjonalizm, specyficznie rozumiany socjalizm, antysemityzm, antykomunizm i antyliberalizm. Hitler postulował odrzucenie traktatu wersalskiego, odzyskanie utraconych po 1918 r. terenów, zjednoczenie wszystkich Niemców w jednym państwie, odbudowę armii oraz przebudowę społeczeństwa w drodze rewolucji narodowej. Najważniejszy miał być naród jako całość, obywatel nie znaczył nic, liczyła się tylko narodowa wspólnota, która działać miała na rzecz państwa, jego siły, rozwoju i pozycji.
Początkowo NSDAP przyciągała głównie byłych żołnierzy o prawicowych poglądach rozczarowanych powojenną rzeczywistością. Z czasem doszły do nich niższe warstwy społeczne: bezrobotni, rzemieślnicy, drobni rolnicy, a wreszcie robotnicy, którym nie odpowiadała ideologia partii komunistycznej i socjaldemokratycznej. Kryzys ekonomiczny dręczący powojenne Niemcy napędzał zwolenników Hitlerowi. Szef NSDAP po pierwsze wyraźnie wskazywał winnych (kapitaliści, plutokracja, Żydzi), a z drugiej obiecywał, że zaradzi biedzie, da wszystkim pracę i znów uczyni Niemcy wielkimi.
W 1921 r. partia liczyła 3 tys. członków, a dwa lata później było ich już 30 tys. Powstały przy niej bojówki SA i SS ochraniające własne wiece i rozbijające wiece przeciwników. Niecierpliwy Hitler w 1923 r. próbował siłą przejąć władzę najpierw w Bawarii, a potem w Berlinie, ale ów pucz monachijski został stłumiony. Wódz trafił do więzienia, w którym - w całkiem dobrych warunkach - napisał manifest zatytułowany „Moja walka” („Mein Kampf”).
Po wyjściu z więzienia rozpoczął długi marsz do władzy, tym razem realizowany drogą pokojową. Nawiązał kontakty z przemysłowcami, których uspokajał, że nie przeprowadzi żadnej socjalistycznej rewolucji, a za to zniszczy komunistów i socjaldemokratów. Do NSDAP akces zgłaszali już nie tylko bezrobotni i awanturnicy, ale także dziennikarze, prawnicy, przedsiębiorcy, a nawet arystokraci.
Partia rozwinęła bardzo sprawną propagandę i brała udział w wyborach do Reichstagu, stopniowo zdobywając coraz większe poparcie. W 1930 r. uzyskała 18 proc. głosów, a w 1932 już 37 proc. i stała się największą partią w parlamencie. Perspektywa przejęcia rządów stała się bliska. Część niemieckiego społeczeństwa chętnie godziła się na wprowadzenie silnej władzy, byle tylko poprawiła się sytuacja ekonomiczna i ustał polityczny chaos.
Chcę być kanclerzem!
3 grudnia 1932 r. kolejnym kanclerzem został Kurt von Schleicher. Nie wyłonił go parlament, lecz został mianowany przez 85-letniego prezydenta Republiki Weimarskiej marsz. Paula von Hindenburga. Jak pisze brytyjski w książce „Czas Hitlera”, Hindenburg i Schleicher chcieli stworzyć cieszący się społecznym poparciem prawicowy rząd autorytarny, z wykluczeniem wszelkich ugrupowań lewicowych. Kanclerz musiał jednak zdobyć poparcie w Reichstagu i uzyskać wotum zaufania.
Teoretycznie w koalicji rządowej mogłaby się znaleźć prawicowa i autorytarna NSDAP, tyle że Hitler nie był zainteresowany stanowiskiem wicekanclerza czy tym bardziej ministra. Chciał zostać kanclerzem i rządzić. To z kolei wykluczali Schleicher i Hindenburg, mający Hitlera za politycznego nuworysza i politycznego awanturnika.
W styczniu 1933 r. w Berlinie odbywały się jawne, a częściej tajne spotkania polityczne, których uczestnicy - Hitler, Hindenburg, Schleicher, poprzedni kanclerz Franz von Papen z Partii Centrum i inni - usiłowali zawrzeć porozumienia i przeforsować własne projekty. Hitler wspierany przez Papena knuł przeciw Schleicherowi, starając się nie dopuścić do zbudowania przez niego koalicji parlamentarnej. Jednocześnie deklarował, że sam jest zainteresowany stanowiskiem kanclerza.
Jak w rok opanować państwo
28 stycznia Schleicher oświadczył swoim ministrom, że zwróci się do prezydenta o rozwiązanie Reichstagu i odłożenie wyborów, tak aby jego rząd mógł dalej sprawować władzę jako „gabinet prezydencki”. W razie odmowy poda się do dymisji. Hindenburg propozycję odrzucił, a Schleicher ustąpił.
Potrzebny był nowy kandydat na kanclerza, więc marszałek zwrócił się z taką propozycją do Franza von Papena. Ten jednak odmówił wskazując jednocześnie Hitlera jako kandydata. Było to nie w smak Hindenburgowi, ale nie było już innego wyjścia. „Mam nieprzyjemny obowiązek mianować tego kmiotka Hitlera kanclerzem” - cytuje jego słowa McDonough.
Kraj w ruinie
Nadzieją Hindenburga było, że w koalicyjnym rządzie Hitler zostanie zdominowany przez konserwatystów, którzy uniemożliwią mu przeprowadzenie rewolucyjnych działań. 29 stycznia 1930 r. Papen - który okazał się głównym rozgrywającym w tej intrydze - spotkał się z Hitlerem i uzyskał jego zgodę na objęcie stanowiska kanclerza. Następnego dnia o godz. 11.15 nowy rząd Rzeszy z szefem NSDAP na czele wkroczył do gabinetu Hindenburga, a Hitler został zaprzysiężony. Jego współpracownicy triumfowali. „Mamy łzy w oczach” - zapisał Goebbels.
Paradoksalnie w rządzie Hitlera było tylko dwóch nazistów: Wilhelm Frick został ministrem spraw wewnętrznych, a Hermann Goring ministrem bez teki. Pozostałych członków gabinetu wybrali Hindenburg i Papen, który został wicekanclerzem. Wydawało się, że Hitler rzeczywiście będzie miał niewielkie pole manewru. „Za dwa miesiące tak zapędzimy Hitlera w kozi róg, że będzie cienko piszczał” - stwierdził Papen. Okazało się jednak, że kanclerz wcale nie zamierza tańczyć tak, jak zagrają mu koledzy z rządu, a dotychczasowe zasady demokracji parlamentarnej ma w nosie.
31 stycznia z upoważnienia Hindenburga Hitler rozwiązał Reichstag i ogłosił nowe wybory. Następnego dnia wygłosił przez radio apel do „narodu niemieckiego”, w którym przedstawił swój program. Zapowiedział obronę chrześcijaństwa i rodziny jako podstawowej komórki narodu i państwa. Młodzież miała zostać nauczona szacunku dla wielkiej przeszłości oraz dumy z tradycji. Naród miał wstać z kolan i znów stać się wielki. Nihilizm i liberalizm miały zostać wytrzebione. Obiecał, że zwalczy bezrobocie, zreformuje państwo i władze lokalne, a chłopów wyciągnie z ubóstwa. Bo przecież kilkanaście lat rządów polityków Republiki Weimarskiej zostawiło kraj w ruinie.
Krwawe żniwa
By zarządzone przezeń wybory zakończyły się zwycięstwem właściwej partii, Hitler skłonił Hindenburga do wydania „Rozporządzenia o ochronie narodu niemieckiego”. Dało ono rządowi prawo do zakazywania zgromadzeń publicznych, wydawania gazet, a nawet ulotek wyborczych partiom opozycyjnym rywalizującym z NSDAP.
To sparaliżowało możliwość prowadzenia normalnej kampanii przez partie socjaldemokratyczną (SPD) i komunistyczną (KPD). W dodatku bojówki SA i SS rozpętały bez żadnych zahamowań terror, brutalnie atakując wiece, lokale i działaczy obu tych partii. Gdy porządek próbowała zaprowadzać policja, jej funkcjonariusze byli zastraszani.
27 lutego młody, bezrobotny holenderski komunista Marinus van der Lube w ramach protestu podpalił budynek Reichstagu w Berlinie. Został schwytany, a wydarzenie to hitlerowcy postanowili wykorzystać do wzmocnienia władzy. Rząd opracował „Rozporządzenie prezydenta Rzeszy o ochronie narodu i państwa”. „Zawieszało ono większość praw obywatelskich zapisanych w konstytucji, w tym wolność słowa, wolność prasy, prawo do zgromadzeń, zakaz uwięzienia bez sądu, tajemnicę korespondencji i rozmów telefonicznych” - pisze Frank McDonough. Hindenburg podpisał rozporządzenie bez sprzeciwu.
Na postawie tego aktu przeprowadzono masowe aresztowania działaczy partii komunistycznej (w samej tylko Nadrenii i Zagłębiu Ruhry 8 tys. osób). Umieszczano ich w prowizorycznych więzieniach i obozach (w koszarach, fabrykach, piwnicach), bito i torturowano. Zamordowano około tysiąca osób. „Noście teraz głowy wysoko i znów odczuwajcie dumę! Nie jesteście już uciemiężeni i zniewoleni; teraz jesteście wolni” - powiedział Hitler w przemówieniu wygłoszonym w Królewcu. W wyborach 5 marca naziści zdobyli 43,9 proc. głosów, czyli najwięcej.
Wobec zwycięstwa w wyborach ogólnoniemieckich hitlerowcy postanowili przejąć również władzę lokalną. Szturmowcy z SA zajmowali po prostu główne budynki publiczne, od dotychczasowych burmistrzów i prezydentów domagali się przekazania kontroli nad policją, a do magistratów wprowadzało się lokalne kierownictwo NSDAP. Przy okazji załatwiano porachunki, bijąc, a nawet zabijając tych, którzy wcześniej źle odnosili się do nazistów.
Minister spraw wewnętrznych Rzeszy mianował komisarzy państwowych, którymi byli zwykle gauleiterzy partii. W ten sposób opanowywano miasto i region. 31 marca i 7 kwietnia wprowadzono dwie ustawy o ujednoliceniu, które zlikwidowały tradycyjną autonomię państw związkowych Niemiec. Zaskoczony skalą przemocy wicekanclerz Papen napisał do Hitlera list, w którym skarżył się na SA. Hitler odpowiedział: jego zdaniem SA wykazało „bezprecedensową dyscyplinę”.
Oczyścić państwo
Kolejnym krokiem było oczyszczanie państwa z elementów niepożądanych. Z urzędów, szkół, uczelni wyrzucano liberałów, socjalistów, komunistów i Żydów. Czystkę przeprowadzono też w kulturze: teatrach, filharmoniach, związkach pisarzy, wytwórniach filmowych, radiu. Wszyscy, którzy mieli złe pochodzenie lub nie popierali polityki rządu, tracili pracę.
W marcu w nowym Reichstagu hitlerowcy poddali pod głosowanie Ustawę o nadzwyczajnych pełnomocnictwach dla rządu. Pozwalała ona rządzić kanclerzowi bez udziału parlamentu i prezydenta w drodze wydawania rozporządzeń i ustaw. Po burzliwej dyskusji, w atmosferze otwartego zastraszania tych posłów opozycyjnych, którzy odważyli się przyjść na posiedzenie, ustawę przyjęto stosunkiem głosów 441 do 94. „Nie miało być już więcej demokratycznych wyborów. To był początek końca wszystkich niemieckich partii politycznych z wyjątkiem NSDAP” - stwierdza Frank McDonough.
Rzeczywiście, latem 1933 r. rozwiązano wszystkie partie polityczne (lub rozwiązały się same). Miliony zwolenników SPD i KPD nie protestowały. Zlikwidowano też potężne związki zawodowe, tworząc na ich miejsce centralną organizację Niemiecki Front Pracy. Niemieckie społeczeństwo w zadziwiająco bierny sposób zgodziło się na likwidację demokracji, wolności słowa, zrzeszania się. Zaakceptowało też poddanie go totalitarnej kontroli państwa, i to w każdym aspekcie życia. Tak oto NSDAP w ciągu jednego roku opanowała całe państwo.
Na 12 listopada, czyli dzień po 15 rocznicy zawieszenia broni z 1918 r., Hitler zarządził referendum na temat jego decyzji o wyjściu Niemiec z Ligi Narodów. Do urn poszło 96,1 proc. zarejestrowanych, a 95,1 proc. z nich poparło decyzję kanclerza. Niemcy w całej pełni poparli politykę nowego kanclerza.