Historia teczki TW „Bolka”. Droga z sejfu do Belwederu i znów do sejfu
Dwóch pracowników Wydziału Studiów UOP pojawiło się w gdańskiej delegaturze UOP 31 maja 1992 r. około godz. 11. Wcześniej szef tej delegatury, mjr Adam Hodysz, otrzymał szyfrogram, podpisany przez szefa UOP Piotra Naim skiego, zobowiązujący gdańską delegaturę do udzielenia pomocy pracownikom Wydziału.
Oddelegowani z Warszawy pracownicy UOP szukali w Gdańsku m.in. materiałów związanych z Tajnym Współpracownikiem „Bolek”. Przekonali się jednak, że nie zachował się ani dziennik archiwalny agentury byłej Komendy Wojewódzkiej MO/MSW, ani teczki TW „Bolek”. (Kto wie, czy to właśnie nie tak teczka odnalazła się teraz w domu generała Kiszczaka). W dokumentach pozostałych w archiwum gdańskiego UOP zachowało się kilkadziesiąt dokumentów, związanych z aktywnością „Bolka”.
Wiemy to dokładnie dzięki kwerendarskiej pasji jednego z oficerów UOP, porucznika Krzysztofa Bollina. Przy okazji szukania, na wniosek prokuratury, dokumentów, związanych z Grudniem‘70, natknął się on na dziwne informacje dotyczące Lecha Wałęsy. Zgodnie z pragmatyką SB kopie raportów tajnych współpracowników trafiały, poza ich „osobistymi” teczkami, także do dokumentacji innych prowadzonych przez SB działań operacyjnych. Bollin natrafił na porozrzucane tam różnego rodzaju dokumenty: kserokopie doniesień „Bolka”, notatki służbowe sporządzane przez oficerów SB po rozmowach z „Bolkiem”oraz kserokopie informacji przekazywanych przez „Bolka” działającemu w Stoczni Gdańskiej rezydentowi SB. W sumie 87 stron.
Do tego katalogu pracownicy warszawskiego Wydziału dołączyli jeszcze m.in. odnaleziony oryginał „Arkusza ewidencyjnego osoby podlegającej internowaniu z 28 listopada 1980 r.”. Wszyscy działacze „Solidarności”, wytypowani przez SB do internowania w grudniu 1981 r., doczekali się w tej ewidencji krótkiej charakterystyki. O Lechu Wałęsie napisano w niej:
„członek Komitetu Strajkowego. 29 XII 1970 r. pozyskany do współpracy z SB. W okresie 1970-[19]72 przekazał szereg informacji dotyczących negatywnej działalności pracowników Stoczni”.
Dokumenty zostały przewiezione do Warszawy i w oczach ministra Macierewicza tworzyły wystarczająco podstawę do umieszczenia nazwiska prezydenta Wałęsy na liście urzędników państwowych widniejących w dokumentach SB jako osobowe źródła informacji. Lista, z 64 nazwiskami, 4 czerwca trafiła do rąk szefów klubów parlamentarnych.
Zobacz: Raport Rokity – Muzeum IV RP
Druga koperta, tylko z nazwiskiem Lecha Wałęsy oraz Wiesława Chrzanowskiego, została dostarczona najwyższym państwowym urzędnikom, w tym prezydentowi.
W nocy z 4 na 5 czerwca rząd Jana Olszewskiego upadł.
Piotr Naimski zdążył jeszcze przed zwolnieniem go ze stanowiska powołać komisję, która spisała archiwalne dokumenty, związane z Lechem Wałęsą. Same dokumenty trafiły do sejfu w gabinecie Naimskiego. W nocy z 5 na 6 czerwca zinwentaryzowali je nowy szef MSW, Andrzej Milczanowski, oraz późniejszy szef UOP Jerzy Konieczny.
Na początku czerwca umożliwiono prezydentowi Wałęsie lekturę tych akt, ale tylko w siedzibie UOP. Miesiąc bądź dwa miesiące później Wałęsa poprosił o kolejną możliwość lektury, tym razem u siebie, w Belwederze. Lech Wałęsa podpisał się pod szczegółowym spisem tych dokumentów. Studiował je aż do września. Gdy papiery wróciły do UOP, okazało się, że brakuje w nich niektórych kart, które zostały po prostu wyrwane. Na tych stronach znajdowały się raporty „Bolka”. Ta część archiwaliów trafiła do UOP, po interwencji, dopiero po dwóch dniach, w szarej kopercie formatu A4, oklejonej, przeszytej i opieczętowanej. Wszystkie akta, wraz z ową szarą kopertą, która nie została jednak rozpieczętowana, aby stwierdzić jej zawartość, zdeponowano ponownie w sejfie szefa UOP. Dokumenty opatrzono zastrzeżeniem, że dysponować może nimi jedynie prezydent RP.
W takim stanie akta przeleżały spokojnie w sejfie szefa UOP aż do wyborów parlamentarnych we wrześniu 1993 r. Nie minął tydzień, gdy prezydent Wałęsa zażyczył sobie kolejnej lektury. Dokumenty zawieźli do Belwederu znów Andrzej Milczanowski i Jerzy Konieczny. Prezydent Wałęsa ponownie pokwitował odbiór akt.
Zwrócił je po trzech miesiącach, w styczniu, zapakowane w papier z naklejonymi kartkami z napisem „tajne specjalnego znaczenia, rozpieczętować można tylko po uzyskaniu zgody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Jedną z tych kartek podpisał Lech Wałęsa. Paczkę odebrali Andrzej Milczanowski i nowy szef UOP, gen. Gromosław Czempiński, który przybił na paczce pieczęć UOP i schował na powrót w sejfie w gabinecie szefa UOP.
W 1996 r. zainteresował się nimi minister Zbigniew Siemiątkowski, który do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, ale już nie Lecha Wałęsy, tylko Aleksandra Kwaśniewskiego, zwrócił się z prośba o zgodę na rozpieczętowanie paczki. Specjalnie powołana komisja dokonała tego 5 czerwca. Okazało się, że w paczce brakuje wielu dokumentów, w tym m.in. owej szarej koperty A4 (która zresztą odnalazła się później i, jak się okazało, nie zawierała żadnych dokumentów związanych z osobą prezydenta Wałęsy). Brakowało także protokołów i notatek dokumentujących wędrówki akt pomiędzy UOP i Belwederem. Przede wszystkim zaś - zniknęły raporty „Bolka”, po których pozostały jedynie, zapewne przez nieuwagę, kilka pojedynczych kartek. Śladem czyichś przemyślanych działań, mających na celu ukrycie braków w dokumentacji, były zmiany w numeracji dokumentów.
Ten archiwistyczny dreszczowiec nie ogranicza się do akt, które w czerwcu 1992 r. trafiły z Gdańska do Warszawy. W gdańskim UOP pozostała przecież teczka z kopiami tych dokumentów. Gdy w 1996 r. zmieniło się kierownictwo gdańskiej delegatury, okazało się, że wcześniej, za rządów mianowanych w 1993 r. szefów delegatury (notabene byłych oficerów SB, rozpracowujących w latach 80. Lecha Wałęsę) z teczki tej zginęły raporty „Bolka”. Aby było jeszcze ciekawiej, w zamian za nie pojawiły się inne papiery, dotyczące m.in. prowadzonej przez SB w latach 80. obserwacji Lecha Wałęsy. Skąd się tu wzięły? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że znajdowały się wśród tych, które nie powróciły z Belwederu do UOP.
Swobodne wędrówki ściśle tajnych akt stały się przedmiotem postępowania prokuratorskiego, umorzonego w 1999 r. „z powodu braku ustawowych znamion czynu zabronionego”.
Pozostaje faktem, że za czasów prezydentury Lecha Wałęsy dokumenty dotyczące TW „Bolka” zostały wybrakowane. To, co zaginęło, a przede wszystkim: za czyją sprawą zaginęło, jest nie mniej intrygujące i nie mniej istotne niż teczka „Bolka” niespodziewanie zdekonspirowana w domowych pieleszach generała Kiszczaka.
Co właściwie ocalało w gdańskim UOP?
Autor: Jarosław Zalesiński