Byłem pewny, że Trump wygra wybory. Po tej debacie wiem, że je przegra – mówi prof. Zbigniew Lewicki. Ta debata nie rozstrzygnie wyników wyborów – twierdzi z kolei dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
Poniedziałkowa debata był pierwszą z trzech zaplanowanych konfrontacji Hillary Clinton i Donalda Trumpa. O to jak wyszło, pytamy czołowych polskich amerykanistów: prof. Zbigniewa Lewickiego i dr Grzegorza Kostrzewę-Zorbasa.
Show, ale bez konkretów
Biorąc pod uwagę tradycję debat w Stanach Zjednoczonych, ta była wyjątkowo żywa. Clinton i Trump przerywali sobie, wchodzili w dialog, nie przestrzegali limitu czasu, kandydaci na prezydenta USA byli zawsze dużo bardziej zdyscyplinowani - mówi w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press (AIP) amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki. Jak jednak zauważa Lewicki, mimo że show był większy niż we wszystkich poprzednich debatach, to „show zawsze jest ryzykiem”.
Podobnego zdania jest politolog, dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. - Ta debata była mało merytoryczna. W dużo większym stopniu była walką między kandydatami, testowano wiarygodność, wyciągano fakty z przeszłości. Wiarygodność kandydatów, ich prawdomówność, szczerość i autentyczność też są ważne, ale debata nadmiernie się skupiła na tym wszystkim kosztem programu politycznego - zauważa ekspert.
Triumf Hillary Clinton
Eksperci praktycznie jednym głosem mówią też o zwycięstwie Demokratki. Zdaniem Lewickiego, „Clinton pokazała się jako osoba przygotowana do samej debaty, mocna, potrafiąca rozgrywać sytuacje konfliktowe”. - Przerywała Trumpowi umiejętnie i w dobrych momentach, wtedy kiedy on brał oddech. Trump przerywał Clinton, wtedy kiedy ona mówiła, a to zawsze robi dużo gorsze wrażenie. Dobrze opanowała ruchy ciała, w dobrym momencie ośmieszała Trumpa. Wyszła z tej debaty z naprawdę dobrym wynikiem - mówi profesor.
Z kolei Kostrzewa-Zorbas zauważa w rozmowie z AIP, że Hillary Clinton wygrała, ale „nie miażdżąco i nie tak mocno, aby to rozstrzygnęło wyniki wyborów”. - Debaty bardzo rzadko rozstrzygają wynik wyborów prezydenckich w USA, są przeceniane, ale na ten jednak wynik wpływają i ta debata bardzo pomoże Clinton i zaszkodzi Trumpowi. Prawdopodobnie już wkrótce Clinton będzie miała wzrost poparcia w sondażach - przewiduje politolog.
Nieprzygotowany Trump
Powtarzają się także głosy o słabym występie Donalda Trumpa - jego nieprzygotowaniu i powtarzaniu utartych frazesów. - Trump tej debaty nie wygrał, a powinien był ją wygrać, jeśli chciał być rzeczywistym kandydatem na prezydenta. Musiał pokazać, że jest silny, zdecydowany, że wie co mówi i zna się na polityce energetycznej czy zagranicznej. Tego wszystkiego nie pokazał. Trump nie przegrał tej debaty wyraźnie, ale jego obowiązkiem politycznym było ją zdecydowanie wygrać, a tego nie zrobił - twierdzi Lewicki.
Profesor dziwi się również, że Trump nie przygotował odpowiedzi na pytanie, którego powinien się spodziewać, a które go pogrążyło - o nieujawnianie swoich zeznań podatkowych. Zdaniem Lewickiego, miliarder oprócz tego „powtarzał kilka razy te same zdania, mówił to samo, co zawsze, zupełnie tego nie aktualizował”. - Clinton, mimo że też używała tych samych argumentów co zazwyczaj, ubrała je w nowe szaty i brzmiała trochę inaczej - zauważa Lewicki i zwraca uwagę, że miliarder w poniedziałek zaskoczył i zaprezentował swoje łagodniejsze oblicze, niż na debatach z rywalami z Partii Republikańskiej. - Tam, w otoczeniu mężczyzn był samcem alfa, atakował i używał wobec kandydatów pseudonimów. Tutaj ten wielki mężczyzna stanął do debaty ze znacznie o niego mniejszą kobietą i nie mógł sobie pozwolić na obrażanie jej w cztery oczy. Nie mógł jej nazwać „oszustką Hillary” jak na Twitterze. Tę zaskakującą zmianę postawy widać było już po samym jego stroju – granatowym garniturze i niebieskim krawacie. Na debatach republikańskich zazwyczaj miał krawat w czerwonym kolorze - mówi prof. Lewicki, zwracając też uwagę na wiele mówiącą czerwień kostiumu Clinton.
Postawę Trumpa na pierwszej z trzech debat krytykuje również Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. - Trump jest nieprzygotowany i odrzuca potrzebę przygotowań - mówił ekspert i nazywa wystąpienie kandydata na prezydenta „wieczorem powtórek”. Miliarder po raz kolejny powtórzył m.in. swoje kontrowersyjne poglądy na temat sojuszy międzynarodowych, m.in. NATO. - Trump powtórzył - tak jakby niczego nie był w stanie i nie chciał się nauczyć – że sojusze to płatna usługa USA dla innych państw i muszą one za nią płacić, tak jak firmie ochroniarskiej płaci się za strzeżenie domu. To totalne nieporozumienie, niezwykle groźne dla przetrwania sojuszy - mówił Kostrzewa-Zorbas i alarmuje: „Ten system sojuszy amerykańskich jest jednym z fundamentów bezpieczeństwa globalnego, a świat bez nich pogrążyłby się w chaosie. Te poglądy Trumpa są więc z punktu widzenia świata najważniejszym elementem tej wczorajszej debaty oraz nadzwyczaj groźnym, także dla Polski”.
Walka o niezdecydowanych
Zdaniem prof. Lewickiego, po poniedziałkowej debacie żaden z kandydatów nie zdobędzie nowych wyborców. Zauważa jednak, że Clinton ma lepszą sytuację wyjściową, dzięki swojemu doświadczeniu oraz obawie Amerykanów przed Trumpem. - To była wielka szansa Trumpa, on zlekceważył ten moment i prawdopodobnie poniesie tego konsekwencje w listopadzie - mówi Lewicki i przewiduje, że teraz wybory wygra Clinton.
- Trump, aby wygrać, musiałby zdobyć niezdecydowanych. To dla niego kwestia życia i śmierci. Po tej debacie Trump nie zdobędzie żadnych nowych wyborców i to jest istota jego problemu, on jest zamknięty w swoim świecie - mówi z kolei dr Kostrzewa-Zorbas i przewiduje, że Clinton zabierze teraz Donaldowi Trumpowi głosy wszystkich niezdecydowanych. - Ta debata pokazała, że to Clinton będzie lepszym prezydentem - konkluduje politolog.
Autor: Aleksandra Gersz