Kajetan P., zabójca radomianki Katarzyny J. oczekuje w Areszcie Śledczym w Radomiu na decyzje czy będzie odpowiadał za swoje czyny przed sądem, czy też zostanie skierowany na leczenie psychiatryczne. Sprawdzamy w jakich warunkach jest przetrzymywany.
Kajetan P. oprócz zarzutu morderstwa ma jeszcze zarzut ataku na biegłą. Zdarzenie miało miejsce podczas pobytu więzieniu, jeszcze na ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Zarzut brzmi "czynna napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia". Kajetan P. rzucił się z odłamkiem szkła na badającą go psycholog. Kobieta była też przez niego duszona. Ponieważ używał narzędzia, którą są niebezpieczne dla życia lub zdrowia grozi mu za to dodatkowe 10 lat więzienia.
Czy po tym wypadku zastosowano jakieś specjalne zabezpieczenia wobec Kajetana P.?
- To są już kwestie, za które odpowiada administracja więzienna - odpowiada prokurator Michał Dziekański. Wiadomo, że podejrzany już podczas transportu z Malty zaatakował funkcjonariusza policji.
Obecnie posiada status więźnia "N" - czyli niebezpieczny. Przebywa w jednoosobowej, monitorowanej i specjalnie wyposażonej celi. Jest ona częściej kontrolowana niż inne, a jej wyposażenie, takie jak łóżko, stół, czy taboret są na stałe przymocowane do podłoża. Przemieszczanie się takiego osadzonego jest ograniczony do minimum i odbywa się pod dozorem funkcjonariuszy. Osadzony nie może korzystać z własnej odzieży i obuwia. O kontakcie z innymi osobami niż strażnicy nie może być nawet mowy.
27 - letni Kajetan P., pracownik warszawskiej biblioteki w lutym tego roku zamordował w mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu lektorkę języka włoskiego - pochodzącą z Radomia Katarzynę J. Ciało 30 - letniej kobiety, z odciętą głową przewiózł do wynajmowanego mieszkania i podpalił. Tam odkryli je strażacy. Potem Kajetan P. uciekł i ukrywał się przez dwa tygodnie. W pościg ruszyły specjalne zespołu policyjnych "łowców cieni" z Warszawy i Poznania, a także policjanci z niemal wszystkich krajów świata, bo zabójca został wpisany na listę najniebezpieczniejszych poszukiwanych przestępców. Złapano go w lutym w La Valletcie, stolicy Malty. Maltański sąd zdecydował o ekstradycji mężczyzny do Polski. Przewieziono go specjalnie wysłanym na Maltę wojskowym samolotem Casa. Prokuratorom w Polsce tłumaczył, że zabił, bo w ten sposób chciał się samodoskonalić i walczyć ze swoimi słabościami.