Justyna Piasecka

Handlowali "cudownymi garnkami", teraz prezes stanie przed sądem. Zdaniem prokuratury oszukał prawie 700 osób

Jeden z pokazów garnków, zorganizowany przez firmę ECO-VITAL, odbył się w 2013 roku w Bydgoszczy. Teraz prezes spółki Paweł M. stanie przed sądem. Prokuratura Fot. Katarzyna Piojda Jeden z pokazów garnków, zorganizowany przez firmę ECO-VITAL, odbył się w 2013 roku w Bydgoszczy. Teraz prezes spółki Paweł M. stanie przed sądem. Prokuratura oskarżyła go o oszustwo prawie 700 osób oraz oszustwo podatkowe
Justyna Piasecka

Miały być cudowne garnki, mające prozdrowotne właściwości, a tymczasem - jak ustaliła prokuratura - było wielkie oszustwo. Firma ECO-VITAL oferowała podczas pokazów naczynia kuchenne, za które klienci płacili krocie. Po długoletnim śledztwie prokuratura doprowadziła prezesa ECO-VITAL, Pawła M. przed oblicze sądu. Zarzuca mu oszukanie blisko 700 osób oraz oszustwo podatkowe. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Ujawniamy szczegóły „afery garnkowej”.

Dziś, w poniedziałek 16 maja w poznańskim sądzie ma rozpocząć się proces Pawła M., prezesa spółki ECO-VITAL. Firma zajmowała się sprzedażą bezpośrednią m.in. garnków i patelni.

Mężczyzna został oskarżony o oszustwo, polegające na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem blisko 700 klientów, w związku ze sprzedażą na prezentacjach naczyń kuchennych w latach 2012-2014. Ponadto prokuratura zarzuciła Pawłowi M. oszustwo podatkowe. Oskarżony nie przyznaje się do winy. „Głos Wielkopolski” dotarł do szczegółów wielkiego śledztwa.

Firma ECO-VITAL prowadziła sprzedaż bezpośrednią garnków podczas pokazów

Firma ECO-VITAL, mająca swoją siedzibę w Poznaniu, w latach 2012-2014 organizowała pokazy naczyń kuchennych na terenie całego kraju, podczas których sprzedawała swoje produkty. O prezentacjach ludzie dowiadywali się np. z zaproszeń, które otrzymywali pocztą.

Przedstawiciele handlowi prezentując m.in. garnki i patelnie, zapewniali o ich prozdrowotnych walorach, które miały wynikać z materiału, z jakiego zostały wykonane. Handlowcy zachęcali do zakupu, informując o promocyjnej cenie produktu. Zachwalali też, że są to naczynia trzeciej generacji. Przykładowo, zestaw składający się z patelni i małego garnka kosztował 2 850 zł, a zestaw składający się z 13 elementów – 9 999 zł.

Po prezentacji odbywały się indywidualne rozmowy handlowców z osobami chętnymi na zakup. Z tymi, którzy zdecydowali się na nabycie produktu, podpisywano umowę kupna-sprzedaży. Ponadto klient otrzymywał katalog „Gwarancja i warunki umowy”. Jak ustaliła prokuratura, rzadko wystawiano faktury i paragony za zakup

Potwierdzili to w swoich zeznaniach klienci, ale też sami pracownicy. Jak zeznała jedna z pracownic, na pokazach nie było nawet możliwości wystawienia klientowi paragonu czy faktury, ponieważ nie dysponowano wówczas kasami fiskalnymi. Dokument miał być wystawiany na życzenie klienta przez centralę firmy. Do kupionych naczyń dołączano za darmo – jako gratis – inne przedmioty, w tym m.in. kołdry, poduszki, komplety noży, czy maty masujące.

Umowy były niejasne

Śledczy wykazali, że w zawieranych umowach przedmiot sprzedaży nie został jednoznacznie określony, nie była również podana łączna cena zakupionych towarów, ale wpisywano gratisy, jakie otrzymał klient. Umowa zawierała dwie rubryki: „nazwa produktu” i „produkty promocyjne”, a pod nią – najczęściej skrótami – wpisywano kupione przez klientów garnki.

Z ustaleń prokuratury wynika, że formą płatności za kupione produkty był najczęściej kredyt konsumencki. Niekiedy klienci płacili gotówka, bądź w ratach. Klienci ECO-VITAL zeznali, że zawierane umowy były dla nich niezrozumiałe i tak naprawdę nie zapoznawali się z nimi m.in. przez pośpiech towarzyszący podczas transakcji.

Jak ustalono, spółka współpracowała z bankami, które udzielały klientom firmy kredyty konsumenckie. Jak wynika z akt sprawy, w okresie od 2012 do 2013 roku za pośrednictwem ECO-VITAL zawarto 1 7646 umów. Z tego tytułu spółka ECO-VITAL w całym 2013 roku miała otrzymać aż ponad 5 mln zł prowizji.

Z zeznań klientów wynika, że umowy kredytowe były mało zrozumiałe dla przeciętnego człowieka. O tym, że klienci podpisali umowę z jakimś bankiem, dowiadywali się często dopiero, kiedy otrzymywali list z banku. Dopiero wówczas poznawali faktyczny koszt pożyczki/kredytu. Często zdarzało się, że raty były wyższe niż podane podczas podpisywania umowy zakupu.

– Jak sporządzaliśmy tę umowę, to pierwotnie cena była 1 300 zł, i taką umowę podpisałam: na 1 300 zł. Liczba rat miała być 36, i miało być 49 zł. A kiedy przywieziono mi naczynia, wyszło, że mam 48 rat. Kiedy do nich zadzwoniłam, żeby to zwrócić, to powiedzieli mi, że nie można, i przysłali mi w umowie 2 200 plus weksle (wynika z nich 36 rat po 94,11 zł każda)

– zeznawała pani Regina.

Cena garnków była nieadekwatna do ich jakości

Przesłuchani w toku śledztwa klienci ECO-VITAL wskazywali, że cena naczyń nie była adekwatna do ich jakości. Wiele osób mówiło np. o schodzącej z naczyń farbie.

W sprawie uzyskano opinię z Wydziału Towaroznawstwa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Wynika z niej, że cena sprzedawanych przez firmę naczyń była zawyżona w stosunku do takich samych lub podobnych produktów oferowanych na rynku w Polsce. Co więcej, naczynia ECO-VITAL dostępne były w sprzedaży pod innymi markami.

Z opinii wynika także, że klienci zostali wprowadzeni w błąd poprzez przekazywane informacje, że ciśnienie pary powstające podczas gotowania powoduje ubytek witamin i soli mineralnych. Tymczasem odpowiada za to wysoka temperatura, co jest naturalnym efektem podczas przetwarzania termicznego jedzenia, niezależnie od rodzaju garnków.

Głównymi klientami ECO-VITAL były osoby starsze i schorowane, które słysząc o rzekomo prozdrowotnych właściwościach, decydowały się na zakup produktów.

Kupowali tanio, a sprzedawali znacznie drożej

Z kolei Instytut Obróbki Plastycznej w Poznaniu w swojej opinii wykazał, że produkt zrobiony jest z innych materiałów niż zapewniał sprzedający. Ustalono, że produkt nie jest pokryty czterema powłokami ceramicznymi, lecz dwoma. Składa się z powłoki zewnętrznej, bez – jak zapewniano – jonów srebra oraz warstw z węglikami krzemu i tlenkami aluminium. Ponadto nie stwierdzono obecności węglika wolframu, jak twierdziła spółka. Firma zapewniała, że ewentualne ślady na powierzchni naczynia nie zmieniają jego właściwości. Tymczasem ekspertyza wykazała, że każde uszkodzenie wpływa na właściwości całego naczynia.

Śledczy ustalili, że ECO-FITAL nabywała naczynia od niemieckiej firmy, do której produkty dostarczane były przez firmę ze Szwajcarii. Prezes firmy z Niemiec wskazał, że naczynia były sprzedawane ECO-VITAL średnio za kwotę od 20 do 22 euro (ok. 84-92 zł, kurs w 2013 roku), co zostało potwierdzone w dokumentacji sprzedażowej. Prezes miał również zeznać, że z tego co wie, to ECO-VITAL sprzedawała jedną patelnię w cenie 800-1000 zł.

Jeden ze świadków, zajmujący się produkcją naczyń, wskazał w swoich zeznaniach, że to nieprawda, że naczynia te zawierają jony srebra lub nanocząsteczki srebra, a to, co widać na powłoce to brokat. Dodał też, że produkowane naczynia nie są określane mianem „trzeciej generacji”.

W toku śledztwa ustalono, że Paweł M. zarządzał firmą na zasadzie „głównodowodzącego wszystkim”. Miał mieć on pełną kontrolę nad procesem sprzedażowym i finansami, jak również miał odpowiadać za podejmowanie kluczowych decyzji. Zdaniem śledczych, oskarżony miał świadomość, że przekazywane klientom informacje o produkcie nie są zgodne ze stanem faktycznym. Jedna z zatrudnionych w ECO-VITAL osób wskazała, że miesięcznie spółka sprzedawała towar za ok. 15 milionów złotych, a jedno naczynie kosztowało średnio 1000 zł.

Jak wynika z zeznań pracowników ECO-VITAL zarobki w firmie były bardzo wysokie. Jedna z osób wskazała, że prelegenci zarabiali nawet po 50 tys. zł miesięcznie. Dodała też, że w firmie istniał system kar.

– Kary nie były za to, że klient został źle obsłużony, tylko że np. danemu klientowi za mało sprzedaliśmy. Pamiętam taką sytuację, że na zebraniu po prezentacji pan M. wzywał pracownika, do którego miał pretensje i przy innych pracownikach rzucał monetą. Jak wyszła np. reszka, to pracownik dostawał 200 zł kary. Jak orzeł, to 500 zł

– zeznawała świadek Dominika G.

Zarzuty dla prezesa ECO-VITAL Pawła M.

Zdaniem prokuratury, wyjaśnienia Pawła M. „są sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym i są obliczone na uniknięcie odpowiedzialności karnej”. Oskarżony w swoich zeznaniach wskazał, że „za ewentualne nieprawidłowości, oszustwa przy zawieraniu umów odpowiadają przedstawiciele handlowi, którzy zawierali poszczególne umowy”.

– Robiłem wszystko, aby utrzymać wysoką sprzedaż, co jest normalne w biznesie, ale także wysoką jakość sprzedaży. Zależało mi na budowaniu bazy zadowolonych klientów, którzy w przyszłości zdecydowaliby się na kolejne zakupy. Tego nie dałoby się osiągnąć w przypadku sprzedaży tandety, czy wprowadzaniu klientów w błąd. Oczywiście przy takiej skali nie sposób było nie trafić na nieuczciwe osoby także w szeregach mojej firmy. Ale robiłem, co mogłem, aby takie przypadki były najrzadsze jak to możliwe, więc od razu wyciągałem konsekwencje wobec nieuczciwych handlowców

– zeznawał przed prokuratorem Paweł M.

Prokurator uznał, że zarzuty wobec Pawła M. nie odnoszą się wprost do czynności podejmowanych przez handlowców podczas pokazów.

Oszustwo podatkowe

Paweł M. został również oskarżony o przestępstwo podatkowe. Jak wykazał prokurator, zapisy w paragonach były niejasne i nieprecyzyjne, co nie tylko miało wprowadzać klienta w błąd, ale także miało to na celu umniejszenie należnego podatku. Ustalono, że w spółka ECO-VITAL niesłusznie odprowadzała 8 proc. podatku za sprzedaż naczyń. Stawka dla oferowanych produktów wynosi 23 proc.

Wykazano też, że w treści wygenerowanych paragonów jako przedmiot sprzedaży najczęściej wskazywano „zestawy rehabilitacyjne”, których cena była na poziomie od tysiąca do kilku tysięcy zł, z czego należny podatek stanowił 8 proc. Paragony zawierały także cenę „zestawu promocyjnego” w wysokości 1 zł z odprowadzeniem 23 proc. podatku.

– Uważam, że firma ECO-VITAL już z założenia okłamuje klientów, reklamując swoje towary jako produkty rehabilitacyjne, a sprzedaje zwykłe garnki po cenach dużo zawyżonych, i w ten sposób okrada ludzi, z reguły starsze osoby, które nie potrafią wybronić się przed nieuczciwym działaniem i namolnymi propozycjami sprzedających

– zeznał pan Tadeusz.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Piasecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.