Halo! Halo! To tylko ja, oszust...
Lubuszanie mówią, że są naciągani na „przedłużanie” umów telefonicznych. Czy oszuści będą wkrótce wyłudzać także PESEL?
- Chciałem przestrzec innych Czytelników. Niech uważają na to, co podpisują i dokładnie przyglądają się każdej kartce, którą podpisują - mówił nam w czwartek nasz Czytelnik, pan Roman z okolic Żagania (nazwisko do wiadomości redakcji). Dzień wcześniej przeczytał nasz artykuł „Uwaga! Znów atakują nas telefoniczni naciągacze...”. Napisaliśmy w nim, że Polska Grupa Telekomunikacyjna, która ma usługę Telefonia Polska Razem, wykorzystuje jej podobieństwo nazwy do nieistniejącej Telekomunikacji Polskiej i naciąga konsumentów na podpisywanie umów.
Opieka przez telefon
- W maju czas temu zadzwoniła do mnie przedstawicielka tej firmy. Wiedziała, jak się nazywam, gdzie mieszkam, że mam telefon stacjonarny oraz internet i zaproponowała „przedłużenie tej firmy”. Ponieważ myślałem, że to Orange (następca TP S.A.), zgodziłem się. Później przyjechał kurier i podpisałem umowę. Po kilkunastu dniach coś mi jednak nie grało i zorientowałem się, że to ta Telefonia Razem, a nie Orange. Ponieważ nie minęło 14 dni, udało się umowę rozwiązać - opowiada Czytelnik. - Po jakimś czasie przyszedł jednak kwit na kwotę 10 zł od „teleopieki”. Okazało się, że umowę z nimi podpisałem „przez przypadek”, bo była ona wśród kart umowy z Razem. Zadzwoniłem do tej „teleopieki”, by zerwać umowę, ale usłyszałem, że mam najpierw zapłacić 390 zł. Ja tych pieniędzy nie wyślę. Wyślę za to pisemne wypowiedzenie - zapowiada pan Roman.
Okazało się, że umowę z nimi podpisałem „przez przypadek”, bo była ona wśród kart umowy z Razem
Wpis do ewidencji
Naciąganie przez Polską Grupę Telekomunikacyjną to kolejna próba sięgnięcia w podstępny sposób do naszych kieszeni. Dwa miesiące temu opisywaliśmy o pismach, które Centralna Ewidencji o Działalności Gospodarczej i Firm (prywatna firma) wysyłała do przedsiębiorców. Wzywała ich do zapłaty za wpis do swojej (!) ewidencji, która - jak mówił nam Tomasz Gierczak, miejski rzecznik praw konsumentów w Gorzowie - jest „psu na budę”. Z kolei wiosną Gierczak zajmował się naciąganiem klientów przez Polskie Centrum Telemedyczne, które robiło to w podobny sposób, jak opisuje pan Roman z okolic Żagania.
A to jeszcze nie wszystkie oszustwa. Starsze (w większości) osoby cały czas dają się nabrać na oszustwo „na wnuczka”, które teraz przybrało postać oszustwa „na policjanta”. Pojawia się też podstępne wyłudzanie danych. W związku z tym, że weszła w życie ustawa nakazująca rejestrować tzw. startery do telefonów, w Polsce coraz częściej słychać o „operatorach” sieci komórkowych, którzy proszą telefonicznie o podanie numeru PESEL. - W Lubuskiem jeszcze takich zgłoszeń nie mamy, ale jeśli ktoś już takie połączenie odebrał, prosimy, by dał nam znać. Dobrze też, by zapisać numer telefonu, z którego to połączenie było wykonywane. Na pewno przyda się to w namierzeniu naciągaczy - mówi Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
A jak sobie radzić, gdy zetkniemy się z naciągaczami? Gierczak daje Czytelnikom kilka rad: - Odmawiajmy podpisywania umowy w domu. Nie wierzmy w niskie abonamenty. Prośmy o przesłanie wzoru umowy mejlem. Nie reagujmy na wezwania do zapłaty wysyłane przez naciągaczy - wylicza rzecznik konsumentów.
Odmawiajmy podpisywania umowy w domu. Nie wierzmy w niskie abonamenty
Jak poznać fałszywkę?
Gierczak daje też rady, jak rozpoznać, że pismo nie jest urzędowe, a wysłane przez naciągaczy: - Przeważnie nie ma na nim pieczątki, a jeśli nawet ona jest, to nie ma pod nią podpisu konkretnej osoby z imienia i nazwiska oraz funkcji. Jeśli w piśmie nie ma też żadnego numeru telefonu, to na pewno będzie robota naciągaczy. Urzędy w swoich pismach podają przecież wiele danych, które ułatwiają kontakt odbiorcy pisma - tłumaczył nam niedawno Gierczak.