Halo, dzwonię z mojego auta, które niby zostało skasowane i sprzedane. Nic o tym nie wiem
Auto miał rozbić w grudniu w Szczecinie. Nawet go tam wtedy nie było. Bydgoszczanin podczas kontroli drogowej dowiedział się, że auto, którym jeździ, jest skasowane, a dowód rejestracyjny zabrała policja.
-Halo, dzwonię z samochodu, który rzekomo jest rozbity i nadaje się tylko do kasacji, a dodatkowo właśnie się dowiedziałem, że ktoś go sprzedał prawie trzy miesiące temu - taki telefon odebraliśmy w czwartek.
Historię jak z filmu Barei opowiedział nam bydgoszczanin, Marcin Czajkowski. Może byłoby i śmiesznie, gdyby nie okazało się, że to raczej serial i to taki, który szybko się nie skończy.
Dalej pan nie pojedzie
20 kwietnia, w Wielką Sobotę, w Wudzyniu nasz Czytelnik został zatrzymany do rutynowej kontroli drogowej. Pasy zapięte, dzieci w fotelikach, wyposażenie obowiązkowe na miejscu.
„Dalej jechać nie można, odebrano panu dowód rejestracyjny” zawyrokowała policjantka.
Jeżdżę po całym kraju, taka praca, pociągi nie wchodzą w grę, za długo by to trwało. Kto odda mi pieniądze za wypożyczenia auta?
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
- w jaki sposób pan Marcin wyjaśniał tę sprawę
- dlaczego w policyjnych systemach pojawił się taki błąd
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień