Halina G. zaginęła w nocy z 5 na 6 sierpnia 2014 roku. Jedyny podejrzany w sprawie, jej były mąż, cieszy się wolnością.
Co wiemy na temat zniknięcia pielęgniarki z Jasła? Niewiele więcej, niż na początku, czyli:
- Że przepadła jak kamień w wodę w nocy z 5 na 6 sierpnia 2014 r. - najprawdopodobniej między godz. 21.30 a 22 i do dziś nie znaleziono jej żywej lub martwej.
- Że kilkadziesiąt minut przed zniknięciem odwiedziła sąsiadkę i wróciła do domu przy ul. 17 Stycznia, w którym mieszkała.
- Że nieobecność kobiety następnego dnia odkrył jej syn, który w nocy wrócił do domu z grilla u znajomych i niczego nie podejrzewając, położył się spać.
- Że w miejscu zamieszkania pielęgniarki (w korytarzach - na podłodze i pod linoleum oraz w łazience) odkryto ślady krwi, która, jak się okazało, była jej krwią.
- Że tę samą krew znaleziono w białym samochodzie dostawczym byłego męża Haliny, Janusza G.
- Że Janusz G. niemal z marszu stał się głównym podejrzanym - najpierw o naruszenie miru domowego kobiety i jej uprowadzenie, a niedługo później o zabójstwo.
- Że pojazd Janusza G. w noc zaginięcia pielęgniarki pokonał trasę z okolic ul. 17 Stycznia w okolice złomowiska przy ul. Floriańskiej, gdzie mieszkał G. (dowiódł to monitoring).
- Że mężczyzna nie przyznał się do winy, od początku twierdzi, że z zaginięciem byłej małżonki nie ma nic wspólnego.
- Że w przeszłości zranił Halinę nożem i otrzymał sądowy zakaz zbliżania się do niej.
- Że tuż przed zaginięciem kobieta spierała się przed sądem z Januszem G. o majątek.
- Że sprawca nagłego zniknięcia jaślanki, którym według prokuratury miał być Janusz G., zacierał ślady krwi w mieszkaniu zaginionej z użyciem wycieraczki położonej pod drzwiami.
- Że na zrobienie krzywdy Halinie, posprzątanie za sobą oraz przetransportowanie kobiety bądź jej ciała w nieznane miejsce miał maksymalnie 45 minut.
- Że podejrzany, a następnie oskarżony Janusz G. trafił do tymczasowego aresztu i opuścił go dopiero po upływie ośmiu miesięcy (w międzyczasie przeszedł obserwację psychiatryczną).
- Że przełomu w sprawie nie przyniosło ani dokładne spenetrowanie rozległego terenu złomowiska, gdzie zdaniem śledczych G. miał ukryć ciało (nie pomógł nawet georadar), ani przeszukanie okolic tego miejsca (m.in. łąk przy ul. Kwiatowej), zaangażowanie przez rodzinę detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, jego rozmowa w areszcie z G. (detektyw nie miał wątpliwości, że zabił), zapewnienia, że jest o krok od rozwikłania zagadki oraz zdradzane „nowe wątki” w sprawie (m.in. rzekomo prowadzące na Ukrainę).
- Że na darmo rzeszowska policja sprowadziła doJasła policjantów z Niemiec ze specjalnie wyszkolonymi do tropienia śladów krwi psami.
- Że zaraz po uchyleniu G. aresztu (koniec maja 2015 r.), Prokuratura Rejonowa w Jaśle, która przygotowywała już akt oskarżenia celem rozpoczęcia procesu poszlakowego, musiała przekazać postępowanie krośnieńskiej „okręgówce”.
- Że przyczyną zmiany jednostki wyjaśniającej zaginięcie Halinybyła konieczność „sprawdzenia innych wersji niż zabójstwo”.
- Że na światło dzienne wyszła hipoteza, według której ciało Haliny G. mogło zostać ukryte w ścianie wiaduktu kolejowego przy ul. Piłsudskiego.
- Że Janusz G. po wyjściu na wolność nie chciał rozmawiać z mediami, twierdząc, „że i tak wszyscy mają go już za mordercę” (powiedział to Faktom).
- Że do teraz, jak gdyby nigdy nic mieszka na terenie składu złomu, regularnie meldując się w komendzie jasielskiej policji.
- Że prokuratura milczy, Rutkowski milczy, a rodzina zaginionej chciałaby przynajmniej móc się z nią pożegnać.
- Śledztwo cały czas trwa. Trwają żmudne czynności procesowe, czekamy na wyniki ekspertyz, działań podjętych przez policję. Proszę zadzwonić gdzieś na początku września, może wtedy będę mogła coś więcej powiedzieć
- stwierdziła w rozmowie telefonicznej z nami prokurator Beata Piotrowicz, rzecznik prokuratury w Krośnie.