Te pepiki to od zawsze wredne są. Trzeba ich najechać, jak dawniej – takie komentarze pojawiły się w polskich mediach po tym, jak Czesi zbombardowali nam paragrafami Turów przy pomocy złośliwej unijnej kasty sędziowskiej. Poprosiłem kolegę, speca od cyberbezpieczeństwa, żeby sprawdził, ile razy rzucono w sieci wezwanie do przypomnienia „pepikom” inwazji z 1938 i 1968 wzbogacone wiązankami pod adresem antypolskiej Unii. Do środy było tego 7 milionów! Praźródło? Ruscy trolle. Kto ochoczo podchwycił i słał dalej ów pogląd? Osobnicy mieniący się polskimi patriotami.
Po wysłuchaniu komentarzy w narodowej telewizji, zwłaszcza w programach z logiką w tyle, śmiem twierdzić, że gdyby Jacek Kurski mógł handlować głupotą i dezynwolturą swych publicystów i komentatorów, to nie potrzebowałby wielomiliardowych dotacji z kieszeni podatników. Główny problem polega na tym, że owa głupota i dezynwoltura stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Rozbuchując złe emocje, prowadzą nas do zguby.
Dwa lata temu zapytałem sąsiada, karmionego logiką w tyle, czy Polska, która w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii nie jest wyspą, ani byłym hegemonem oceanów, Indii, Egiptu, Australii itd., może sobie pozwolić na psucie relacji z partnerami w Unii. Odparł, że „mamy Trumpa”. Pół roku temu, gdy już nie mieliśmy Trumpa, ponowiłem pytanie. Odparł, że „mamy Grupę Wyszehradzką, w tym Orbana ” (tak, tego samego, dla którego strategicznym partnerem jest Putin). Aż boję się zapytać, co mamy teraz. Bo wiem, co on słyszy w tym swoim jedynym źródle wiedzy o świecie: że zostaliśmy zdradzeni jak we Wrześniu 1939. Że Unia po raz kolejny wydała zły dla Polski wyrok. Specjalnie. Acha: i jeszcze że stała za tym PO. Konkretnie Trzaskowski (bo Budka to groźny jest jak, nomen omen, czeski Krecik).
No pewno. Zasypała nas Unia haniebnymi decyzjami, na czele z przyznaniem rekordowych kwot z funduszu odbudowy i nowego budżetu. Chce nas perfidnie utopić w miliardach euro. Ale my się nie damy. Jak? Chwilowo nie wiemy, bo tkwimy z nożem w plecach wbitym przez zdradzieckich pepików i Platformę Obywatelską. Mamy też szczękę opadniętą na podłogę - po porwaniu samolotu przez Łukaszenkę (po czym odruchowo zwróciliśmy się do… Unii). Ale się ogarniemy i odniesiemy zwycięstwo. Moralne.
No nie, to tak nie działa. Jak się tworzy grupę przyjaciół, do której SIŁY chcemy się odwoływać w chwilach trudnych, jak teraz, albo jeszcze trudniejszych (jak, nie daj Bóg, inwazja Rosji) to się robi wszystko, by pielęgnować relacje. I – przykładowo - w sprawach, jak Turów, załatwić wszystko polubownie, bez zgiełku. Dopuszczenie, by kolega (któremu odcięliśmy wodę w mieszkaniu) poleciał po sprawiedliwość do sądu, to kompromitacja. W dodatku – z tego, co udało się ustalić – Czesi wysłali do tegoż sądu trzech obkutych prawników, a my jednego niespecjalnego. Który pomylił procesy. Wiec owszem, wyrok może i głupi, na pewno niekorzystny i nie do przyjęcia, ale ja bym się tu zaraz nie rwał do najeżdżania Zaolzia i całych Czech oraz pokazywania środkowego palca przyjaciołom w UE.
Zwłaszcza, że namawiają nas do tego ruscy trolle. A Polska nie jest wyspą.