Miałem okazję obserwować z wysokości trybun popisy Bayernu, Atletico, Liverpoolu i Napoli. Były to dwa dni pełne wielkich piłkarskich wrażeń
Fernando Torres, Antoine Griezmann, Philippe Coutinho, James Rodriguez, Franck Ribery, Thiago Alcantara, Marek Hamsik czy Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński, których poczynania śledził selekcjoner Adam Nawałka – między innymi te gwiazdy futbolu można było podziwiać na Allianz Arenie w Monachium.
Towarzysko, lecz nikt nie odpuszczał
Piąta edycja chyba najsilniej obsadzonego turnieju towarzyskiego w Europie zakończyła się zwycięstwem Atletico Madryt. Podopieczni trenera Diego Simeone w finale dopiero po rzutach karnych pokonali Liverpool. W „polskim” meczu o trzecie miejsce Napoli wygrało z Bayernem 2:0. Na murawie pojawili się Milik i Zieliński. Zabrakło natomiast Lewandowskiego, który grał dzień wcześniej. Polacy nie odgrywali pierwszoplanowych ról. Milik nie wykorzystał rzutu karnego w starciu z Atletico, a kapitan reprezentacji Polski przede wszystkim okazywał frustrację po kolejnych niedokładnych zagraniach swoich kolegów. Gospodarze wypadli bardzo słabo i po zakończeniu meczu zostali pożegnani ogromną porcją gwizdów. Sama impreza stała na dobrym poziomie. Nikt nie odpuszczał, szczególnie w półfinałach, kiedy trenerzy desygnowali do gry swoich podstawowych zawodników. Była walka, a nawet czerwona kartka, którą otrzymał Diego Godin.
Komfort, organizacja i niemiecka precyzja
Na Audi Cup pojawiło się kilku dziennikarzy z Polski. Jednak zainteresowanie mediów z całego świata było ogromne. Największe sportowe gazety na świecie przysłały do Monachium swoich wysłanników. Udało mi się podejrzeć, że włoska La Gazetta Dello Sport jest przygotowana w takim samym programie jak „GL”! Sala konferencyjna i pomieszczenie dla mediów robiło spore wrażenie. Organizatorzy mocno zadbali o komfort dziennikarzy.
Niespodziewanie w turnieju najsłabiej spisał się Bayern, który zajął ostatnie, czwarte miejsce
W przygotowanym cateringu każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a mocno schłodzone napoje pomagały wytrzymać ogromny upał. Trybuna prasowa mieściła się idealnie na środku stadionu, co powodowało, że spotkania oglądało się świetnie. Co kilka metrów można było spotkać osoby z obsługi, które pomagały i odpowiadały niemalże na każde pytania. Sam obiekt wygląda imponująco. Jego kopuła podczas meczów Bayernu jest podświetlana na czerwono, co jeszcze dodaje uroku Allianz Arenie, jednemu z najnowocześniejszych stadionów świata.
Wszystko udało się prawie bez żadnych problemów
Przygoda z turniejem rozpoczęła się od odebrania akredytacji prasowej. Ta znajdowała się w centrum prasowym. Jednak najpierw trzeba było odebrać bilet parkingowy po drugiej stronie obiektu. Kiedy ta sztuka się udała, to pojawiło się kolejne wyzwanie. Trzeba było znaleźć pomieszczenie dla mediów. Wydawać się mogło, że mnóstwo ochroniarzy i stewardów nie będzie miało problemów z udzieleniem odpowiedzi, gdzie mamy się udać. Tak jednak nie było. Tradycyjnie, nikt nic nie wiedział i każdy odsyłał nas do swojego kolegi czy szefa. Ostatecznie, bodajże dziesiąta osoba, najbardziej zorientowana ze wszystkich powiedziała, że mamy udać się do wejścia numer 54. Dobrze, że ktoś znał odpowiedź, ponieważ na ww. bramce nie było żadnego napisu, który informowałby, że jest to wejście dla dziennikarzy. Na szczęście był to jedyny problem podczas dwudniowego pobytu w Monachium.
Piłkarskie fajerwerki i... Neymar w Monachium
Kiedy na co dzień obserwuje się piłkarskie zmagania na zdecydowanie niższym poziomie, to mecze z udziałem czterech drużyn, które wystąpią w tegorocznej Lidze Mistrzów, na żywo wyglądają tak, jakby oglądało się inną dyscyplinę. Akcje w wykonaniu gwiazd futbolu prezentują się zdecydowanie lepiej niż w telewizji. To mogło się podobać, a miało też i komu. Na stadionie zasiadło ponad 60 tysięcy kibiców, którzy mogli skorzystać z bogatej oferty atrakcji. Większość z nich zajadała się bratwurstami i popijała bawarskim piwem. Po zakończeniu meczu oni wracali na największy samochodowy parking w Europie. Wtedy dziennikarze dopiero zabierali się za swoją pracę. Chwilę po końcowym gwizdku sędziego na salę konferencyjną przychodzili trenerzy. Jürgen Klopp, Carlo Ancelotti, Diego Simeone i Maurizio Sarri. Opiekun Liverpoolu w swoim stylu odpowiadał na pytania dziennikarzy. Potrafił zażartować, a także udzielić szczegółowej i precyzyjnej odpowiedzi. Padło kilka pytań nie do końca związanych z turniejem. Chodziło o 222 mln euro, które PSG wydało za Neymara. Trenerzy odpowiadali, że Brazylijczyk jest świetnym piłkarzem, a kwoty transferowe tak szybko idą do góry, że jakoś szczególnie ich to nie dziwi.
Wszyscy przechodzą tuż obok ciebie...
Nie ukrywam, że najbardziej czekałem na przyjście zawodników do strefy mix zone. Tam dziennikarze mogą porozmawiać z piłkarzami. Oczywiście pod warunkiem, że ci chcą się zatrzymać w drodze do autokaru. Mnóstwo przedstawicieli mediów z całego świata czekało na wybranych przez siebie graczy. Kilkanaście minut po zakończeniu spotkania zaczęli pojawiać się pierwsi. Oczywiście, nie każdy miał ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami po zakończonym meczu. Griezmann, Coutinho, James, czy Godin szybkim krokiem przemknęli do autokaru.
Było to wielkie piłkarskie święto, którego bohaterami byli najlepsi na świecie
Jednak większość nie odmawiała i długo odpowiadała na zadawane pytania. Tak, wszystkie znane jak dotąd tylko z telewizji, bądź gry na konsoli gwiazdy były na wyciągnięcie ręki. Nieco rozczarowali mnie reprezentanci Polski, którzy nie byli zbyt chętni do rozmów. Lewandowski powiedział, że na wywiad trzeba się umawiać przez rzecznika Bayernu i nie może zrobić wyjątku dla dziennikarzy z Polski. Rzecznik szybko odpowiedział, że najbliższy wolny termin jest w październiku… Z Milikiem i Zielińskim można było dłużej porozmawiać, ale dopiero następnego dnia w hotelu.
Wielka dziennikarska przygoda
Udział w takiej imprezie jest czymś niesamowitym. Świetna atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, którą było czuć już przy dojeździe do stadionu. Pełen stadion kibiców, który czekał na spektakularne zagrania i piękne bramki. Doczekał się wspaniałych widowisk, stojących na świetnym poziomie. Sadio Mane i Mohamed Salah na żywo biegają chyba jeszcze szybciej, niż wydaje się to w telewizji. Gra na jeden kontakt, wyszkolenie techniczne, mało strat i błędów – tak wygląda futbol na światowym poziomie. Każdemu życzyłbym kiedyś wzięcia udziału w takiej imprezie. Żadne słowa nie opiszą tego, co można było zobaczyć w Monachium. Tylko dwa dni, ale aż cztery mecze i aż 360 minut rywalizacji piłkarskich potęg. To się chciało oglądać! Nie przeszkadzało zmęczenie wielogodzinną podróżą, ani żar lejący się z nieba. Jak ciągle powtarza mój kierownik, „Futbol wymaga ofiar”. Tutaj żadnych ofiar na szczęście nie było, a popisy czołowych piłkarzy na świecie wynagradzały wszystko. Podczas powrotu uświadomiłem sobie, jak daleko od najlepszych jest Polska. Ok, mamy silną reprezentację, ale to byłoby na tyle. Niestety w futbolu klubowym nie istniejemy, a od „delektowania się” grą naszych w europejskich pucharach tylko bolą oczy. Dlatego cieszę się, że mogłem z bliska obserwować grę najlepszych i choć na chwilę przenieść się do innego piłkarskiego świata.