Grzegorz Furgo: Ryszardowi Petru trudno będzie odbudować zaufanie
- Jestem krytycznie nastawiony do tego, co się stało w związku z wyjazdem lidera - mówi Grzegorz Furgo w rozmowie z Ryszardą Wojciechowską.
Już rozgrzeszyliście Ryszarda Petru w partii?
Nie zamierzam komentować prywatnych spraw Ryszarda Petru. Zresztą wszystko już w tej sprawie zostało powiedziane. Było, wydarzyło się. Ryszard Petru wrócił, wziął się do pracy i, chwalić Boga, idziemy do przodu.
Ale elektorat tak szybko nie zapomina jak posłowie. Widać to już po ostatnich sondażach. Platforma ostro wyprzedziła Nowoczesną.
To prawda, że straty wizerunkowe Nowoczesnej z tego powodu są ogromne. Widzimy też falę hejtu i spadek zaufania do naszego lidera. To zaufanie trudno mu będzie odbudować. Ale liczę na to, że Ryszard Petru się pozbiera. Wiem jedno - nasz lider mógł to rozegrać inaczej. Mógł powiedzieć, że wyjeżdża. Nie byłoby tego zaskoczenia. Przy okazji wyszedł nasz brak doświadczenia w reagowaniu na sytuacje kryzysowe.
Problem Petru został nieco przykryty problemem Mateusza Kijowskiego. Zresztą wszyscy trzej liderzy tak zwanej zjednoczonej opozycji zaliczali ostatnio trafienie wizerunkowe. Co z tą opozycją?
Mateusz Kijowski jest liderem oddolnego, społecznego ruchu. I ja w tej historii z fakturami nie widzę jakiejś wielkiej afery. To, po prostu, kolejna niezręczność, która ma podłoże w naszej hipokryzji. Bo nie potrafimy rozmawiać o pieniądzach. W Komitecie Obrony Demokracji, jak widać, też nie potrafili. Trzeba było Kijowskiemu zaproponować pensję i tego się trzymać. Poza tym w KOD są też różnie tarcia wewnętrzne, więc ta sprawa z pieniędzmi nie została ujawniona przypadkowo. Do tego jeszcze Mateusz Kijowski w sytuacji kryzysowej również nie potrafił właściwie zareagować i pogubił się w tłumaczeniach. Ale ja sądzę, że nawet ta jego wpadka nie zatrzęsie KOD-em. KOD się obroni. Chociaż sam Kijowski już może nie.
Sądzę, że nawet ta wpadka Kijowskiego nie zatrzęsie KOD-em. KOD się obroni. Chociaż sam Kijowski już może nie
Ucieka Pan od rozmowy o liderze Nowoczesnej. Może Petru trzyma was w garści?
Myli się pani. Nowoczesna jest ugrupowaniem, w którym każdy poseł może mówić to, co myśli. Nikt mnie jeszcze nie ocenzurował, także w Sejmie.
To czekam na odpowiedź.
Gdybyśmy rozmawiali dwa dni później, wiedziałbym więcej. A tak rozmawiamy na dzień przed spotkaniem naszego klubu parlamentarnego. I na pewno nie będą to łatwe rozmowy, tylko twarde, męskie. Będziemy rozmawiać nie tylko na temat tego, co się wydarzyło w związku z wyjazdem naszego lidera, ale też co dalej z kryzysem parlamentarnym i z partią.
Grzegorz Furgo wie, co chce powiedzieć Ryszardowi Petru?
Jestem krytycznie nastawiony do tego, co się stało w związku z wyjazdem lidera, bo ucierpiał wizerunek Nowoczesnej i naszego protestu.
Panu się to podoba, że teraz Ryszard Petru dogaduje się z partią rządzącą i namawia opozycję do wygaszania protestu, chociaż wcześniej apelował o to, żeby go wspierać?
Muszę zacząć od tego, skąd się protest wziął. W ostatnich miesiącach rosła bańka fatalnego traktowania opozycji, ustawiania... ustaw, wyjątkowego chaosu i łamania kołem demokracji. I ta bańka musiała w końcu pęknąć. Zapalnikiem był poseł Szczerba, a także dziennikarze, którym PiS postanowiło ograniczyć wstęp do Sejmu. Marszałek Kuchciński miał wszystkie argumenty w ręku, żeby ten konflikt wyciszyć. A on go jeszcze podsycił, przenosząc obrady do Sali Kolumnowej. I od tamtego momentu zaczął się jeden wielki bałagan. Jak można było przyjąć w tym chaosie najważniejszą ustawę budżetową, z nieuprawnionymi na sali ludźmi do głosowania? A byli tacy - oficerowie różnych służb, BOR, asystenci, nawet jacyś radni PiS. I nikt nie był w stanie zapanować nad tym.
O tym wszystkim już wiemy.
Ale to była przyczyna tego konfliktu, który tak mocno się rozlał. I to nieprawda, że my okupujemy mównicę. To tylko krzyk rozpaczy posłów, którzy uznali, że nie zakończyło się posiedzenie sejmowe. Jednak ciągnięcie tego protestu nie ma sensu, bo rzeczywiście nastąpił paraliż parlamentu. Poza tym udało się przywrócić dziennikarzy do Sejmu na starych zasadach, ustawa budżetowa została zgłoszona do prokuratury i będziemy jej dalsze losy w prokuraturze monitorować. Wreszcie - miejmy nadzieję, choć ona jest słaba, że prezydent odeśle tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Bo jeśli nie, to grożą nam konsekwencje między innymi ze strony Unii Europejskiej, w postaci utraty subwencji. I dlatego teraz rolą takich polityków jak panowie Petru, Kaczyński, który ma najwięcej do powiedzenia, Schetyna, Kosiniak-Kamysz i Kukiz jest zamknąć szczęśliwie ten temat. Opozycja z partią rządzącą podczas spotkania musi się dogadać. Bo nam ludzie tego nie wybaczą.
Jarosław Kaczyński mówi, że nie cofnie się nawet o krok. O czym więc rozmawiać?
PiS ma większość w Sejmie i ze swoich posłów zrobiło kukiełki do głosowania. To są ludzie, którzy często nie wiedzą, za czym głosują. Ale mają wytyczne, ściągi z odpowiedzią tak lub nie. To - mówiąc kolokwialnie - jest robieniem ludzi w bambuko. Ale powtarzam, protestu nie można było ciągnąć w nieskończoność. Bo już wszyscy na tym tracą. Jeżeli liderzy opozycji wychodzą z propozycją, żeby to zamknąć, to chwalić Boga.
Platforma ma jednak inne zdanie niż Nowoczesna w tej sprawie.
Między PiS i PO trwa patologiczna wojna na wyniszczenie. Między ludźmi tych ugrupowań jest tak głęboko zakorzeniona niechęć, że trudno przewidywać ich reakcje. Nie sposób żyć kilka lat w konstelacji wojny, mając takiego przeciwnika jak PiS, które jeńców nie bierze, które chce zmienić ustrój państwa i stworzyć kompletnie innego Polaka. Dlatego trzeba się dogadać.
Dogadać się i co dalej?
Dobre pytanie, ale nie na dziś. Sytuacja jest niezwykle dynamiczna. Ale opozycja powinna być merytoryczna, poważna i nietabloidowa. Musi mądrze przekonywać społeczeństwo, że władza PiS to bardzo zła władza. Musi mówić jednym głosem w fundamentalnych sprawach i działać tak, żeby ten konflikt nie przeniósł się na ulicę. Bo to byłoby najgorsze rozwiązanie. Pamiętajmy, że to Piotr Duda z Solidarności sam zapowiedział demonstracje poparcia w obronie tego rządu. Postraszył, że nas przykryje czapkami. Ale żeby się nie zdziwił, że druga strona też ma czapki. Ja się takiej konfrontacji boję. Jestem z Trójmiasta jak pani i my tu dobrze wiemy, ile ofiar brało się z takiego przykrywania czapkami. Panu Dudzie trzeba o tym przypominać.
Ale na razie sprawa wygląda tak, że Nowoczesna wystawiła zjednoczoną opozycję do wiatru i za plecami lidera PO dogaduje się z PiS.
Mam nadzieję, że Grzegorz Schetyna dołączy. Marszałek Karczewski stwierdził, że nie może się do niego dodzwonić. Może się dodzwoni. Protest powinno się już wygasić, bo parlament to nie Matrix. To nie jest osobny świat. Tu nie może być siłowego rozwiązania. Obywatele nie chcą rozróby. Chcą mieć odpowiedzialnych, profesjonalnych polityków w Sejmie.
A może Nowoczesna wystraszyła się wprowadzenia do sali plenarnej funkcjonariuszy BOR, którzy mieliby „oczyścić” salę?
Mówi pani o opinii profesora Górskiego, związanego z PiS, podpowiadającej, jak rozwiązać ten konflikt? O tym, żeby nie tylko wprowadzić BOR, ale też wyrzucić dziennikarzy i utajnić obrady? Tę opinię umieszczono na stronach internetowych Sejmu, chociaż powinno się ją natychmiast wyrzucić do kosza, bo ona tylko nakręca emocje. Rozumiem, że Jarosław Kaczyński uwielbia żyć w konflikcie i chaosie, bo to jego naturalne środowisko. Ale jego suweren też tego nie akceptuje. Widać, że PiS również się pogubiło, łącznie z nerwowym marszałkiem Kuchcińskim, który zniknął w ostatnim czasie, choć nie powinien. I to on powinien negocjować z opozycją, a nie marszałek Senatu.
Ten protest udowodnił, że posłowie Platformy i Nowoczesnej umieją się dogadywać
Czy po tych ostatnich ruchach jest jeszcze szansa na zjednoczoną opozycję? Na dogadanie się Petru i Schetyny?
Ten protest udowodnił, że posłowie Platformy i Nowoczesnej umieją się dogadywać. Zaczęliśmy się poznawać, rozmawiać ze sobą poważnie. I okazało się, że z tamtej, jak i z naszej strony są wobec naszych liderów takie oczekiwania, żeby się dogadywali w sprawach ważnych dla kraju. Mam nadzieję, że między Schetyną i Petru będzie wreszcie chemia. A jeżeli jej nie będzie i się nie dogadają, to ani jednego, ani drugiego może nie być na czele opozycji. Obaj muszą zrozumieć, że poza własnymi ambicjami jest jeszcze dobro kraju.