Grzegorz Furgo: Przykłady nierzetelności dziennikarskiej oglądamy w TVP każdego dnia
Posłowie z PO złożyli wniosek do NIK o prześwietlenie budżetu opolskiego festiwalu piosenki. Prezes Jacek Kurski będzie odpytywany o stan TVP na sejmowej Komisji Kultury. Z Grzegorzem Furgo, posłem Platformy Obywatelskiej, o Jacku Kurskim i telewizji narodowej rozmawia Ryszarda Wojciechowska.
Jacek Kurski może spać spokojnie?
Nie sądzę. Chcemy, żeby budżet tegorocznego festiwalu opolskiego prześwietliła Najwyższa Izba Kontroli. Właśnie złożyliśmy wniosek do NIK o skontrolowanie wydatków już wyłożonych na tę imprezę oraz przepływu środków finansowych między miastem Opole a TVP. Chcemy, żeby NIK sprawdziła, czy umowy dotyczące organizacji tej wielkiej imprezy były rzetelnie zawierane i kto na nich stracił.
Ale do festiwalu piosenki w Opolu nie doszło.
Koszty jednak poniesiono. Przecież była już gotowa scenografia, która na pewno niemało kosztowała. Pod bramą opolskiego amfiteatru stały już samochody telewizyjne gotowe do pracy. Zarezerwowano hotele. Poza tym nie wiadomo, co z artystami, z którymi już podpisano umowy. Czy będą jakieś formy zadośćuczynienia? Na pewno wydano już sporo pieniędzy, których pewnie nie uda się odzyskać.
Najwyższa Izba Kontroli będzie pewnie kontrolować długo...
To jeszcze nie koniec naszego zainteresowania tą festiwalową klapą i samym prezesem TVP. Poprosiliśmy Jacka Kurskiego, żeby się stawił na najbliższym posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury. I tam również zamierzamy go odpytać o finanse telewizji publicznej i „zawodowstwo”, jakie w tej instytucji ostatnio panuje.
Prezes Kurski się stawi?
Będzie musiał. Ma taki obowiązek. Zresztą przewodnicząca naszej komisji Elżbieta Kruk, posłanka PiS, zapewniła nas, że prezes TVP na pewno przyjdzie i będzie odpowiadał na nasze pytania.
O co będzie przez was pytany?
Nie chcę wystrzelać się w tej chwili z pytań do Jacka Kurskiego. On pierwszy je usłyszy. Ale ja mam wiele zastrzeżeń nie tylko do samych finansów TVP, lecz także do programu. Od wielu miesięcy piszę interpelacje i skargi, które wysyłam zarówno do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witolda Kołodziejskiego, jak i do przewodniczącego Narodowej Rady Mediów Krzysztofa Czabańskiego. Pytałem w nich o nierzetelność dziennikarską, jaką niemal każdego dnia oglądam w tej telewizji.
Przykłady?
Znajdzie je pani chociażby w ich sztandarowym programie „Woronicza 17”. 21 maja, na przykład, była audycja poświęcona Kongresowi Prawników Polskich. Podczas dyskusji emitowano tweety, oczywiście jedynie słuszne i przeciwne kongresowi. Wszystkie stawiały tezę w stylu, tu zacytuję: „władza sądownicza to kasta, wilki, a nie ludzie”. Przecież telewizja publiczna ma pokazać problem obiektywnie, a nie za nasze pieniądze emitować obraźliwe tweety. Na to zgody nie ma. Innym razem w tym samym programie zaprezentowano haniebny tweet pod adresem prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Cytuję: „HG-W dochodziła? Chyba na swojej działce ze swoim mężem”. Czy tak się powinny zachowywać poważne publiczne media? Widać, że panowie z Woronicza bawią się w politykę, opluwając sporą część społeczeństwa. Ale po abonament rękę wyciągają do wszystkich, także do tych opluwanych. Skandal.
Pomysł ściągania abonamentu też będzie przez opozycję prześwietlany?
Jesteśmy w trakcie długiej dyskusji nad tym, czy abonament płacić, czy nie. Nie znamy jeszcze w całości tej uchwały przygotowywanej przez rządzących. Ona dopiero przeszła przez rząd i wkrótce trafi do Sejmu. Ale z tego, co już wyciekło do przestrzeni publicznej, wynika, że ta uchwała będzie niekonstytucyjna. Jest wiele pytań. Czy, na przykład, nadawcy płatnej telewizji mogą udostępniać dane swoich klientów? My uważamy, że nie mogą. Sami nadawcy buntują się przeciw temu pomysłowi, bo wiedzą, że mogą przez to stracić odbiorców. Inne pytanie brzmi - na jakiej zasadzie poczta miałaby sprawdzać, czy w mieszkaniach znajdują się telewizyjne odbiorniki? Przecież dzisiaj poczta nie ma takich uprawnień, które by pozwalały jej przedstawicielom wejść na kontrolę do czyjegoś domu. Z jednej strony wiemy, że TVP jest w głębokiej finansowej zapaści, z drugiej nie wiemy, na co chce wydawać te pieniądze itd.
Słyszymy za to o wysokich nagrodach w TVP i różnych dziwnych przepływach pieniędzy.
Czytam, że prezes ma hojną rękę do nagród. I jeszcze je utajnia. Ale my chcielibyśmy się też dowiedzieć, jaki jest klucz przy tworzeniu list kosztorysowych. Bo słyszymy, że uwzględnia się na nich osoby, które nie są związane z programem.
Na razie jednak te wasze ruchy przypominają tylko podszczypywania, od których prezes Kurski jedynie nabiera kolorów.
Cierpliwości. Tym razem naprawdę się wiele spraw zebrało. Nie będzie więc trudno pokazać kompletnej niekompetencji tych amatorów z Woronicza, którym się udało doszczętnie zdemolować sztandarową, legendarną muzyczną imprezę.
Czy, Pana zdaniem, Jacek Kurski może stracić fotel prezesa?
Buta prezesa TVP jest ogromna. Już nawet wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości zauważa, że Kurski, robiąc ten bałagan pomieszany z propagandą, strzela PiS samobóje.
Nie widać tego w sondażach. PiS nadal trzyma się mocno.
Przypominam, że telewizja publiczna nie jest od podnoszenia słupków sondażowych, tylko od nadawania misyjnych programów, na które wszyscy się składają. Jeżeli Jarosław Kaczyński tego nie widzi, to musimy wykorzystać wszystkie środki prawne, łącznie z NIK, żeby to pokazać. Mam nadzieję, że kontrola NIK, która nie skończy się na jednej, bo będziemy wnioskować o kolejne, wykaże nieprawidłowości, jakie tam mają miejsce. My nie jesteśmy od tego, żeby siedzieć cicho i każdego dnia oglądać telenowelę o rozpadzie TVP. Bo kto to potem posprząta? Na razie wiemy tyle, że jest ogromne niezadowolenie wewnątrz TVP, że ośrodki regionalne straciły na znaczeniu i że czeka się tam tylko na pieniądze z abonamentu. A jak te pieniądze Kurski dostanie, to... hulaj dusza, piekła nie ma. Wszystko wtedy może zrobić. Dlatego nie będziemy siedzieć cicho. I rozliczymy go z tego, co robi, a nie co mówi.