Samorządowcy właśnie zaczęli finiszować na ostatniej prostej przed wyborami. Listy kandydatów na radnych zostały zamknięte a prezydenci, burmistrzowie i wójtowie przekonują swoich wyborców, że byli najlepszymi gospodarzami. Na poparcie swoich słów publikują biuletyny, broszury a nawet całe albumy z osiągnięciami ostatnich czterech lat. To rytuał, bo miło jest pisać o sukcesach, nawet jeśli w wielu przypadkach są one tylko papierowe. Trudniej przyznać się, jak mówiono w słusznie minionej epoce, do błędów i wypaczeń, a tych w życiu samorządowców też było niemało w tej i poprzednich kadencjach.
Spektakularnym przykładem, że nie zawsze dobre chęci wystarczą, by podołać zadaniu jest gmina Koniecpol która praktycznie jest bankrutem. Po upadku Koniecpolskich Zakładów Płyt Pilśniowych gmina pilnie potrzebowała nowej kotłowni i przebudowy kanalizacji. Efekt – przeinwestowali i miasto przekroczyło dozwolony poziom zadłużenia wynoszący 60 proc. Regionalna Izba Obrachunkowa złożyła więc w czerwcu tego roku wniosek o wprowadzenie zarządu komisarycznego dla Koniecpola. To pierwszy taki przypadek w naszym regionie.
Burmistrz Józef Kałuża przekonywał, że w ciągu ostatnich lat gmina wydała na inwestycje 120 milionów i rozwiązała problemy oświaty, służby zdrowia, ochrony środowiska. - Wybudowaliśmy obwodnicę z osiedla w kierunku Częstochowy oraz 14 mostów. W kolejnej kadencji mamy już zagwarantowane 9,5 miliona zł ze środków unijnych oraz gwarancję remontu 8 dróg w ramach usuwania skutków powodzi. Przedstawiliśmy plan naprawczy Ministerstwu Finansów i wojewodzie -mówił burmistrz Kałuża latem, ale te świetlane plany i worek długów zostawił następcy. Sam po 20 latach podziękował za służbę w samorządzie i nie zamierza ubiegać się ponownie o fotel szefa gminy.
Inny problem ma prezydent Zawiercia Ryszard M. Trafił do aresztu. A wszystko z powodu zarzutów korupcyjnych przedstawionych mu przez prokuraturę. Chodzi m.in. o zmowę przetargową. Obrońca złożył w sierpniu zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego, ale częstochowski Sąd Okręgowy zdecydował, że prezydent pozostanie w areszcie do 17 października. Teraz prokurator złożył kolejny wniosek o areszt na trzy miesiące i tylko kaucja w wysokości 100 tys. zł może prezydenta uratować od kolejnych tygodni za kratami`.
Pozostając w kręgu prezydentów.
13 października odbędzie się kolejna rozprawa prezydenta Żor Waldemara Sochy, któremu zarzuca się podanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych składanych za lata 2006-2007. To już drugi proces w tej samej sprawie. Sąd Okręgowy w Gliwicach uchylił wyrok Sądu Rejonowego w Żorach z 14 maja 2013 roku, który uznał, że prezydent zaniżył wartość nieruchomości i nie wykazał posiadania działki w oświadczeniu. Podczas ostatniej rozprawy z 15 września sędzia Katarzyna Foryś przesłuchała Waldemara Sochę i czterech świadków, w tym m.in. urzędniczkę z Urzędu Wojewódzkiego, która sprawdzała oświadczenia majątkowe i byłą żonę prezydenta. Sam Socha od początku twierdzi, ze jest niewinny jednak prawomocny wyrok byłby końcem jego kariery. Zgodnie bowiem z ustawą samorządową kandydat na prezydenta, burmistrza, wójta ale też radnego nie może być skazany prawomocnym wyrokiem.
Z tego powodu z samorządem pożegnał się wcześniej prezydent Mysłowic Grzegorz O., zapamiętany z tego, że upozorował napad na siebie i wprowadził w błąd policję, składając fałszywe zawiadomienie o tym zdarzeniu.
Z kolei w lipcu ubiegłego roku zapadł wyrok, po trwającym kilka lat procesie burmistrza Czerwionki-Leszczyn. Został on oskarżony o nadużycie uprawnień i wyrządzenie gminie szkody majątkowej w kwocie co najmniej 699 tysięcy złotych. Dodatkowo, były burmistrz Czerwionki-Leszczyn przez 10 lat niezgodnie z wyrokiem nie może zajmować się publicznymi pieniędzmi.
Jakby tego było mało, mamy samorządowców, którzy nie wylewają za kołnierz, a i z hazardem są za pan brat. Nie ma wątpliwości, że głośna sprawa byłego prezydenta Zabrza Jerzego G., który odpowiada za zlecenie zabójstwa znajomego, ma podłoże hazardowe.
No i pozostaje jeszcze kwestia osobistych małżeńskich sporów samorządowców, które nie zawsze kończyły się w czterech ścianach domowych pieleszy, a bywały wyciągane na światło dzienne. Oto w poprzedniej kadencji głośno było o ówczesnym prezydencie Będzina, który… pogryzł żonę. Tabloidy nadały mu przydomek „wściekła szczęka”. Z kolei wiceprezydent innego miasta został oskarżony przez byłą żonę o podrobienie w banku jej podpisu, co w konsekwencji kosztowało go utratę stanowiska.