„Grypa pocztowych gołębi” dopada listonoszy. Biorą L4
28 stycznia rozpoczęła się wśród pocztowców akcja „Grypa pocztowych gołębi”. Na czym polega? Listonosze idą masowo na chorobowe. Objęła ona głównie południowo-zachodnią Polskę, ale mówi się o niej też u nas.
- Czy plucha, czy upał, nosimy ważne listy, przesyłki i pieniądze. Mamy odpowiedzialną pracę, ale w poniżających warunkach i za marne grosze - zdradza jeden z listonoszy.
- Do roznoszenia listów, przesyłek, emerytur dochodzi jeszcze handel. Zniczami i batonami też. To nie jest lekka praca ani godnie opłacana. Ludzie są zmęczeni. A teraz dodatkowo jesteśmy zastraszani - słyszymy od innego pracownika, z regionu w którym protest już trwa.
- Na Poczcie Polskiej bardzo źle się dzieje - mówi jeden z bydgoskich listonoszy. - Dostajemy około 2200 złotych na rękę. Premie? Bardzo rzadko ktoś z nas je widzi. Czarę goryczy przelewa fakt braku ludzi do pracy. Jesteśmy zbyt obciążeni. Robimy swoje, a potem inne tereny. Nikt nie chce przyjść za te pieniądze. A jak ktoś się już zdecyduje, to po tygodniu rezygnuje. Ludzie wytrzymują maksymalnie do pierwszej wypłaty. Torby są coraz cięższe. Ulotek przybywa, mimo, że jakiś czas temu wywalczyliśmy, by ich nie było. Premia? Nikt jej nie widzi. A jak już jakaś się pojawi to bardzo rzadko. Na święta też nic nie było. Nasza poczta zmienia się w kiosk. Bardzo ciężko mają też panie przy okienku. Ludzie wyżywają się na nich. Pracuję długo, ale tak źle nigdy nie było.
Czego domagają się listonosze? Więcej o akcji listonoszy przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień