Groźny przestępca uciekł z aresztu. Grupa pościgowa go nie złapała
Z łódzkiego aresztu śledczego uciekł groźny przestępca. Mężczyzna prawdopodobnie planował ucieczkę od chwili osadzenia.
40-letni Jerzy K. został osadzony w Areszcie Śledczym w Łodzi w 2016 r. Skazano go na cztery lata więzienia za kradzież z rozbojem i posługiwanie się cudzymi dokumentami przy załatwianiu formalności kredytowych. Uciekł w środę, 19 lipca.
Do tej pory władze aresztu trzymały to w tajemnicy przed mediami. Wczoraj poinformowała nas o tym anonimowo osoba związana ze Służbą Więzienną.
Przestępca wykorzystał brak nadzoru konwojentów. Wszystko wskazuje na to, że ucieczkę planował od wielu dni.
- Nie mógł znieść tego, że siedzi za murami, gdy bliska mu osoba spienięża dorobek jego życia - mówi nam więzień, który z „Jerzykiem” siedział na jednym bloku.
Jerzy K. oficjalnie na wolności zajmował się pośrednictwem finansowym. Miał dostęp do znacznych kwot. W krótkim czasie mógł sobie pozwolić na zakup luksusowego apartamentu w centrum Łodzi. - Jego działania przeplatały się z funkcjonowaniem grup przestępczych na Pomorzu. Chłopcy z Gdańska nawet go porwali swego czasu, bo nie chciał się rozliczyć - mówi więzienny kolega Jerzego K.
40-latek inwestował w nieruchomości i biżuterię. Podobno zaufał kobiecie, która wbrew jego woli zaczęła sprzedawać mieszkania i precjoza. Dlatego Jerzy K. postanowił uciec.
Od początku odbywania kary był wyjątkowo spokojnym więźniem. Po pewnym czasie wychowawca więzienny pozytywnie zaopiniował jego postawę i „Jerzyk” został „garowym”, czyli zaczął pracować w więziennej kuchni.
Po jakimś czasie 40-latek został skierowany do prac porządkowych przy kotłowni Aresztu Śledczego w Łodzi.
- Decyzję podjął dyrektor na podstawie opinii z kilku więziennych wydziałów - mówi kpt. Jakub Białkowski, oficer prasowy łódzkiego inspektoratu Służby Więziennej.
Jerzy K. codziennie ok. godz. 8 wychodził z piątką innych więźniów poza mury aresztu. Razem porządkowali kotłownię i teren do niej przyległy. Tak było kilka miesięcy.
- Jeden z funkcjonariuszy co pewien czas sprawdzał, jak pracują i zachowują się osadzeni - mówi kpt. Jakub Białkowski.
Jak się okazało, taki nadzór był za słaby. Ok. godz. 10 ogłoszono alarm. Nie zgadzał się stan pracujących więźniów w kotłowni. Pracownicy Służby Więziennej w krzakach znaleźli porzucone ubranie więzienne. Za uciekinierem Jerzym K. wysłano grupę pościgową. Funkcjonariusze sprawdzili dwa adresy w Łodzi i jeden w Zgierzu, gdzie mógł się ukrywać. Bezskutecznie.
- Wytyczne do prowadzenia poszukiwań przyszły z prokuratury okręgowej, która nadzoruje wszystkie czynności - mówi kom. Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Postępowanie wewnętrzne w Służbie Więziennej nie wykazało nieprawidłowości.
- Sprawdzono wszystkie procedury. - mówi kpt. Białkowski. - W przypadku tego więźnia można mówić, że miał bardzo duże szanse na szybkie wyjście na wolność z uwagi na idealne zachowanie w warunkach osadzenia.
Prokuratura nie tylko nadzoruje czynności związane z poszukiwaniem zbiega, ale i odrębnie będzie sprawdzać, czy nie doszło ze strony funkcjonariuszy Służby Więziennej w Łodzi do niedopełnienia obowiązków.