Groby Ojczyzny. Cmentarz Na Rossie [MOJE KRESY]
Jest wielką polską tradycją obchodzenie z wyjątkową atencją dnia Wszystkich Świętych. W żadnym kraju europejskim 1 listopada nie jest podniesiony do takiej rangi manifestowania pamięci o przodkach. W Polsce wręcz do obowiązku rodzinnego i patriotycznego należy pójście tego dnia na cmentarz, by zapalić znicz, położyć wieniec czy doniczkę z chryzantemami.
Obchody tego roku na pewno będą miały inny przebieg - skromniejszy, wyciszony, bo takich mas ludzkich jak w poprzednich latach nie będzie mogło być na naszych nekropoliach. Ale tradycja świętowania tego dnia, aby wrócić wspomnieniami o tych, którzy odeszli, będzie trwała. W Polsce zawsze cmentarze odgrywały wyjątkową rolę w świadomości społecznej, stanowiły prawdziwe kotwice pamięci. A cmentarze miejskie były swoistym zapisem historii danej miejscowości.
Groby Ojczyzny
W czasach zaborów cztery polskie cmentarze, gdzie spoczywali luminarze polskiego życia społeczno-politycznego, zyskały miano „sepulchrum Patriae” (grobów Ojczyzny). Były to cmentarze: Łyczakowski we Lwowie, Rakowicki w Krakowie, Powązkowski w Warszawie i Na Rossie w Wilnie.
Na tych nekropoliach pochowano wyjątkowo dużo wybitnych postaci z dziejów Polski: polityków, bohaterów walk o niepodległość, organizatorów życia gospodarczego, samorządowców, artystów, uczonych - tworzących elitę narodu, głównie w czasach rozbiorów. Cmentarze były wówczas miejscem, gdzie najmocniej ujawniały się uczucia patriotyczne. Podczas pogrzebów sławnych rodaków, opłakując ich, wygłaszano na ich cześć hagiograficzne mowy, a w miejscach ich pochówku wznoszono częstokroć pomniki o dużych walorach artystycznych, z wyeksponowanymi epitafiami o symboliką i o treściach patriotycznych.
Cmentarz na wileńskiej Rossie, kryjący prochy elity intelektualnej miasta, wyróżniał się szczególnie niezwykłą urodą położenia. Usytuowano go bowiem w miejscu pagórkowatym, pełnym podejść, uskoków i stromych ścieżek. Alejki i drożyny cmentarne wiły się tam nieregularnie, kapryśnie, tak jak narzucał im to krajobraz. A przy głównych alejach i w miejscach eksponowanych sytuowano nagrobki postaci najbardziej zasłużonych i znanych. Witold Hulewicz - poeta, dziennikarz, twórca wileńskiej rozgłośni radiowej w jednym z wierszy pisał w 1931 roku:
Wileńskie cmentarze mają pejzaż gór,
Umarli tu jeden nad drugim leżą,
szczeble te innymi miarami się mierzą;
nad zapomnianym kwitną wiecznie pomne bzy (…)
Nie jest tu straszno. Mogę w północ ciemną
siedzieć na grobie, z śmierci dłonią w dłoń,
czuć wiew śmiertelny na spokojnej skroni
Wilna pode mną, a Boga nade mną.
Cmentarz Na Rossie nie był jedyną - czego dowodzi powyższy wiersz - wileńską nekropolią położoną na wzgórzach okalających miasto. Stanisław Cat-Mackiewicz - jeden z wielkich synów Wilna, wybitny publicysta posłużył się metaforą „miasta zamkniętego w uścisku cmentarzy”. I rzeczywiście: granice starego polskiego Wilna wyznaczały nekropolie. Miasto - pisał Mackiewicz - jest objęte uściskiem cmentarzy, które otaczają je kołem. Z Rossy widać cmentarz Bernardyński, z Bernardyńskiego Antokolski, z Antokolskiego Luterański na Pohulance, a za nim wielki Wojenny na Zakrecie, a z tego Prawosławny na Lipówce, a z Lipówki znów widać Rossę. I dopiero wśród tego śmiertelnego koła, wśród tego koła dostojnych i rozszumianych drzew cmentarnych i nagrobków leży ściśnione Wilno.
Historycy wileńskich cmentarzy
O wileńskich cmentarzach napisano kilka monografii i wiele znakomicie ilustrowanych przewodników. Największe zasługi w udokumentowaniu i w opisie tych nekropolii położył Aleksander Śnieżko - autor pięciotomowego dzieła o cmentarzu Na Rossie, trzytomowego o cmentarzu Bernardyńskim na Zarzeczu i jednotomowego o nieistniejącym już cmentarzu ewangelickim w Wilnie. Dzieło to, niestety, nie zostało wydane drukiem i przechowywane jest obecnie w dziale rękopisów Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu. Było podstawą oraz inspiracją dla wielu późniejszych badaczy.
Urodzony w Kiejdanach, na Litwie, Aleksander Śnieżko (1896-1975) był płodnym historykiem, autorem ponad 400 publikacji, wśród nich „Historii kościoła farnego w Mirze” i „Dziejów dworku Mickiewicza w Nowogródku”. W latach 1928-1930 wydawał w Wilnie miesięczniki satyryczne „Usterka” i „Komar” oraz gromadził materiały biograficzne. Pracował w urzędach pocztowych: w Wilnie, Dawidgródku, Pińsku, Mirze, Nowogródku i Lidzie. Pisywał do miesięcznika „Ziemia Lidzka”. Gdy po wojnie musiał opuścić rodzinną Lidę i Wilno, osiadł we Wrocławiu. Zapisał piękną kartę w dziejach Poczty Polskiej. Był organizatorem i pierwszym dyrektorem Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu (1956-1965). O historii telekomunikacji i dziejach organizacji poczt w Polsce i Europie napisał kilkadziesiąt artykułów.
Drugą jego wielką pasją była filatelistyka. Imponującą kolekcję znaczków przekazał do zbiorów stworzonego przez siebie muzeum we Wrocławiu. Poczta Polska zrewanżowała się Śnieżce, wydając w 1987 roku znaczek z jego podobizną. Monumentalny, wielotomowy rękopis Aleksandra Śnieżki o cmentarzach wileńskich, pisany w czasie wojny (podczas niemieckiej i sowieckiej okupacji Wilna), który nie mógł ukazać się za jego życia, ma walory ponadczasowe.
Po II wojnie światowej, korzystając z dorobku Aleksandra Śnieżki, jego dzieło o cmentarzach wileńskich kontynuował i erudycyjnie mocno rozbudował inny wilnianin, prof. Edmund Małachowicz (1925-2015) - kierownik Zakładu Konserwacji Zabytków na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, architekt, konserwator, który położył ogromne zasługi przy odbudowie zabytków Wrocławia i Dolnego Śląska. W czasie wojny był żołnierzem AK i uczestniczył w akcji „Ostra Brama” w 1944 roku, co po wojnie musiał „odpokutować” w obozie pracy. Po rozpadzie ZSRR, w latach 1989-1992, uczestniczył w pracach konserwatorskich na terenie Wilna i przeprowadził dokładne badania na tamtejszych cmentarzach, publikując na ten temat obszerne monografie.
Miałem satysfakcję odebrać wspólnie z prof. Edmundem Małachowiczem w lutym 1994 roku w Sali Senatu Uniwersytetu Warszawskiego prestiżową nagrodę „Przeglądu Wschodniego” - prof. Małachowicz za monografię „Cmentarz na Rossie w Wilnie”, a ja za monografię „Cmentarz Łyczakowski we Lwowie”. Naszymi laudatorami byli prof. Aleksander Gieysztor (1916-1999) - prezes Polskiej Akademii Nauk i prof. Tadeusz Stefan Jaroszewski (1931-2000) - historyk sztuki. Ważną monografię o wileńskich cmentarzach napisał znawca historii Litwy - prof. Marceli Kosman, przez wiele lat związany z Uniwersytetem Opolskim, który wykształcił w naszym mieście całe pokolenie młodych adeptów historii.
Materialna i duchowa wartość cmentarzy
Istnieje prawidłowość, że potencjał intelektualny i materialny miasta znajduje odbicie na cmentarzach. Ludzie utalentowani, ceniący pamięć o przodkach bądź zasobni materialnie znaczą ślad po ważnych postaciach częstokroć oryginalnymi, pięknymi artystycznie, kosztownymi nagrobkami, czasem kaplicami, edykułami czy rzeźbami artystycznymi. Mieszczaństwo wileńskie nie ustępowało mieszczaństwu lwowskiemu, krakowskiemu i warszawskiemu pod względem poziomu intelektualnego - liczby uczonych, artystów czy polityków, ale ustępowało pod względem liczebności i zasobności. Stąd też pomniki cmentarne w Wilnie są skromniejsze i biedniejsze, mniej okazałe. Ale pod względem znaczenia w kulturze polskiej osób pochowanych na tych cmentarzach nie ustępują największym i najważniejszym nekropoliom polskim.
Jest tam jeszcze jedna ważna cecha - dominujący nad cmentarzem duch Hypnosa, antycznego boga snu, głoszącego, że nie ma śmierci, jest tylko sen wiekuisty. Ci, których tam pochowano, zostali zmorzeni snem i dlatego na tej nekropolii nie ma akcesoriów grozy, napisów na pomnikach „memento mori” (pamiętaj, że umrzesz), nie ma płaskorzeźb trupich czaszek czy skrzyżowanych piszczeli (symboliki śmierci). Jest to cmentarz park, gdzie można przyjść o każdej porze, aby powłóczyć się po tych alejkach i drożynach, przysiąść na ławce, zadumać się, pomodlić, przyjrzeć się pięknej rzeźbie nagrobnej bądź przeczytać poetyckie epitafium poświęcone zmarłemu.
To właśnie wyróżnia sławne polskie cmentarze, gdzie drzewa szlachetne, wysokie są obowiązkowo szanowane. Cmentarz bez wysokich drzew, gdzie nie ma gałęzi, na której zaśpiewałby ptak, przeskoczyła wiewiórka, zabrzęczałby trzmiel czy pszczoła o lipcowej porze, bez ławek przy alejach, bez bluszczy i krzewów okalających nagrobki, co dzisiaj niestety jest coraz częstsze, staje się podobny do bezdusznego betonowego blokowiska. Apeluję do administratorów i zarządców cmentarzy - sadźcie na nich wysokie drzewa, wymierzajcie przestronne aleje i próbujcie nadać nekropoliom parkowy charakter.
Cmentarz Na Rossie
Najsławniejszy z wileńskich cmentarzy nosi nazwę Na Rossie , tak jak w Opolu - Na Półwsi (od nazwy dzielnicy miasta). Jest to nekropolia o wiele mniejsza obszarowo od podobnie słynnych cmentarzy: Łyczakowskiego, Powązkowskiego czy Rakowickiego (mających po ok. 40 hektarów powierzchni). Cmentarz Na Rossie ma nieco ponad 10 hektarów, ale spoczywają na nim ważne i zasłużone w historii Polski postacie, m.in.:
Rafał Radziwiłłowicz (1860-1929) - absolwent Uniwersytetu w Dorpacie, psychiatra, ordynator szpitala w Tworkach, jeden z profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego. Był pomysłodawcą ucieczki Józefa Piłsudskiego ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu. To on zasugerował przyszłemu marszałkowi, aby symulował chorobę psychiczną, co osłabi czujność pilnujących go strażników i stworzy sytuację sprzyjającą ucieczce. Realizacja tego pomysłu odegrała ogromną rolę w biografii politycznej przyszłego marszałka Polski, bo gdyby wówczas nie uciekł, nie wiadomo, jak potoczyłyby się jego losy, a tym samym historia II Rzeczypospolitej (Piłsudskiemu groził wysoki wyrok, a nawet kara śmierci). Radziwiłłowicz, będący szwagrem Stefana Żeromskiego, stał się wzorem dla legendarnej postaci doktora Judyma w powieści „Ludzie bezdomni”;
Józef Bałzukiewicz (1867-1915) - pochodzący z rodziny artystycznej: jego ojciec - Wincenty Bałzukiewicz był wileńskim grawerem, brat Bolesław - rzeźbiarzem, a siostra Łucja - malarką. Józef ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Petersburgu. Namalował wiele obrazów do kościołów na Wileńszczyźnie i po mistrzowsku konserwował barokowe dzieła Szymona Czechowicza. Na Rossie spoczywa również Bolesław Bałzukiewicz (1879-1935) - uczeń Konstantego Laszczki, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, profesor na Uniwersytecie Wileńskim, autor pomników miejskich w Wilnie, m.in. Stanisława Moniuszki i Józefa Montwiłła oraz popiersi Adama Mickiewicza i Joachima Lelewela, wykonał też medalion umieszczony na grobie swego brata, Józefa, i pracował przy wznoszeniu pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie;
August Bécu (1771-1824) - urodzony w Grodnie, pochodził z rodziny francuskiej osiadłej w Polsce w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego, studiował w Królewcu, Wilnie oraz w Szkocji, lekarz, wybitny specjalista w zakresie epidemii ospy, prezes Wileńskiego Towarzystwa Lekarskiego, profesor na Uniwersytecie Stefana Batorego. W Wilnie ożenił się z wdową po Euzebiuszu Słowackim, matką ośmioletniego wówczas Juliusza Słowackiego, któremu stworzył prawdziwy dom rodzinny. Juliusz Słowacki darzył go dużą atencją. Mieszkali przy ulicy Zamkowej w Wilnie i na dziedzińcu tej kamienicy jest dzisiaj popiersie poety.
August Bécu zginął tragicznie, w sytuacji wręcz niewiarygodnej - został podczas drzemki przy otwartym oknie w swoim mieszkaniu rażony piorunem kulistym. Stało się to w dniu, w którym w Wilnie toczył się proces filaretów, studentów Uniwersytetu Wileńskiego oskarżonych o spiskowanie przeciwko carskiej Rosji.
Ten rzadki wypadek śmiertelny, który wstrząsnął społecznością miasta, wykorzystał Adam Mickiewicz w dramacie „Dziady” jako ingerencję sił nadprzyrodzonych karzących zdrajcę. Z kluczowej sceny w dramacie Mickiewicza - balu u Senatora wynika, że Bécu został ukarany przez niebiosa za wysługiwanie się Rosjanom i ich namiestnikowi Nowosilcowowi, za wiernopoddaństwo i lizusostwo. Mickiewicz niewątpliwie wyrządził Augustowi Bécu krzywdę, piętnując go w swym dramacie jako sługusa Nowosilcowa. Juliusz Słowacki, żywiący do ojczyma uczucie wdzięczności, nie mógł darować Mickiewiczowi tak bezpardonowego ataku na bliską mu osobę. Wyzwał nawet autora „Dziadów” na pojedynek, do którego jednak nie doszło, ale niechęć między wieszczami pozostała na zawsze i trwale wpisała się w ich biografie.
Słowacki uważał Mickiewicza za niewdzięcznika. Pamiętał, że Mickiewicz bywał w domu jego matki i ojczyma przy ulicy Zamkowej w Wilnie i że czytano tam publicznie jego wiersze. Jak to wykazał Zbigniew Sudolski, dr Bécu jako jedyny z komisji uniwersyteckiej bronił Mickiewicza przed zesłaniem go do pracy na prowincję, do „pustelni kowieńskiej”;
Antoni Józef Gliński (1818-1866) - bajkopisarz, urodzony w Szczorsach pod Nowogródkiem, syn niepiśmiennego chłopa, samouk, autor czterotomowego dzieła „Bajarz polski” - zbioru baśni, przypowieści i gawęd ludowych, które były wielokrotnie wznawiane i pozytywnie recenzowane, m.in. przez Władysława Syrokomlę i Edwarda Odyńca, był też tłumaczem bajek Iwana Kryłowa. Na jego nagrobku umieszczono epitafium:
Kto baśni polskich po wsiach, wśród trudu
Szukał jak pereł, co kryje morze,
Temu te modły wdzięcznego ludu
Uczyń tę ziemię lekką, o Boże;
Michał Węsławski (1849-1917) - adwokat, pierwszy wybrany, wieloletni prezydent Wilna, w młodości konspirator i działacz oświatowy, zdobył duży autorytet w mieście, gdzie wybrano go najpierw radnym, następnie prezydentem (pełnił tę funkcję przez 11 lat), a później posłem do rosyjskiego parlamentu. Spoczywa wspólnie z żoną - Emilią (1863-1921), która była pionierką ruchu kobiecego, emancypantką i autorką podręczników, oraz bratem - Witoldem (1855-1930), bardzo ofiarnym wileńskim lekarzem oraz organizatorem polskiej oświaty. Michałowi Węsławskiemu, któremu brakło jednego roku, aby mógł dożyć niepodległości Polski, obszerną biografię poświęcił dr Waldemar Wołkanowski, potomek starej rodziny wileńskiej, znawca dziejów Wilna i przewodnik po tym mieście.
Waldemar Wołkanowski jest mieszkańcem Opola. Tu ukończył historię na naszym Uniwersytecie, napisał kilkadziesiąt artykułów o Wilnie i Wileńszczyźnie, regularnie bywa w tym mieście, gdzie jest wysoko ceniony jako przewodnik. W 2019 roku wydał publikację „Wileńskie ABC. Ludzie, miejsca, historie”, zamieszczając tam wiele unikatowych i dotychczas nieznanych faktów z dziejach miasta swoich przodków. Mam osobistą satysfakcję, gdyż Waldemar Wołkanowski należy do grupy najzdolniejszych moich uczniów.
Juliusz Kłos (1881-1933) - architekt, historyk sztuki. Położył ogromne zasługi przy renowacjach i konserwacjach wileńskich budowli, m.in. przy rekonstrukcji dziedzińca Piotra Skargi na uniwersytecie oraz restauracji kościołów św. Ignacego Loyoli, św. Teresy i Ostrej Bramy. W historii Wilna zapisał się również jako archeolog. Do legendy miasta weszła historia odkrycia w 1931 roku krypty grobowej króla Aleksandra Jagiellończyka i królowej Barbary Radziwiłłówny. Kłos oraz profesorowie Ludwik Sokołowski, Ferdynand Ruszczyc i Stanisław Lorenz jako pierwsi weszli do nowo odkrytej krypty i chyba dość niefrasobliwie dotykali prochów i kości władców zmarłych przed wiekami. Istnieją wysoce prawdopodobne domniemania, iż wówczas zarazili się groźnymi mikrobami, co mogło spowodować ich przedwczesną śmierć - zmarli w ciągu pięciu lat po tym odkryciu, zmagając się z różnymi chorobami. Tylko najmłodszy z nich, prof. Lorenz (1899-1991), dożył sędziwego wieku. Podobny dramat spotkał opolskiego proboszcza - ks. Stefana Baldego, który swoje odkrycie prochów Jana Dobrego też przypłacił przedwczesną śmiercią.