Graj w planszówki, bo to znakomita siłownia dla mózgu
Rozmowa z Piotrem Milewskim, ekspertem i twórcą gier, wykładowcą kierunku „Badanie i projektowanie gier” Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
W dzieciństwie lubiłam grać w chińczyka i na tym mój kontakt z planszówkami się skończył.
Szkoda, że nie grała pani w nic innego. Ja nie jestem fanem chińczyka. To moim zdaniem bardzo źle zaprojektowana gra i często podaję ją jako antyprzykład. Niestety jest ona zwykle pierwszą grą, jaką się dzieciom pokazuje, bo wszyscy wiedzą, jak w nią grać. Dzieci lubią chińczyka, bo lubią niespodzianki. Tylko że z chińczykiem jest jak z jajkiem niespodzianką. Niespodzianka jest nią, dopóki jajko nie zostanie otwarte. Wtedy okazuje się, że czekolada wcale tak dobrze nie smakuje, a to co jest środku - rozczarowuje. Tak samo jest z chińczykiem. Dzieci lubią rzucać tą kostką, bo za każdym razem mają nadzieję, że będzie szóstka i szybko dostaną nagrodę. Kiedy jednak zrozumieją, że nie mają na to wpływu, to gra zaczyna zbierać kurz na półce.
Chińczyk jest prosty, ale niewiele tam od nas zależy.
To jest właśnie kluczowe. Ucząc projektowania gier, zwracam uwagę na ważną rzecz - czy gracz ma poczucie wpływu na to, co się dzieje w grze. W ten sposób odróżniamy dobre gry od kiepskich. Przy czym dobra gra może mieć proste zasady. Spójrzmy na szachy. Zasad możemy nauczyć się w ciągu 15 minut, a nie jest to prosta gra i każdy z naszych ruchów decyduje na wiele posunięć do przodu o naszej porażce lub sukcesie.
Dobra gra uruchamia umiejętność logicznego myślenia?
Oczywiście - planowanie, stawianie hipotez, weryfikacja, robienie priorytetów, rankingów. To, czego wymagają dobre gry, to coś, co w edukacji nazywa się efektami kształcenia wysokiego rzędu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień