Grabarz pomylił groby
Grabarz rozebrał pomnik i rozkopał grób pana Franciszka, a następnie przekazał go na miejsce do pochówku młodego chłopaka. Ksiądz zlecił ekshumację, okazało się jednak, że złamał prawo.
Makabryczna pomyłka grabarza doprowadziła do dramatu dwóch rodzin. Zmarły kilkanaście dni temu Marek Kaźmierczak z Kowanówka został pochowany w grobie pana Franciszka, którego pomnik omyłkowo rozebrano. Obie rodziny dowiedziały się o całym zdarzeniu kilka dni po pogrzebie.
- Sąsiadka zadzwoniła do mnie z informacją, że mój syn został pochowany na jej ojcu. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Nie wiedziałam nawet, co odpowiedzieć. Nie dość, że przed momentem zmarło moje dziecko, do teraz jeszcze nie wiem, w którym miejscu zostało pochowane. Dla mnie to jest wielka tragedia
- wyznaje Ewa Kaźmierczak, matka zmarłego mężczyzny.
Również rodzina pana Franciszka o sytuacji dowiedziała się od znajomych. - Do mamy zadzwoniła koleżanka, żeby zapytać, co się stało, że grób taty został zlikwidowany. Natychmiast pobiegliśmy na cmentarz, żeby sprawdzić, co tam się wydarzyło - relacjonuje rodzina.
Gdy córka pana Franciszka dotarła na miejsce, nie wierzyła własnym oczom. Nagrobek jej ojca został rozebrany, tablica leżała pod płotem, a przy świeżo zakopanym grobie znajdowały się wieńce i znicze dla 27-letniego Marka. Obie rodziny były w szoku i nie mogły uwierzyć, jak do tego doszło.
Zdezorientowana matka zmarłego Marka zadzwoniła dowłaściciela firmy pogrzebowej, której zleciła pochówek. - Początkowo myślałam, że to oni odpowiadają za tę tragiczną pomyłkę. Okazało się jednak, że grób kopał grabarz zatrudniony przez parafię, a miejsce wyznaczył ksiądz proboszcz - opowiada Ewa Kaźmierczak.
Proboszcz wyznaczył miejsce pochówku
Miejsce spoczynku młodego mężczyzny wyznaczył osobiście proboszcz Józef Kamzol, który przekazał informację pracownikom firmy pogrzebowej, a ci zatrudnionemu w parafii grabarzowi.
- Chciałam, aby grób Marka znajdował się blisko miejsca, w którym pochowałam mojego ojca. To była moja jedyna prośba. Podczas pogrzebu widziałam, że obok jest wolne miejsce, oznaczone kamiennym rombem. Nie przeszło mi jednak nawet przez myśl, że chowam syna na czyimś grobie - opowiada mieszkanka Kowanówka.
Właściciel firmy pogrzebowej organizujący pogrzeb Marka Kaźmierczaka o pomyłce dowiedział się od rodziny.
- Byłem zaskoczony, gdy usłyszałem, co się stało. My nie decydujemy o tym, w jakim miejscu ma zostać pochowany zmarły
- wyjaśnia Jarosław Stachowiak, właściciel firmy pogrzebowej „Kalia” z Obornik. - Informację pochodzącą od księdza proboszcza przekazujemy grabarzowi pracującemu dla parafii, a ten wykopuje grób. To, w którym miejscu ma zostać pochowany zmarły, widzimy dopiero, przygotowując się do ceremonii pogrzebowej - dodaje.
Ekshumacja niezgodna z prawem?
Gdy sprawa wyszła na jaw, proboszcz zdecydował się na rozmowę z matką zmarłego mężczyzny.
- Ksiądz przyjechał do nas i przeprosił za całą sytuację. Poinformował mnie także, że ciało Marka zostanie przeniesione do właściwego grobu. Nikt mi jednak nie powiedział, kiedy to się stanie. Po kilku dniach przypadkowo dowiedziałam się, że ekshumacja już się odbyła - opowiada rozżalona matka zmarłego.
Obie rodziny przeżyły traumę, jednak okazuje się, że to nie koniec pomyłek i zaniedbań ze strony obornickiej parafii. Pospieszne przeniesienie zwłok odbyło się bowiem niezgodnie z prawem. O ekshumacji nie powiadomiono sanepidu i przeprowadzono ją w zakazanym prawnie terminie.
- Wiemy o tym zdarzeniu. Nasi pracownicy przeprowadzili kontrolę, jednak to, co się wydarzyło, nie podlega już pod nasze kompetencję, dlatego sprawa została przekazana policji - wyjaśnia Marian Fiksa, inspektor obornickiego sanepidu.
Błąd grabarza
Proboszcz Józef Kamzol przyznaje, że pracownik parafii popełnił błąd i odpowiedzialność za to bierze na siebie.
- Wszystko jest zapisane w księgach parafialnych. Grabarz zamiast wykopać grób na miejscu 24., wykopał na 25. Po prostu pomylił się o jedno miejsce. Ten pan jest pracownikiem parafii, dlatego winę biorę na siebie i poniosę konsekwencję tego błędu - tłumaczy dziekan obornickiego dekanatu.
I dodaje: - Rodzina pana Franciszka domagała się, żeby niezwłocznie naprawić sytuację. Zaproponowałem, żeby w poniedziałek umieścić trumny we właściwych grobach. Wówczas pewnie skontaktowałbym się z sanepidem i wiedział, że w tym terminie nie można przeprowadzać ekshumacji. Rodzina jednak naciskała, aby zrobić to jak najszybciej, jeszcze w weekend. Zgodziłem się, bo to był nasz błąd.