„Gra o tron” i „Młody papież” wysiadają przy naszym „Czterdziestolatku”
Nie wiem, ile razy już widziałam „Czterdziestolatka”, „Alternatywy 4”, „Zmienników”, „Daleko od szosy” czy „Karierę Nikodema Dyzmy”. Niektóre dialogi znam na pamięć - obudzona późną nocą byłabym w stanie je wyrecytować. Uważam też, że te seriale nie mają sobie równych - żadna polska produkcja w tej chwili nie jest w stanie ich dogonić pod żadnym względem - ani aktorsko, ani scenariuszowo, ani dialogowo. Niestety.
Ale po kolei - na pierwszy ogień weźmy „Czterdziestolatka”, który zdecydowanie mieści się na wysokim miejscu na podium wśród starych polskich seriali. Emitowany w Telewizji Polskiej między 1975 a 78 rokiem, szybko podbił serca widzów. Po siedmiu odcinkach seria była tak popularna, że producenci od razu wiedzieli, że na tym się nie skończy. I nie dość, że pojawiły się kolejne epizody, to jeszcze wyprodukowano pełnometrażowy film „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”.
Główną osią fabuły serialu jest życie warszawskiej rodziny Karwowskich - Stefan (nieżyjący już niestety Andrzej Kopiczyński) jest inżynierem i pracuje przy budowie warszawskiego dworca centralnego i Trasy Łazienkowskiej. Magda (Anna Seniuk), jego żona to magister hydrologii. Mieszkają w wieżowcu przy Pańskiej, mają dwoje dzieci - Jagodę i Marka - i mieszkającego po sąsiedzku przyjaciela Karola - lekarza i korzystającego z życia singla. Obserwujemy ich wszystkich przez pryzmat lat siedemdziesiątych - ich uwarunkowań społecznych i politycznych, ale także obyczajowych.
Jerzy Gruza, twórca serialu, trafił w punkt. Z wyjątkową sprawnością punktuje wszystkie absurdy PRL, prześmiewa propagandę sukcesu, jaka jawi się chociażby przy okazji budowy dworca Warszawa Centralna, pokazuje realia i modę stolicy lat 70. (fiat 126p, łuki zamiast drzwi w mieszkaniu, komplecik z NRD dla Jagódki, komputer Odra trzeciej generacji, który wskazuje Karwowskiego jako kandydata na dyrektora przedsiębiorstwa itd.). Przede wszystkim jednak daje niezwykłe, pełne dystansu studium człowieka czterdziestoletniego, borykającego się z kryzysem wieku średniego.
Inżynier Karwowski wchodząc w czterdziesty rok życia czuje, że już nic wyjątkowego go raczej nie spotka. „Co mnie jeszcze czeka - 10-15 festiwali w Sopocie, 10-15 festiwali w Opolu, cztery olimpiady...” - mówi w jednym z odcinków. Próbuje jednak z tym walczyć - wdaje się w romans, zapisuje się do klubu sportowego, rzuca palenie, angażuje się w społecznikostwo, walczy z wypadaniem włosów. Szybko okazuje się jednak, że wszystko na nic - romans odkrywa żona, w klubie sportowym największą atrakcją jest brydż przy cygarze i kieliszku koniaku, z nałogu wyjść nie sposób, świetlica społeczna, jaką chce otworzyć w bloku, staje się sprawą polityczną, a pani Flora, która miała pomóc w zyskaniu bujnej czupryny, okazuje się być zwyczajną oszustką.
Każdy odcinek „Czterdziestolatka” jest pełen znakomitych dialogów i dowcipów sytuacyjnych, w każdym pojawia się też kultowa „kobieta pracująca”, którą grała nieodżałowana Irena Kwiatkowska. Ale paleta barwnych postaci w starych polskich serialach jest o wiele większa. Mieści się w niej z pewnością chciwy i odczuwający manię wielkości Stanisław Anioł (genialny Roman Wilhelmi), gospodarz domu przy Alternatywy 4. Serial to kwintesencja tego, co potrafił na ekranie zrobić Stanisław Bareja. W bloku przy słynnej ulicy spotkamy przekrój postaci z różnych grup społecznych, ich relacje i zależności. Bareja doskonale ukazuje klimat PRL lat 80. Co ciekawe, serial powstał w 1983 roku, jednak w efekcie cenzury, zanim trafił na ekrany, przeleżał trzy lata. Parę lat temu został cyfrowo zrekonstruowany i wzbogacony o sceny, usunięte wcześniej przez cenzorów.
Jednym z najlepszych seriali poprzedniego wieku byli też z pewnością „Zmiennicy”. Tam przez meandry PRL przeprowadzają nas taksówkarze z fikcyjnego Warszawskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego. Głównymi bohaterami są Jacek Żytkiewicz (Mieczysław Hryniewicz) i Katarzyna Piórecka (Ewa Błaszczyk), która aby zdobyć pracę w WPT musi się przebierać za mężczyznę, Mariana Koniuszko. Taksówką o numerze 1313 podróżują z nimi najróżniejsi ludzie, a my śledzimy ich historie opakowane w doskonały humor, dialogi i ukazujące idiotyzmy tamtych czasów.
Na liście najlepszych starych telewizyjnych propozycji w Polsce nie mogło zabraknąć „Kariery Nikodema Dyzmy”. To chyba życiowa rola Romana Wilhelmiego, którego bohater w Polsce końcówki lat 20. XX wieku przez przypadek robi zawrotną karierę w stylu „od pucybuta do milionera”. Serial, który powstał na kanwie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, wykreował postać Dyzmy, który z czasem stał się synonimem sprytnego karierowicza bez wykształcenia.
W tym zestawieniu nie może też zabraknąć „Jana Serce” (w roli tytułowej Kazimierz Kaczor), melodramatycznej opowieści o szukaniu miłości oraz „Daleko od szosy”, który doskonale ukazuje zderzenie miasta i wsi lat 60. ubiegłego wieku.
Kto z Was nie widział jeszcze tych wszystkich seriali, temu zazdroszczę, czeka go wielka przygoda. Kto widział, być może chętnie do nich wróci. Zapewniam, że warto.