Gotowanie jest jak piosenka - też ma swoje zwrotki i refreny [rozmowa]
Rozmowa z Anną Jurksztowicz, wokalistką, producentką muzyczną, autorką książki kulinarnej „IQuchnia, czyli jak inteligentnie jeść i pić”.
- Co to tak naprawdę znaczy „inteligentnie jeść i pić”? Gdzie szukać produktów, które na to pozwolą?
- Wszelkich odpowiedzi na ważne, rudymentarne pytania należy poszukiwać najpierw w sobie, a dopiero potem u specjalistów i w książkach. To dość symptomatyczne, że człowiek szuka poza sobą, łatwiej nam obserwować otoczenie niż siebie. Poza tym siebie oszukać najłatwiej (śmiech). Inteligentnie jeść i pić - to nie szkodzić sobie, to unikać żywieniowej kompulsji. Produktów dających nam zdrowie należy szukać w przydomowych ogródkach i u sprawdzonych, rzetelnych sprzedawców.
- Świat raz na jakiś czas szaleje za kolejną nowinką kulinarną. Była quinoa, były nasiona chia, kasza bulgur. Wiele osób z dużym dystansem podchodzi do tych wszystkich superproduktów. Czy Polska to nadal królestwo schabowego z kapustą, czy szukamy inspiracji na świecie? I czy ten schabowy to coś złego?
- Mamy sporo ciekawych potraw, nie tylko schabowego, ale np. placki ziemniaczane, bigos, kasze. To są niezwykle cenne potrawy. Szkoda, że nie potrafimy ich wypromować tak, jak to na przykład robią Włosi. Schabowy z kapustą odpowiednio przyrządzony i podany nie jest wcale ani wstydliwą ani zwulgaryzowaną potrawą. Nie mamy się czego wstydzić.
- Czy czymś złym jest bezkrytyczne podążanie za kulinarną modą?
- Czymś złym to są rozboje i kradzieże (śmiech). Myślę, że warto spróbować wszystkiego, nie tylko jeżeli chodzi o potrawy. Zapobiega to kulinarnej monotonii i wzbogaca naszą wiedzę i wprowadza różnorodność. Jednakże bezkrytyczne podążanie za jakąkolwiek modą jest oznaką umysłowej indolencji.
- Kulinarny snobizm - jest w ogóle coś takiego?
- Jest, bo przecież trudno o włoską czy prowansalską prawdziwą kuchnię w Polsce. Chociażby z braku świeżych produktów, innej mąki, wody, przypraw itp. Ale z każdej kuchni można coś zapożyczyć i próbować skomponować wariacje na jej temat - mówiąc muzycznym językiem (śmiech).
- Krążą plotki, że pani książka w całości została napisana „za pomocą telefonu komórkowego”. Czy to prawda i jak to możliwe?
- Tak, to niestety prawda, a nie kokieteria. Pisałam swoją książkę w komórce, wykorzystując czas spędzony w podróży, w kolejkach i u nudnych znajomych (śmiech). Technicznie jest to bardzo proste. Przy pomocy telefonu komórkowego można teraz nawet ułożyć sobie życie (śmiech).
- Światowe doniesienia na temat ilości żywności, jaką produkujemy i ile jej wyrzucamy są zatrważające. Co robić, żeby nie przyczyniać się do takiego stanu rzeczy?
- Zachować zdrowy rozsądek - co jest nie lada wyzwaniem. Zachłystujemy się kupowaniem i nabywaniem. Psychologicznie rzecz biorąc - coś nam to rekompensuje - każdy sam wie co albo udaje, że nie wie. Pożeramy wszystko wzrokiem - a to najbardziej tuczy (śmiech).
- Czy jest coś, co łączy śpiewanie i pasję do gotowania?.
- Kompozycja. Nie da się w jednym i drugim przypadku czegoś ominąć. Każda pasja zbudowana jest z podobnych motywów poznawczych. Robi coś, co nas kształtuje, rozwija itp. Jak często powtarzam - gotowanie ma swoje zwrotki i refreny.
- Co zawsze warto mieć w lodówce?
- Światło (śmiech). A tak naprawdę: jajka i ziemniaki ugotowane w mundurkach.
- Pani danie popisowe?
- Mam takich kilka, np. śledzie po jurksztowiczowsku i krewetki zapiekane w kwiatach cukinii.
- Coś, czego Pani nie weźmie do ust?
- Kebabu (śmiech) i harmonijki ustnej.
- Najbardziej inspirujące kulinarnie miejsce?
- Targ, na przykład Mercado de San Miguel w Madrycie, ale i bazar na Olkuskiej w Warszawie.
- Do jakiego dania ma Pani słabość?
- Nie powiem, bo będziecie mnie tym kusić.
- Na koniec rada dla tych, którzy boją się zacząć gotować, a bardzo by chcieli...
- Radą jest pocieszenie - zazwyczaj mężowie odchodzą od nas z innych powodów (śmiech).