Śpiewanie bez nut daje nam totalną wolność w wykonywaniu utworów. Czujemy, że Duch Święty nas prowadzi - mówi Agnieszka Baca Tomaszewska - założycielka chóru Gospel Joy.
Skąd 20 lat temu wziął się chór Gospel Joy, którym kierujesz?
Na początku nie było takiego chóru jak jest dziś, a tylko jego zalążki. Zaczęło się od tego, że mój brat będąc w Stanach Zjednoczonych kupił mi używaną płytę gospel. Zaczęliśmy razem śpiewać. A poza tym jeszcze w liceum śpiewałam w chórze i tam kiedyś zaśpiewaliśmy dwa tradycyjne kawałki gospel i od tego zaczęła się moja wielka miłość do tego gatunku. Te utwory chodziły za mną przez lata. Śpiewałam je w kółko i stąd był pomysł brata, aby przywieźć mi jakiś album gospel ze Stanów Zjednoczonych.
Gdzie w Poznaniu były te początki, bo słyszałem, że w jakiejś piwnicy?
Początki samego gospel były na osiedlu Bolesława Śmiałego w moim mieszkaniu. Tam sobie śpiewaliśmy aczkolwiek prawdą jest też, bo o tym kiedyś mówiliśmy, że z bratem i moją przyjaciółką śpiewaliśmy w piwnicy, którą wynajmowaliśmy. Braliśmy klucz od gospodarza i szliśmy śpiewać do piwnicy. Podobało nam się, że jest tam znakomity pogłos, który teraz, nota bene, omijamy szerokim łukiem.
A Ty skąd naprawdę się wzięłaś. Jesteś zawodowym muzykiem po Akademii Muzycznej?
Nie. Jestem tylko i wyłącznie pasjonatem. Zawsze śpiewałam w chórach, uwielbiam harmonię i mam dość mocne poczucie rytmu, lubię ruch i byłam zawsze zafascynowana czarną muzą w klimatach i stylu Arethy Franklin czy innych wykonawców powiązanych z gospel. Gdy dostałam od brata wspomnianą płytę i zaczęłam tego słuchać, natychmiast stwierdziłam: To jest to. To jest to. To we mnie gra. I tak się zaczęło. Zaczęliśmy śpiewać w trójkę choć moja przyjaciółka i mój brat do dziś śmieją się, że ich do tego zmuszałam. Była we mnie taka siła, której wtedy jeszcze nie rozumiałam, która mówiła mi, że muszę śpiewać i szukać do współpracy innych… bo harmonii nie da się zrobić samemu. Coś nam z tego zaczęło wychodzić. Poza ogniskiem muzycznym gdzie ukończyłam grę na fortepianie jestem muzykiem „z zasiedzenia”.
A skąd pseudonim Baca?
Moje nazwisko panieńskie to Górska. Na mojego brata mówiono zawsze Góral. Stąd już była prosta droga do Bacy, tak przynajmniej uważali moi koledzy w jednej z firm, w której pracowałam. I tak się zaczęło. Zaczęto na mnie mówić Baca i stało się to wszechobecne.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień