Gorzów: Wojewoda słuchał, co ludziom w duszy gra
Pani Jadwidze drzewa przestały owocować. Pan Henryk chce mieć wyższą emeryturę. A rolnicy wodę na swoim polu, a nie w Bałtyku.
Wojewoda Władysław Dajczak przyjmował wczoraj mieszkańców od 11.00 do 15.30. Byliśmy tam, żeby popytać, z czym do „przedstawiciela rządu w terenie” przychodzą obywatele. Jedną z pierwszych osób, z którymi się spotkał, była zdenerwowana Jadwiga Dziadek z Międzyrzecza. Zdenerwowana, bo - jak twierdzi - w jej problemie nikt dotąd jej nie pomógł. Rozłożyła na stole przed wojewodą mnóstwo papierów, zdjęć i zaczęła opowiadać.
Obok jej domu 10 lat temu powstał warsztat samochodowy. Od tego czasu życie zatruwają jej spaliny, poza tym podejrzewa, że palone są tam niebezpieczne materiały, bo zapach jest bardzo uciążliwy. - Nie mogę nawet okien otwierać. Na ogrodzie nic nie chce rosnąć. Drzewa przestały owocować. Ja sama zaczęłam chorować od tych spalin. Mam depresję. Pisałam już do sanepidu, do ministerstwa ochrony środowiska, burmistrza, starostwa. I nic! - mówi Jadwiga Dziadek.
Chcemy panu wojewodzie przedstawić nasz pomysł
Ma nadzieję, że po wczorajszym spotkaniu wojewoda coś zaradzi. Na spotkanie czekali też rolnicy ze Szczańca (okolice Zbąszynka). Nie chcieli się przedstawić dziennikarce „GL”, ale twierdzili, że wojewoda to ich ostatnia deska ratunku.
O możliwości spotkania z wojewodą dowiedzieli się od znajomego. - Chcemy panu wojewodzie przedstawić nasz pomysł, który może mieć duży wpływ na życie całej okolicy przez wiele lat - mówi jeden z nich. Chodzi o plany odwodnienia Świebodzina. Chcą, aby zmieniono jeden element tej inwestycji, dzięki czemu okoliczni rolnicy mogliby nawadniać swoje pola. Jak? Wodą, która według planów ma być po deszczach odprowadzana kanałami. - Zamiast do Bałtyku niech ta woda trafia na nasze pola, my ją wykorzystamy. Sprawdziliśmy, to możliwe - wyjaśniają „GL.
Na spotkanie czekała też starsza gorzowianka ściskająca szarą reklamówkę. Nie chciała opowiedzieć, z jakim problemem przyszła. - Ta sprawa ciągnie się i ciągnie od lat. Chodziłam już z nią wszędzie. A teraz dowiedziałam się, że można przyjść do wojewody - mówi.
Po latach dowiedziałem się, że płaciłem składki podwójnie
Do wojewody przyjechał też Henryk Stolarek z gminy Strzelce. Ma kłopoty z emeryturą rolniczą. - Dopiero po latach dowiedziałem się, że płaciłem składki podwójnie. Powinienem mieć więc wyższą emeryturę, a nie mam. Przegrałem sprawę w sądzie. Może wojewoda doradzi, co robić - mówi.
Spotkania wojewody z mieszkańcami zaplanowane są na każdy pierwszy wtorek miesiąca (wczorajszy wtorek nie był pierwszy w lutym, ale to wyjątek). Będą odbywały się raz w Gorzowie, raz w Zielonej Górze. Następny dyżur odbędzie się w Zielonej Górze 1 marca. - Chcę być wśród ludzi, spotykać się z nimi, słuchać ich. Tylko w rozmowach bezpośrednich można poznać faktyczne problemy. Będę otwarty na wysłuchanie wszystkich ludzi - tych z problemami, którzy czują się oszukani, wykluczeni - mówił Władysław Dajczak tuż po objęciu urzędu.