Gorzów: wielka awaria wkurzyła 40 tys. ludzi
Przez jedną rurę 40 tys. osób nie miało ciepłej wody i ciepłych kaloryferów. Nawet ci, których megaawaria miała nie dotyczyć.
Marta z ul. Korcza przez brak ciepłej wody spóźniła się 15 grudnia do pracy (- Masakra! Człowiek na co dzień nie docenia gorącej wody - mówiła). Zaskoczony sytuacją Paweł z ul. Niepodległości marzł w mieszkaniu z dwójką dzieci. Natalia z ul. Witosa płukała zęby wodą zagrzaną w czajniku - bo w kranie ciepłej nie było (u Bartka z Ogińskiego też). Z kolei Słowianka przy ul. Słowiańskiej - w trybie pilnym - przestała na dobę wpuszczać ludzi na basen.
A wielu gorzowian kończyło poniedziałek i - uwaga! - zaczynało wtorek, 15 grudnia od gotowania wody w garach, by zagrzać ją do kąpieli. Wszystko przez jedną rurę.
Nie tak miało być
Żeby nie było: informacja o awarii pojawiła się już pod koniec tygodnia. Pękła rura nieopodal torowiska przy ul. Walczaka (blisko nieczynnej nitki ul. Górczyńskiej). Elektrociepłownia przygotowała szczegółową informację i jak należy z wyprzedzeniem wywiesiła kartki na klatkach schodowych górczyńskich bloków. Wody nie miało być od poniedziałku do wtorku włącznie na sporym kawałku tego osiedla, który liczy około 40 tys. mieszkańców. Jednak potem stały się dwie rzeczy.
Pierwsza, dobra: firma poprzez media - w tym „GL” - pocieszyła klientów, że uwinie się z pracami szybciej i zakończy naprawę w poniedziałek, 14 grudnia.
Druga, zła: awaria dała się we znaki w większej części miasta niż wynikało z ostrzeżenia. Stąd niektórzy byli zdziwieni, że nie mają ciepłej wody i ciepłych kaloryferów. Tak było w Słowiance, która na liście ostrzeżonych się nie znalazła. - W poniedziałek rano trenerzy zgłosili nam, że w basenie jest coraz zimniej. Zdecydowaliśmy się na zamknięcie obiektu od 14.00 w poniedziałek do 14.00 we wtorek - powiedziała nam Renata Wieczorek z marketingu Słowianki.
Ciepło nie popłynęło też np. na ul. Moniuszki czy Niepodległości.
Chłodny poranek
Fachowcy zasuwali w pocie czoła cały dzień i wieczór. Zgodnie z planem naprawa zakończyła się w poniedziałek. Natychmiast w sieć wpuszczono ciepłą wodę. Jednak wczoraj nad ranem i tak część mieszkańców miała tylko zimną i zimne kaloryfery. Szczęściarzami byli ludzie z 9 Maja czy Grabskiego albo Wróblewskiego - tam ciepło dotarło migiem.
Pecha mieli ci z Bohaterów Westerplatte (na Piaskach), Korcza, Armii Ludowej czy Ogińskiego - tam rano nie szło się umyć. Jan Kos, szef elektrociepłowni, tłumaczył wczoraj o 9.30: - Wypełnienie całej sieci trochę trwa. Jednak awaria została naprawiona najszybciej, jak się dało - zapewnił.
Zapytaliśmy go, czemu zasięg awarii był większy niż to zapisano w komunikacie. Okazuje się, że ostrzeżenie (z listą ulic) powstało z wyprzedzeniem, na podstawie przewidywanych skutków odcięcia rury. - Jednak pęknięcie było na głównej magistrali, a to „wymusiło to zmianę konfiguracji przepływów w sieci”. Wszystkiego z dokładnością do jednej ulicy nie dało się przewidzieć - wyjaśnił J. Kos.