Gorzów: nauczyciele stracą pracę!
- Po prostu masakra - tak o skutkach cofnięcia sześciolatków do przedszkoli mówi szefowa gorzowskiego ZNP Barbara Zajbert.
To już pewne i nieodwołalne: rząd Prawa i Sprawiedliwości cofnął reformę szkolną, którą wprowadzili poprzednicy z Platformy Obywatelskiej. Nowe zasady dla najmłodszych uczniów będą obowiązywały od września. W nadchodzącym roku szkolnym do pierwszych klas pójdą więc - obowiązkowo - wyłącznie siedmiolatki. Młodsze dzieci będą mogły zostać w przedszkolach.
Co do tego Związkowi Nauczycielstwa Polskiego? Dużo. Bo postawienie zmian na głowie może oznaczać poważne zwolnienia w szkołach, które przecież od dwóch lat przygotowywały się kadrowo na uczniów także sześcioletnich. A ci znikną. Co gorsza, siedmiolatków też będzie garstka, bo… większość dzieci poszła przecież już do szkoły. Obowiązek szkolny obejmie więc jedynie te maluchy, które dostały odroczenie od nauki.
Barbara Zajbert: To będzie masakra! Szykuje się dramat w szkołach, który będzie powodem dramatu w przedszkolach, bo jeśli wrócą tam sześciolatki, to zabraknie miejsca dla trzylatków. Liczby potwierdzają, że jest się czego bać.
Łatwo policzyć
W Gorzowie dane wyglądają dramatycznie (pisaliśmy o tym już w grudniu). Przypomnijmy: obecnie w mieście jest 1.800 pierwszaków, a we wrześniu będzie ich na pewno - bo liczymy siedmiolatków, którzy nie poszli jeszcze do szkoły - zaledwie 181! A skoro ubyło 90 proc. pierwszaków, to podobny los może czekać nauczycieli. Mówił nam o tym m.in. dyrektor SP 20 na Górczynie Jerzy Ko-ziura, który wprost przyznał, że najpewniej pożegna się z siedmiorgiem nauczycieli (bo na razie od września, zamiast dziesięciu klas, w SP20 szykuje się... jedna!).
A skala problemu w regionie będzie dużo większa. Wiemy to, bo dostaliśmy dane z Lu-buskiego Kuratorium Oświaty. W skali województw problem poraża jeszcze bardziej. Bo o ile w całym Lubuskiem w obecnym roku jest 15 tys. 217 pierwszaków, o tyle we wrześniu na pewno będzie ich zaledwie 1.192 - bo tyle siedmiolatków w naszym województwie nie poszło jeszcze do szkoły.
Jednak władze miast i gmin nie potrafią oszacować, ile nauczycieli na pewno straci pracę, bo pierwszaków jednak może być więcej. Dlaczego?
Mało kto skorzysta
Ustawa daje rodzicom prawo zapiania do szkoły sześciolatka albo zgody na powtarzanie roku pierwszo lub drugoklasisty. Jednak szacunki mówią, że skorzysta z tej opcji niewielu rodziców. Nam nie udało się takich znaleźć.
Jednak właśnie z tej furtki dla rodziców wynika niewiedza urzędników. - Rodzice muszą złożyć wniosek o powtarzanie klasy przez dziecko do 31 marca. Dopiero po tej dacie i z takimi danymi będziemy mogli wstępnie poznać skalę problemu zwolnień nauczycieli - wyjaśnia rzeczniczka gorzowskiego magistratu Ewa Sadowska - Cieślak. Ale dyrektor wydziału edukacji Eugeniusz Kurzawski nie ma złudzeń.
- Rodzice będą woleli zostawić dziecko w przedszkolu. Za niewielką opłatą mają tam świetną opiekę, pełne wyżywienie - mówił podczas czwartkowej sesji rady miasta, gdy referował problem (przedstawił też wyliczenie, z którego wynika, że cofnięcie sześciolatków do szkół oznacza, że w przedszkolach zabraknie miejsc dla... 870 trzylatków - pisaliśmy o tym w piątek)!
Nic dobrego
Jedna z nauczycielek, która uczy pierwszaki (dane do wiadomości redakcji) nie kryje rozżalenia. - Żyjemy w niepewności. I nawet nie możemy się złościć na dyrekcję, bo ona też nie potrafi nam powiedzieć, co kogo czeka - mówi nauczycielka.
Według rozpoznania Barbary Zajbert tylko w Gorzowie pracę może stracić 37 nauczycieli. A z pozostałego terenu, który podlega gorzowskiemu ZNP (to szkoły z kilku podmiejskich gminach) dojdzie jeszcze kilka osób do zwolnienia.
W gminach kłopotów jest zresztą więcej. Choćby w Lubiszynie od września jest pewnych... 11 pierwszaków. Wójt Artur Terlecki mówi wprost: - To ogromny problem. Jak zwieźć w jedno miejsce i zgrać plan lekcji dla dzieci, które pochodzą z różnych krańców wsi? Alternatywą są klasy jedno-, dwuosobowe. Ale to przecież absurd! - dodaje wójt (podobny kłopot jest w rozległym Bogdańcu).
A w Deszcznie na wsiach szykują się klasy... dziesięcioosobowe (według przepisów minimum to 11 osób). - Czekam na marzec. Na deklaracje rodziców. Wtedy zacznie się gorączkowe dzieleni, łączenie i szukanie rozwiązań - mówi wójt Paweł Tymszan.