Gorzów: Miastu potrzeba kogoś z głową
Uważasz, że miasto jest brzydkie? Może potrzebuje architekta miejskiego, który zrobi porządek.
- Architekta miejskiego nie ma w Gorzowie od 1999 r. i od tego czasu powstały w mieście takie budowle jak dominanta przy zjeździe z mostu Staromiejskiego czy budynek na rogu ul. Teatralnej i Warszawskiej - mówi Dariusz Górny, prezes gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich SARP.
Gorzów jak Wrocław
Dziś w bibliotece wojewódzkiej architekci organizują konferencję: Po co miastu architekt miasta? Ma to być początek dyskusji, czy przywrócić stanowisko w urzędzie miasta oraz dać przy okazji odpowiedź, czym miałby się zajmować naczelny architekt. Bo w innych miastach jednocześnie tworzy politykę przestrzenną, plany przestrzenne czy organizuje konkursy architektoniczne.
Jednak, zdaniem Górnego, w Gorzowie architekt miejski nie musi zajmować się tym wszystkim. Wystarczy, że by zadbał o miasto. - Wrocław, jaki jest, każdy widzi. Był zniszczony równie mocno, co Gorzów, a to jak dziś wygląda, jest zasługą właśnie architekta miejskiego - przekonuje Górny.
Mamy tutaj miszmasz
Co musiałby w Gorzowie poprawić architekt? - Wystarczy jak tu jeden budynek będzie pasował do drugiego, bo od wielu lat to mamy jeden wielki miszmasz. Proszę spojrzeć na to, jak wygląda śródmieście. W centralnym punkcie stoi stara monumentalna katedra, a obok niej straszą różnokolorowe budynki. A jakby jeszcze tego było mało, to do budynku przy Mostowej doklejony jest Titanic - wylicza gorzowianka Wanda Dębińska.
Ładniej w centrum
- Wprowadzanie nowoczesności do starej tkanki miasta wcale nie musi być takie złe. Dobrym tego przykładem jest ul. Łużycka - mówi Górny.
My też polecamy wybrać się w to miejsce. Dlaczego? Pomiędzy blokami zbudowanymi w „środkowym okresie PRL-u” firma Budnex postawiła nowy, całkiem gustowny. Wyróżnia się on tym, że ma w sobie dużo elementów drewnianych. Nic więc dziwnego, że jego apartamenty zostały już wyprzedane.
- Oddawanie w jedne ręce władzy nad tym, jak ma wyglądać miasto to nie jest dobry pomysł - mówi były prezydent Tadeusz Jędrzejczak, który rządził miastem od 1998 r. Nie zgadza się z tym, że krytykowana przez wielu dominanta to efekt braku architekta miejskiego. - Ona była przecież akceptowana przez miejską komisję archi-tektoniczno-urbanistyczną - przypomina.
- Komisja rzeczywiście była i nadal funkcjonuje. Tyle tylko, że i tak decyzję podejmował prezydent Jędrzejczak - odpowiada Jerzy Kaszyca, kolejny z gorzowskich architektów. Pod pomysłem przywrócenia stanowiska miejskiego architekta podpisuje się obydwiema rękoma. - W kontekście czekającej nas przecież rewitalizacji miasta, gdzie do wydania są grube miliony, to jest konieczne. Dziś bowiem nikt nie sprawuje kontroli nad sprawami architektury. Gdy pojawia się inwestor, któremu podoba się fragment ziemi i chce na niej zainwestować, to... inwestuje, budując, co mu się podoba - dodaje Kaszyca.
To będzie ten architekt?
Czy miasto powoła miejskiego architekta? - Dziś jest za wcześnie na taką odpowiedź. Podejmiemy ją dopiero po konferencji - mówi Ewa Sadowska-Cieślak, rzeczniczka magistratu.
- Architektura nie jest po to, by załatwiać interesy inwestorów. To jest dobro wspólne, bo na każdy budynek przecież patrzymy. Tego nie da się schować - podkreśla Górny.
Dzisiejsza (21 stycznia) konferencja rozpocznie się o 12.00 i potrwa pięć godzin. Pośród wykładów i prezentacji w budynku przy ul. Kosynierów Gdyńskich (tuż za skrzyżowaniem z Sikorskiego) przewidziana jest też debata z udziałem mieszkańców (odbędzie się od 14.15 do 16.00). Warto się wybrać, warto zabrać głos w dyskusji. - Liczymy, że zechcą z nami porozmawiać ci, którym wygląd miasta leży na sercu - mówi organizator. - Kto na pewno powinien się zająć tym, co sie buduje w Gorzowie - mówi Anna Janek, mieszkanka ul. Chrobrego.
Które budowle szpecą Gorzów?
Paweł Relis, przedsiębiorca
Chyba największym koszmarem jest dominanta przy moście Staromiejskim. Ludzie nazywają ją „pająkiem”, ale tak naprawdę nie wiadomo, co ona przedstawia. Największa jej wada to ta, że jest niefunkcjonalna.
Ewelina Jewiak, sprzedawca
Gdy przyjeżdżają do mnie goście spoza Gorzowa, mówią że nasze „stare miasto” to jedna duża wiocha i dlatego warto je zobaczyć. Najgorzej jest na ul. Chrobrego, gdzie jeden budynek nie pasuje do drugiego.
Marek Plebański, pielęgniarz
W Gorzowie wiele jest miejsc, które wyglądają jakby były od Sasa do Lasa. Przykład jest koło Kwadratu. Wszędzie w pobliżu są stare ładne kamienice, a przy ul. Dąbrowskiego postawiony został paskudny blok.