Gorzów. Miasto nie obniży nam czynszu. Po latach zamykamy Studnię
Po 18 latach z krajobrazu miasta zniknie pub Studnia przy ul. Obotryckiej. Powód? - Z roku na rok ubywa klientów. A my miesiąc w miesiąc musimy ponad 6 tys. zł czynszu - mówią Danuta i Krzysztof Fijołkowie, którzy prowadzą lokal.
- Jeśli nie dogadamy się z miastem, zamkniemy lokal – mówią nam Danuta i Krzysztof Fijołkowie. Od 2001 r. prowadzą pub Studnia przy ul. Obotryckiej. Przez wiele lat był to kultowy pub w mieście. Bywały lata, że – nawet w zwykły dzień – ciężko było znaleźć tu wolne miejsce. Dziś jest inaczej.
– Młodzi uciekają z miasta. Z roku na rok coraz mniej ludzi przychodzi do pubu. Efekt jest taki, że w tygodniu mamy pub zamknięty, a otwieramy go jedynie w piątki i w soboty. W dni powszednie klientów byłoby tak mało, że więcej za prąd byśmy zapłacili niż zarobili – mówi K. Fijołek.
Lokal działa w budynku należącym do miasta. I co miesiąc Fijołkowie muszą płacić miastu 6,4 tys. zł czynszu. Dlaczego tak dużo? Spore znaczenie ma to, że lokal ma aż 370 mkw. powierzchni.
- 18 lat temu stawka za metr wynosiła nas 14 zł, ale później szła w górę – mówi K. Fijołek. Dziś wynosi ona 17,5 zł za mkw. – Ona jest dla nas zabójcza. Sąsiednie lokale, które wynajmują powierzchnię od osób prywatnych, płacą kilka razy mniej – mówią Fijołkowie.
Małżeństwo próbowało ratować lokal i prosiło urzędników o obniżenie czynszu. Nic to jednak nie dało. – Usłyszeliśmy od wiceprezydenta Jacka Szymankiewicza, że możemy opuścić lokal, przez pół roku nie prowadzić w nim działalności, po sześciu miesiącach przystąpić do przetargu na wynajem i wówczas wziąć lokal za 8 zł/mkw. To przecież absurd! Wychodzi na to, że miasto woli nie otrzymywać od nas czynszu i nie mieć naszych podatków niż obniżyć nam czynsz – mówi pan Krzysztof.
Wylicza przy okazji, że od początku prowadzenia pubu zapłacił miastu w czynszu już 1,5 mln zł. A zanim otworzył tutaj pub, miejsce po znajdującym się tu wcześniej sklepie przez siedem lat stało puste.
- Gdybyśmy nawet opuścili lokal z zamiarem powrotu za sześć miesięcy, to mamy go zostawić w takim stanie, w jakim go przejęliśmy. Czyli musielibyśmy rozebrać ten cały wystrój, a później na nowo wszystko zamontować. To kosztowałoby jakieś 200 tys. zł! To kolejny absurd – mówi pan Krzysztof.
- Na logikę biorąc, przedsiębiorca ma rację. Gdyby jednak miał zostawić lokal z wystrojem, to gdyby później wygrał przetarg i wrócił do lokalu, spotkalibyśmy się z zarzutami, że przetarg to lipa, że jest ustawiony – mówi Wiesław Ciepiela, rzecznik urzędu miasta.
Dodaje, że wystąpienie właścicieli o obniżkę czynszu należy traktować jako apel do mieszkańców, by przychodzili do pubu.
– Prawda jest przecież taka, że lokal traci klientów – mówi Ciepiela. Rzecznik tłumaczy też, dlaczego miasto nie obniżyło czynszu: - Nie możemy tego zrobić uznaniowo. Lokal był wynajęty w przetargu, jest na to umowa i nie można jej zmienić. Musimy działać w zgodzie z prawem – mówi Ciepiela. Dementuje też słowa przedsiębiorcy jakoby wiceprezydent Jacek Szymankiewicz miał zachęcać do opuszczenia lokalu.
Los pubu wydaje się już przesądzony. Właściciele zapraszają już na 13 kwietnia na 18. urodziny pubu, które mają być też ostatnią imprezą w historii Studni.