Kiedy w każdy wtorek, ale i piątek na targ do miasta zjeżdżali rolnicy, mówiono o święcie dyszla. Z każdej strony ściągały bowiem furmanki zaprzężone w konie, a na nich zboże, ziemniaki, króliki i kury w klatkach, prosięta. Wszystko na handel. Gdy targu udało się dobić i pora była wracać do domu, gwarno robiło się Pod Ryjem, w karczmie, w której niejednemu świętującemu dokonanie transakcji życia, udało się zostawić całą gotówkę.
Grupka dzieci siedzi z podkulonymi nogami na stołach okutych blachą na placu Dworzysko. Po stracie kolejki, następny gracz kontynuuje swój zakres przerwany wcześniej skuciem. Woła „czwórki” i podrzuca do góry jeden hacel, a gdy on odpada, musi zgarnąć leżące cztery i schować je w dłoni, dodatkowo łapiąc ten spadający.
Po hacele do żelaznego albo Wiejskiego Domu Towarowego
Była to popularna gra w hacele, zwana też sztolami, a jej nazwa związana była z elementami podków końskich w kształcie nagwintowanego z czoła i rozkutego kawałka metalu. Wykonane ze stali, jako odpad były wkręcane do podkowy na zakończeniu kabłąków jako element zabezpieczający przed ślizganiem się kopyt po bruku lub lodzie. Były w miarę ciężkie i stąd małe rączki dzieciaków miały trudność w ich utrzymaniu i chwytaniu.
Bardzo popularna gra zajmowała czas i uwagę młodzieży, nie mówiąc o wyrabianiu refleksu oraz tak obcych dla dzisiejszych uczniów kontaktów z rówieśnikami.
Grano w szkole, na wagarach, schodach, posadzkach i stołach na Dworzysku. Niekiedy kilka grupek grało jednocześnie na kilku stołach. W deszczowe, ciepłe popołudnia, zamiast siedzieć w domu, młodzież przebywała w swoim towarzystwie.
Czytaj więcej:
- We wtorki i piątki w mieście było święto dyszla.
- Często tam również można było słyszeć: dajcie mi kilo gontali, kilo łatnali i pół kilo knagnali. Kto dzisiaj wie, o co chodziło?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień