Szło kilku chłopców w lipcowe popołudnie od strony „Pagówek”, wykonanym kilka dni temu korytem projektowanej ulicy, łączącej Dworzysko z ulicą Kopernika. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, ile tajemnic kryje to miejsce.
Minęli miejsce, gdzie niedawno podczas robót ziemnych wykopano kilka granatów z okresu I wojny światowej. Szli dalej w kierunku studni na podwójną korbę w kształcie kół. Jakież było ich zdziwienie, gdy za budynkiem ujrzeli częściowo zapadnięty i przechylony spychacz.
Byli odkrywcami tuneli
Było po pracy i nikt nie interesował się tym stanem rzeczy. W deszczowe dni ten powstający trakt zamieniał się w grzęzawisko. Chłopcy podeszli bliżej i zobaczyli, że jedna strona maszyny tkwi w zapadniętej jakiejś piwnicy z łukowym sklepieniem. W pierwszej chwili w swojej wyobraźni zobaczyli średniowieczne tunele jak „W Panu Samochodziku i templariuszach” Nienackiego.
Murowany kanał o wysokości ok. 1,7 m w najwyższym punkcie biegł pomiędzy studnią a budynkiem, gdzie w piwnicach wtorkowi handlarze trzymali opakowania i towar. Prowadził gdzieś w rejon bramki w ogrodzeniu do przedszkola, a w druga stronę, w kierunku budek. Grubość ziemi nad sklepieniem wynosiła ok. metra. Masa spychacza musiała być jednak duża albo sklepienie zmurszałe, bo uległo załamaniu. Poza tym miejscem ze spychaczem reszta była zagruzowana w obydwu kierunkach.
Na drugi dzień rano, gdy na Dworzysku zebrali się stali bywalcy i chcieli zobaczyć, co tak naprawdę się stało, było już po temacie. Spychacza nie było, a poziom placu był wyrównany i tylko ślad po zasypaniu tego miejsca był widoczny dla wczorajszych świadków.
Wspomnienia rabina Shlomo
Kiedy trzynaście lat temu rabin Shlomo Halberstam chodził po Dworzysku, to wspominał opowieści jego ojca. Mówił, że były takie przejścia uformowane w trzy rzędy połączone w kierunku ulicy Piekarskiej dla schronienia się mieszkańców na wypadek pożaru. A trzeba przyznać, że rabin Shlomo znał z opowiadań wiele ciekawostek dotyczących Dworzyska i chętnie o nich mówił. Co ciekawsze, prowadził np. do drzwi wejściowych, gdzie warsztat miał tapicer i pokazywał dwa otwory po mezuzie na futrynie, albo prowadził do piwnicy jednego z budynków przy ul. Piekarskiej, wskazując przegrody, w których w trocinach zmieszanych z wapnem przechowywano przed II wojną światową jajka - nawet do kilku miesięcy bez utraty ich świeżości. W byłym budynku straży pożarnej pokazywał miejsce, gdzie była w synagodze mykwa dla mężczyzn.
Czytaj więcej:
- Jak kiedyś słuchano radia w Gorlicach?
- Gdzie grali w piłkę strażacy?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień