Gołębie pocztowe nie przeżyły podróży pocztą
- Wysłaliśmy trzy gołąbki przesyłką. Miała dotrzeć nazajutrz, a dotarła po dwóch dniach. Ptaki nie wytrzymały - opowiada emeryt z Konecka.
Gołębie pocztowe rzeszowskie mają latać, ale przede wszystkim zachwycać wyglądem. To dlatego ludzie je hodują. Podobnie jak starsze małżeństwo z Konecka (powiat aleksandrowski).
- Takie sobie wymyśliliśmy hobby na stare lata. I co jakiś czas sprzedajemy gołąbki innym hodowcom w Polsce - przyznaje Henryk Bącalski z Konecka.
Ostatnio też tak zrobili. Odezwał się klient aż zza Krakowa. - Poszliśmy na pocztę i wysłaliśmy trzy gołąbki - opowiada Barbara Bącalska, żona hodowcy. - Nieraz tak robiliśmy. Na poczcie w Konecku nas znają. Ptaszki zostały wysłane w specjalnym kartonie z dziurkami, żeby mogły oddychać.
Usługa „Ostrożnie”
Kobieta mówi dalej: - Gołębie był łącznie warte 200 złotych. Za przesyłkę zapłaciliśmy 41 złotych. Wykupiliśmy dodatkową usługę „Ostrożnie” za 20,50. To nie rzecz przecież, a żyjątka. Trzy ptaki w kartonie miały trafić za Kraków w ciągu 24 godzin. Tak zobowiązał się Pocztex na zlecenie Poczty Polskiej. Tyle gołąbki wytrzymają w kartonie bez jedzenia i picia.
Przesyłka trafiła do zamawiającego nie nazajutrz, a po dwóch dniach.
- Jak ten pan otworzył przesyłkę, gołąbki były półżywe - dodaje pani Barbara. - Nawet ich nie wyjął, nie nakarmił, nie napoił. Odesłał nam paczkę jeszcze tego samego dnia, w sobotę. Ta dotarła do pocztowego centrum w Lisim Ogonie pod Bydgoszczą. Był weekend. Nikt nie pracował. Paczka z gołąbkami leżała aż do poniedziałku. Wtedy dostaliśmy ją z powrotem.
Gdy pan Henryk otworzył paczkę w poniedziałek, gołąbki dawały oznaki życia.
- Nie miały siły, nawet główek nie były w stanie przechylić - wspomina pani Barbara. - Zmarły.
Na poczcie w Konecku przyznają, że ludzie wysyłają ptaki w przesyłce. Choćby ozdobne kurki, pawia, ale najczęściej właśnie gołąbki. Nie wiedzą, dlaczego doszło do nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń. - Z naszej strony zrobiliśmy wszystko poprawnie - podkreśla Wacław Mikołajewski, naczelnik Urzędu Pocztowego w Konecku. - Gdy małżonkowie przyszli wysłać gołąbki, jeszcze tego dnia nadaliśmy paczkę.
- Nie wiem, dlaczego przesyłka dotarła z opóźnieniem. Wiem natomiast, że małżonkowie złożyli reklamację i urząd we Wrocławiu ją rozpatrzył.
- Ale nie po naszej myśli - zaznacza Bącalska. - Domagaliśmy się zadośćuczynienia w wysokości 500 złotych. To m.in. za gołąbki, przesyłkę. Nawet za straty moralne. Dostaliśmy 82 złote.
Małżonkowie chcieli iść na policję. - Musielibyśmy pokazać dowód, ale my już tych trzech gołąbków nie mamy.
Rozpatrujący reklamację pocztowcy napisali, że hodowcy mogą skierować sprawę do Urzędu Komunikacji Elektronicznej lub sądu konsumenckiego. - Gdzie my tam po sądach chodzić będziemy - wzdycha Bącalska.
Nie wszystkie firmy kurierskie przesyłają żywy towar.
Dzwonię do InPostu. Pytam, czy mogłabym przesłać żółwia. Odmawiają. - Zwierząt nie przesyłamy - usłyszałam.
Bącalscy kilka dni po incydencie wysłali kolejne gołąbki. - Już nie przez pocztę w Konecku, tylko w Aleksandrowie. I ptaki dotarły do zamawiającego.
Złe warunki
Tamara Samsonowicz, kierownik Ogrodu Fauny Polskiej w bydgoskim Myślęcinku: - Jedynie firmy posiadające pojazdy przystosowane do przewozu zwierząt, mogą oferować usługi transportowe. Muszą też spełnić inne warunki, m.in. mieć certyfikat wydany przez inspektorat weterynaryjny. Gołąbki, podobnie, jak inne ptaki, są wrażliwe. W podróży trzeba zapewnić im co kilka godzin postoje, nakarmić je, napoić. Niezapewnienie odpowiednich warunków może doprowadzić ptaki do zawału serca.
Bącalskim zostało jeszcze 15 gołąbków.