Rodzina Sobczyków przez wiele lat remontowała stary dom, żeby go wykupić. A gmina odmówiła
- Dostaliśmy ten dom w stanie tragicznym. Nie było tu nic, ani kanalizacji, ani wody, ani prądu, wszystko się waliło. Ale ówczesny burmistrz Andrzej Skałuba obiecał, że jak sobie wyremontujemy, to będziemy mogli wykupić. Teraz chcieliśmy to zrobić, a nowy burmistrz Sławomir Dudzis nam odmówił - opowiada Monika Sobczyk, mieszkanka Rzepina.
Rodzina Sobczyków remont rozpoczęła w roku 2011. Wzięła kredyty, w dom wkładała też każdą zarobioną złotówkę. - Ile wydaliśmy, nawet nie potrafię policzyć, ale grubo ponad 150 tys. zł. Kto nam to zwróci? A nasza praca? A nasze przyjemności? Wszystkiego sobie i dzieciom odmawialiśmy... - pani Monika płacze.
Dom z zewnątrz nie wygląda ciekawie: dach z azbestu, tynki obdrapane, na podwórku brak ogrodzenia, a brama wejściowa ledwo się trzyma. - Od 2012 r. prosimy gminę, żeby zrobiła ogrodzenie. Jeśli dziecko stanie na ten murek i spadnie, to znajdzie sie w rzece. My mieliśmy remontować w środku, a na zewnątrz obiecała wszystko zrobić gmina - mówi Marcin Sobczyk, mąż pani Moniki. Rodzina wzięła kolejny kredyt, żeby wykupić dom i zrobić ogrodzenie już za własne pieniądze. Teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania. A kredyty płacić trzeba.
Widok mieszkania w środku kompletnie nie pasował do obrazu z zewnątrz. Piękna kuchnia, salon, sypialnia, nowoczesna łazienka. Widać, że rodzina zainwestowała w mieszkanie dużo pracy i pieniędzy. - Gmina tłumaczy, że nie mogą nam sprzedać domu, bo promenadę będą budować. I ten dom jest w miejscu, gdzie będzie przeprowadzona rewitalizacja. Oszukano nas... - załamuje ręce pani Monika.
W urzędzie miasta z dziennikarką „GL” rozmawiał o tym zastępca burmistrza Krystian Pastuszak. - Nikt państwa Sobczyków ani nie wyrzuca, ani nie każe się przeprowadzać. Nie możemy jednak sprzedać im domu, bo nie ma nawet uchwały rady miasta o sprzedaży tej działki, a burmistrz jest tylko wykonawcą uchwał. Drugim powodem jest to, że przystąpiliśmy do programu rewitalizacji, a we wniosku jest objęty teren wokół tej nieruchomości. Co więc będzie, jeśli otrzymamy pozytywną odpowiedź, a mieszkańcy nie zgodzą się, żeby przesunąć np. ogrodzenie albo zrobić chodnik, który zahaczałby o działkę? Cały projekt byłby do niczego - mówi Pastuszak.
Wiceburmistrz obiecuje jednak, że jeśli projekt zostanie odrzucony, a rada miasta podejmie uchwałę o zbyciu tej nieruchomości, nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby ją sprzedać państwu Sobczyk. Mówi też, że jeśli wniosek o rewitalizacji nie przejdzie, a zostaną wyznaczone tereny i rozpoczną się prace, rodzina też będzie mogła dom wykupić.
- Tyle lat wyrzeczeń było po to, żeby dom wykupić i dać go dzieciom - podkreśla pani Monika i jej mąż.