GŁOS Z LECHEM: Wielkie cele Kolejorz chce osiągnąć małymi krokami
Lech Poznań w ciągu miesiąca może sięgnąć po dublet. W tym czasie rozegra osiem spotkań. W każdym z nich serca kibiców będą biły jeszcze mocniej niż do tej pory.
- Skupiamy się na każdym kolejnym meczu i to jest świadomy wybór, bo nie chcemy za daleko wybiegać w przyszłość, choć zdajemy sobie sprawę, że wszystkie czekające nas mecze będą miały duży ciężar gatunkowy - tak mówił kilka dni temu Jan Bednarek, największy talent i największa podpora w defensywie Lecha, który może wspólnie z kolegami już niedługo sięgnąć po drugi w historii klubu z Bułgarskiej dublet (ten jedyny został wywalczony 33 lata temu).
Filozofię dochodzenia do wielkich celów małymi krokami wpaja swoim zawodnikom trener Nenad Bjelica. Trudno się mu zresztą dziwić, bo czas potknięć, wpadek i słabych dni skończył się wraz z rundą zasadniczą ekstraklasy.
Konferencja prasowa przed meczem Lech - Korona:
Chorwacki szkoleniowiec pilnuje jeszcze jednej zasady w swoim ogródku, a mianowicie dopóki piłka w grze stara się szukać samych pozytywów. Nie wspomina o słabym bilansie lechitów w meczach z czołówką ligi, nie przywiązuje nadmiernej wagi do głupio straconych punktów w pojedynkach z Legią czy Górnikiem Łęczna. Nie narzeka wreszcie na system rozgrywek, choć ma świadomość, że jego finałowa odsłona przypomina dawną „nagłą śmierć” w dogrywkach podczas wielkich turniejów.
Bjelica jest przekonany, że jego wiara w zawodników przełoży się na ich boiskową pewność siebie. Od początku swojej obecności trener Kolejorza dba zresztą o atmosferę w drużynie i o to, by nawet najmniej ważny gracz w jego kadrze czuł się potrzebny i miał do niego pełne zaufanie. Taka strategia musi budzić szacunek, ale też nierozerwalnie związana jest z wynikami. Dopóki one napędzają drużynę i uciszają frustratów, dopóty sprawdza się ona w stu procentach.
Sęk w tym, że na końcową ocenę piłkarzy i trenera większy wpływ będzie miało to, co się wydarzy w ciągu najbliższego miesiąca niż to, co już się wydarzyło. Nie jest to jednak zbyt odkrywcze, że w sporcie, jak w piosence Abby, zwycięzca bierze wszystko. Drugi, trzeci i czwarty musi się liczyć z poczuciem niedosytu i z pręgierzem krytyki.
Czy Lech na finiszu rozgrywek powinien najbardziej obawiać się odwiecznego rywala czy też może tych drużyn, które były od lat w cieniu wielkiej dwójki, ale też mają ogromne ambicje?
Drużyna z Bułgarskiej musi przede wszystkim myśleć, że to ona jest postrachem dla przeciwników, a nie oni dla niej. Nie trzeba być prorokiem, by wytypować mistrza z czterech zespołów (Jagiellonia, Legia, Lech, Lechia). Kto wie jednak czy o losach tytułu nie rozstrzygną jednak mecze z tymi ekipami, które nie mają już medalowych aspiracji. Każdy pojedynek rzeczywiście będzie miał więc ogromne znaczenie. Z tego schematu nie wyłamuje się oczywiście też finałowy bój o Puchar Polski, choć już niemal wszyscy przyznali go Lechowi...