Ginekolog oskarżony o gwałt na pacjentce podczas zabiegu
W gabinecie Piotra P. w Strzelcach Kraj. już po zabiegu policjanci znaleźli prezerwatywy z nasieniem lekarza.
O sprawie napisała wczoraj „Gazeta Wyborcza”.
Była końcówka maja 2014 r. 22-letnia wtedy Alicja (imię zmienione) ze Strzelec kończyła właśnie studia licencjackie w Szczecinie. Planowała wakacyjny wyjazd do Holandii do pracy. A po wakacjach chciała rozpocząć studia magisterskie. Ostatniego dnia maja miała zaplanowany zabieg u ginekologa Piotra P. w strzeleckim gabinecie, w którym ten przyjmuje wraz z dwoma innymi lekarzami. Poza tym przyjmuje także w Gorzowie.
Alicja przyszła na zabieg z dwiema koleżankami, czekały na nią na korytarzu. Lekarz podał jej środki znieczulające. To właśnie przez znieczulenie kobieta nie pamięta wszystkiego, co działo się w gabinecie. W głowie ma jedynie krótkie „przebłyski” tego, co się wydarzyło. Pamięta uczucie penetracji, ale jeszcze gdy była pod wpływem środków znieczulających sama nie była pewna, co wydarzyło się naprawdę. Po wyjściu z gabinetu opowiedziała jednak o tym koleżankom. - Zapytała je, czy lekarz podczas badania powinien się tak zachowywać - mówi Jacek Wasilewski, zastępca prokuratora rejonowego w Strzelcach. Koleżanki natychmiast skojarzyły to z odgłosami, które słyszały na korytarzu. Podczas zabiegu słyszały bowiem dobiegające zza cienkich, paździerzowych drzwi dziwne odgłosy, jakby jakiś mebel uderzał rytmicznie o ścianę. „Jakby ktoś się ruchał” - dosłownie tak opisały to policji, którą powiadomiły jeszcze tego samego dnia.
Policja zareagowała błyskawicznie. Jeszcze tego samego dnia policjanci przyjechali do gabinetu Piotra P. - Prokurator zabezpieczył dowody znalezione przez policjantów w gabinecie lekarza - mówi prokurator Jacek Wasilewski. Te dowody to prezerwatywy znalezione w śmietniku, w prezerwatywach była sperma. Ten materiał dowodowy trafił do pracowni genetyki sądowej, we wrześniu 2014 r. zlecono przygotowanie opinii biegłych. Przygotowywanie ekspertyzy trwało ponad rok, dlatego śledztwo trwało tak długo. Ale opinia ekspertów wykazała, że w prezerwatywie była sperma ginekologa. - Wtedy prokurator zastosował wobec oskarżonego środek zapobiegawczy, czyli zawieszenie prawa do wykonywania zawodu - mówi Anna Nowak, adwokat reprezentująca Alicję. A ginekolog został oskarżony o gwałt, do którego miał doprowadzić poszkodowaną podstępem.
Alicja zgłosiła się do prawniczki dopiero wtedy, gdy okazało się, że Piotr P. przesłuchiwany przez prokuratora nie przyznaje się do winy. - Przesłuchiwany był dwukrotnie. Za każdym razem zaprzeczał, jakoby doszło do zgwałcenia pacjentki - mówi prokurator Wasilewski.
W internecie znaleźliśmy numer telefonu ginekologa. Odbierając telefon przedstawił swoje nazwisko. Gdy usłyszał, że rozmawia z dziennikarką „GL”, oznajmił jednak, że to pomyłka i uciął rozmowę.
Także w internecie, na forach znaleźliśmy sporo komentarzy od byłych pacjentek Piotra P. Wśród nich - sporo negatywnych opinii. Kobiety piszą o wulgarnych żartach lekarza, pytaniach dotyczących seksu, o poniżających badaniach. „Lekarz w trakcie badania dotknął mojej łechtaczki! Pytał z iloma mężczyznami spałam i stwierdził, że po tym jak mnie zbada mogę dostać rumieńców.” - czytamy w jednym z komentarzy.
W najbliższy poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Strzelcach odbędzie się pierwsza rozprawa, zeznawać będzie oskarżony i poszkodowana pacjentka. Nie będzie jednak musiała robić tego w obecności lekarza.
Boi się konfrontacji z Piotrem P. To traumatyczne doświadczenie zmieniło jej życie: nie kontynuuje studiów, wyprowadziła się też z Polski, gdy w rodzinnym mieście ludzie zaczęli plotkować i wieść o gwałcie się rozeszła.