Gimnazjalistki się zatruły, bo wzięły dopalacze!

Czytaj dalej
Fot. pixabay
Lucyna Makowska

Gimnazjalistki się zatruły, bo wzięły dopalacze!

Lucyna Makowska

Ordynator Rafał Kołsut nie ma wątpliwości, dlaczego nastolatki trafiły do szpitala. To nie wizyta w fabryce nakrętek była powodem złego samopoczucia gimnazjalistek.

Gimnazjalistki z Trzebiela były na wycieczce klasowej w fabryce nakrętek w Królowie. Godzinę po powrocie z zakładu cztery uczennice zaczęły się uskarżać na złe samopoczucie. Dyrekcja i nauczyciele wezwali pogotowie. Nastolatki trafiły do szpitali w Żarach i Zielonej Górze - informowaliśmy w ubiegły czwartek na naszej stronie internetowej www.gazetalubuska.pl i dzień później w papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej”.

- Mam stuprocentową pewność, że dziewczęta, które przywieziono do naszego szpitala w zeszły czwartek, zażyły dopalacze - powiedział nam wczoraj Rafał Kołsut, ordynator oddziału dziecięcego Szpitala na Wyspie w Żarach. - Od razu wykonaliśmy badania pod tym kątem. Nie wiemy, niestety, jaki środek zażyły, bo oczywiście zaprzeczały, by cokolwiek brały. Ich złe samopoczucie nie ma związku z pobytem na wycieczce - podkreślił lekarz.

Ból głowy, mdłości i dziwne samopoczucie - na takie objawy zaczęły narzekać jedna po drugiej cztery uczennice drugiej klasy gimnazjum Zespołu Szkół w Trzebielu. Ich stan pogarszał się na tyle, że dyrekcja i nauczyciele po kolei wzywali na pomoc karetki pogotowia.

- Obawialiśmy się o zdrowie dziewcząt. Nikt z nas nie jest lekarzem, więc uznaliśmy, że najlepiej, gdy ocenią to fachowcy. Uznaliśmy, że to lepsze niż odesłanie uczniów do domu. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co należy robić w takich przypadkach. W pierwszą pomoc zaangażowali się i nauczyciele, i obsługa szkoły, i uczniowie - podkreśla Beata Śmietańska, dyrektorka szkoły.

Dwie gimnazjalistki trafiły na oddział dziecięcy Szpitala Na Wyspie, trzecia na SOR 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach, czwartą helikopter przetransportował do lecznicy w Zielonej Górze.

- Na nasz oddział trafia coraz więcej nastolatków po zażyciu środków psychoaktyw-nych. Najmłodsze mają po 12 lat - nie ukrywa Rafał Kołsut, ordynator oddziału dziecięcego Szpitala Na Wyspie w Żarach. - Wykonane pod tym kątem badania potwierdziły, że dziewczęta z Trzebiela zażyły dopalacze. Oczywiście nie przyznały się do tego, tak jak większość naszych pacjentów. Zawsze gdy stawiamy diagnozę, mówią, że „ktoś im czegoś dosypał”. Inną rzeczą była decyzja o wezwaniu helikoptera pogotowia ratunkowego. Taki „wybryk” przecież mógł kosztować życie kogoś, kto rzeczywiście w tym czasie potrzebował pomocy. Po obserwacji dziewczęta wypisano do domu, w stanie dobrym.

Wczoraj z inicjatywy dyrektorki Śmietańskiej w szkole w Trzebielu odbyło się zebranie, na które zaproszono specjalistów od uzależnień, pracowników sanepidu, którzy szczegółowo przedstawili rodzicom, jak rozpoznać, czy dziecko jest pod wpływem środków odurzających, i jak reagować na takie sytuacje. - Rozmawiać z dziećmi, kontrolować, z kim komunikują się w sieci, na jakie strony wchodzą - tłumaczyła Dorota Grolewska, specjalista ds. uzależnień NZOZ Profil w Żarach. - Dziś w internecie można znaleźć wszystko.

- Za jego pośrednictwem bez problemu można kupić narkotyki i dopalacze - przestrzegała pracownica sanepidu. - Na niektórych stronach można znaleźć instrukcje tworzenia „dających kopa” mieszanek z produktów dostępnych w sklepach spożywczych.

Na spotkaniu była garstka rodziców, nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Zgodziła się tylko Justyna Mazur-Franczak, mama 13-letniego gimnazjalisty. - Szkoła zareagowała prawidłowo, gorzej chyba było odesłać dziewczęta do domu - oceniła. - Sama mam świetny kontakt z synem, ale wiem, że to za mało, że my rodzice musimy być krok przed naszymi dziećmi. Takie spotkania to doskonała okazja do pogłębiania wiedzy na temat uzależnień.

Dyrektorka Śmietańska przed kilkoma dniami zapewniała nas, jak bardzo zależy jej na rozwikłaniu sprawy. Tymczasem wczoraj, pytana, czy ma świadomość, co zażyły uczennice, stwierdziła, że nie otrzymała żadnej oficjalnej informacji. Dodała, że jest w kontakcie z rodzicami dziewcząt. - Z wyników badań, które mi pokazywali, nie wynika, by w ich organizmach były jakieś podejrzane substancje - skwitowała.

Z kolei nasz informator donosi, że historia z dopalaczami miała uchronić uczniów przed sprawdzianem. - Córka opowiedziała, że dziewczyny wzięły ten środek w toalecie. A cała szkoła miała „niezłą frajdę” z tą akcją z karetkami - twierdzi. Dyrektorka Śmietańska o żadnym sprawdzianie też nie wiedziała...

Lucyna Makowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.