Gimnazjaliści uratowali porwaną wychowawczynię
W nietypowy sposób pożegnali się ze szkołą trzecioklasiści z Gimnazjum nr 1. Mafia Rodzicielska postawiła przed nimi i nauczycielką niełatwe zadania do wykonania.
- Z przykrością muszę was poinformować, że dziś, zaraz po lekcjach, uprowadzona została wasza wychowawczyni - wicedyrektor Gimnazjum nr 1 Piotr Bachoński miał poważną minę.
W sprawie porwania wszczęto śledztwo. Objęte zostało tajemnicą ze względu na podejrzenie udziału grupy zorganizowanej, którą nazwano Mafią Rodzicielską. Policja zabezpieczyła dowody w miejscu porwania i pozyskała zdjęcia ze szkolnego monitoringu.
Podczas strzelaniny ranny został mafiozo. Trzeba mu było udzielić pierwszej pomocy
Uczniowie klasy III i nie kryli zdziwienia. Poproszono ich o pomoc w poszukiwaniu nauczycielki. Mafia pozostawiła pewne znaki. Istotna jest ich kolejność... Można się spodziewać, że porywacze będą żądali okupu za nauczycielkę.
- Wiemy, że członkowie mafii zawsze namierzają tropiących ich agentów poprzez śledzenie telefonów komórkowych. Zmuszeni jesteśmy zatem do odebrania wam telefonów zanim wyruszycie na misję - tłumaczą uczniom rodzice. - Aby nie wzbudzać podejrzeń, grupy wychodzić będą co pięć minut. Każda dostanie mapę, która pomoże poruszać się podczas poszukiwań oraz sakiewki do zbierania kasy na wykup wychowawczyni.
A co jeśli akcja się nie uda? Gimnazjaliści nie dostaną świadectw ukończenia szkoły. Dlatego ochoczo wzięli się za wykonywanie zadań, które czekały na nich w różnych punktach miasta.
- Wszystko to wymyślili i przygotowali rodzice - mówi polonistka Justyna Zidek. - W ten nietypowy sposób pożegnałam swoją klasę. Przez trzy lata staraliśmy się nawzajem zaskakiwać. Tak też było i tym razem. Bardzo im się ta akcja spodobała. Śmiechu było co niemiara, gdy kneblowano mi usta, zawijano w dywan...
Uczniowie musieli więc wziąć udział w strzelaninie, opatrzyć rany poszkodowanym, przeprowadzić napad na samochód bankowy, zagrać w ruletkę, pozyskać informacje od mafijnego kucharza i wykonać wiele innych zadań.
Na szczęście - po kilku godzinach - udało się uratować wychowawczynię. Będą więc kolejne pożegnania, poważne i z przymrużeniem oka - np. 23 bm. tradycyjne już skoki ciała pedagogicznego do basenu. W ubraniach. - Oczywiście, że skoczę. Dla swojej klasy wszystko - zapowiada J. Zidek.