Prętami żebrowanymi, samochodami oraz katodami niklu handlować miały spółki należące do Radosława G. Śledczy twierdzą, że transakcje firm 43-letniego gdańszczanina i jego kolegów istniały wyłącznie na papierze, a Skarb Państwa tracił na tym miliony złotych.
To finał trwającego od lat śledztwa, a zatrzymany przez brytyjską policję na podstawie europejskiego nakazu aresztowania G. jest w nim szóstym oskarżonym. Prokuratura zarzuca 43-latkowi wystawienie ponad 500 faktur opiewających łącznie na niemal 35 mln zł, udział w międzynarodowych karuzelach VAT, ukrywanie pieniędzy pochodzących z przestępstwa i składanie fałszywych zeznań.
- Jego rola w procederze była znacząca. W zasadzie z perspektywy organów ścigania cała historia zaczęła się właśnie od Radosława G. To on był wskazany w zawiadomieniu z pierwszą informacją o nieprawidłowościach związanych z działalnością firm, które miały się dopuszczać obrotu fikcyjnymi fakturami - tłumaczy w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, która do Sądu Okręgowego w Gdańsku złożyła właśnie akt oskarżenia przeciw 43-latkowi.
Według ustaleń śledczych, mężczyzna działał w zorganizowanej grupie przestępczej. Sprawa typowanych na jej pozostałych 5 członków, w tym domniemanego przywódcy - Marcina B., do gdańskiego sądu trafiła już w październiku 2017 roku, natomiast rzekomy proceder trwać miał w latach 2010-2011.
Oskarżenie twierdzi, że w ramach działalności kilku firm zarejestrowanych przez Radosława G. w Gdańsku i Toruniu 43-latek wystawiał faktury VAT poświadczające nieprawdę w sprawie sprzedaży prętów żebrowych i innych wymienionych na wstępie towarów.
- Nierzetelne faktury służyły następnie do powodowania uszczupleń w podatku VAT, a także podejmowania czynności mających udaremnić lub utrudnić stwierdzenie przestępczego pochodzenia korzyści majątkowych osiąganych z tych uszczupleń - słyszymy. Oskarżony, wykorzystując przepisy ustawy o podatku od towarów i usług, w zamiarze uszczuplenia należności podatkowych oraz ukrycia wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów przez inne podmioty gospodarcze, w ramach przyjętego podziału ról, brał udział w fikcyjnym, tzw. karuzelowym obrocie opisanymi wyżej towarami - słyszymy.
Fałszywe faktury VAT, których prokuratura doliczyła się ponad 500, służyć mogły „oszczędzaniu” na podatku od dóbr i usług lub „odzyskiwaniu” (faktycznie nienależnego) podatku. Ten drugi przypadek pojawia się np. w sytuacji fikcyjnych transakcji w ramach rynku wewnętrznego Unii Europejskiej. Podmioty kupujące produkty z „unijnej” zagranicy mogą ubiegać się o zwrot kwoty VAT, którą rzekomo zapłaciła firma sprzedająca. Z kolei wydłużanie łańcuszka kontrahentów wzajemnie nabywających od siebie partię towaru ułatwia zatuszowanie faktu, że produkty istnieją wyłącznie na papierze, a „odzyskiwanie” VAT w praktyce oznacza jego wyłudzanie.
Ogółem szacuje się, że 43-latek mógł pozbawić Skarb Państwa wpływu z podatku w kwocie niemal 6,35 mln zł.
G. miał też składać fałszywe zeznania i przelewać pieniądze pomiędzy firmowymi kontami oraz na prywatny rachunek bankowy po to, by utrudnić wykrycie przestępstw i zapobiec ewentualnemu przepadkowi pieniędzy jako zarobionych wbrew przepisom prawa.
- Radosław G. przyznał się do wszystkich przedstawionych mu zarzutów - mówi prok. Agnieszka Adamska-Okońska.
I dodaje: - Prokurator dołączył do aktu oskarżenia wniosek konsensualny o orzeczenie wobec niego kary łącznej w wymiarze 2 lat i 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, grzywny, a także przepadku osiągniętej z popełnionego przestępstwa korzyści majątkowej oraz obciążenie go kosztami postępowania w sprawie.
Warto zwrócić uwagę, że w kwietniu zaostrzono prawo i od ponad pół roku za posługiwanie się fałszywymi fakturami na kwotę 10 mln zł lub wyższą grozi do 25 lat więzienia.