Giertych i Kalisz, czyli adwokaci do zadań specjalnych
Obaj rozpoznawalni, uwielbiani przez media, mimo że poza polityką, wciąż z nią w jakimś sensie związani. Czy do niej wrócą? Tego wykluczyć nie można.
Ryszard Kalisz i Roman Giertych, adwokaci, byli politycy, ulubieńcy mediów. Co bardziej złośliwi dodają jeszcze - celebryci. O jednym i drugim bywa głośno dzisiaj, głównie z powodu spraw, które prowadzą.
Ostatnio Ryszard Kalisz poinformował, że będzie bronił Stefana Niesiołowskiego, polityka Unii Europejskich Demokratów, wcześniej Platformy Obywatelskiej.
„Prokuratura narusza w tym przypadku prawa człowieka, konstytucję, prawo do obrony. To jest w ogóle skandaliczne” - mówił mecenas, komentując sprawę polityka. - „To jest metoda prokuratury pod kierunkiem pana prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, że ani osoba, o której się tak mówi, i o której został wypuszczony na oficjalnej stronie Prokuratury Generalnej oficjalny komunikat, ani jego obrońca, nie zostali formalnie powiadomieni” - dodał jeszcze.
Według śledczych Stefan Niesiołowski miał w latach 2013-2015 wielokrotnie przyjmować korzyści osobiste w postaci usług seksualnych w zamian za działania na rzecz spółek należących do zaprzyjaźnionych z nim biznesmenów: Bogdana W., Wojciecha K. i Krzysztofa K. Prokuratura zamierza postawić posłowi zarzuty popełnienia przestępstwa o charakterze korupcyjnym. Do Sejmu trafił już wniosek o pociągnięcie posła do odpowiedzialności karnej, sam Niesiołowski zapowiedział, że jest gotowy zrzec się immunitetu. Sprawa budzi niesłychane emocje, bo Stefan Niesiołowski to postać nietuzinkowa: działacz opozycji w czasach PRL-u, na Wiejskiej nieprzerwanie do 1989 roku, znany z ciętej riposty i mocnego języka.
Pikanterii całej historii dodaje fakt, że Stefan Niesiołowski okrzyknięty już przez tabloidy Jurnym Stefanem swego czasu nazwał Kalisza „pornoministrem”. Rzecz działa się w 2000 roku, gdy Sejm przyjął weto Aleksandra Kwaśniewskiego do ustawy wprowadzającej całkowity zakaz pornografii. Kalisz piastował wówczas stanowisko szefa Kancelarii Prezydenta.
„Moralnie wygraliśmy, cała marność, podłość, nikczemność i obłuda duetu Kalisz-Kwaśniewski została zdemaskowana” - grzmiał znany z ostrych wypowiedzi Niesiołowski. „Ryszard Kalisz to pornominister, który doskonale pasuje do pornoprezydenta. Mamy sojusz dwóch pornograficznych grubasów” - zacietrzewiał się poseł. Ale zostawmy przeszłość.
Niemal w tym samym czasie, gdy poseł Niesiołowski popadł w kłopoty, a Ryszard Kalisz wyciągnął do niego pomocną dłoń, okazało się, że Roman Giertych razem z mecenasem Jackiem Dubois reprezentuje Gerarda Birgfellnera, austriackiego biznesmena, o którym od kilku dni mówi cała Polska. Gerald Birgfellner od 27 lat prowadzi własną działalność gospodarczą w wiedeńskiej dzielnicy Ottakring, od kilku miesięcy miał pracować także dla spółki Srebrna. Działał w naszym kraju na długo przed spotkaniami z Jarosławem Kaczyńskim, na którym omawiano budowę dwóch wieżowców w Warszawie. Firma, w której pracuje, postawiła już w Polsce centra handlowe i luksusowe apartamentowce.
„Warto spojrzeć na tę sprawę oczyma człowieka, który 15 miesięcy pracował, odbył bodajże 160 spotkań, przygotował wielki projekt deweloperski, zaangażował swoje dobre imię i kontakty, zaciągnął zobowiązania na kwoty bardzo poważne, a następnie dowiaduje się po 15 miesiącach, że nie będzie mu zapłacone i że ma iść, jeżeli chce pieniędzy, do sądu” - mówił Roman Giertych w „Kropce nad i”
O co chodzi? Birgfellner, po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, znalazł znanego architekta, który miał przygotować projekt wieżowców, przygotował strategię realizacji projektu, harmonogram prac, wycenił nieruchomości. Miał zaufanie do Jarosława Kaczyńskiego, który reprezentował spółkę Srebrna, przynajmniej tak wynika z rozmów, które ujawniła „Gazeta Wyborcza”. Liczył na zarobek, ale w lipcu prezes PiS wycofał się z pomysłu budowy wieżowców. Birgfellner zaczął nagrywać spotkania, które mają być dowodem na to, że umowa, chociaż ustna, była. To właśnie te nagrania wywołały polityczną burzę.
Nazwisko Romana Giertycha pojawiło się ostatnio także w kontekście innej afery związanej z Prawem i Sprawiedliwością. To Giertych reprezentuje Leszka Czarneckiego, biznesmena, który nagrał Marka Ch., byłego szefa Komisji Nadzoru Finansowego, kiedy ten składał mu korupcyjną propozycję. Tak, bo ostatnio wszyscy się nagrywają - taki urok naszej rodzimej polityki.
- Przecież wiadomo, że Leszek Czarnecki ma prawników z najwyższej półki, ale potrzebny mu był Giertych, bo ten świetnie odnajduje się w mediach: jest znany, rozpoznawalny, w końcu to były wicepremier. Jeśli Giertych prowadzi sprawę, wiadomo, że będzie o niej głośno, że zainteresują się nią media, które będą patrzyły na ręce śledczym. Więc takie prawnicze zabezpieczenie jest bardzo skuteczne i na pewno opłacalne - mówi nam jeden z polityków Platformy. I trudno nie przyznać mu racji.
Ale też obaj panowie, Kalisz i Giertych, błyszczą w mediach, w których od kilku lat pełnią rolę tak politycznych, jak prawniczych ekspertów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że poza polityką idzie im świetnie, może nawet lepiej niż wtedy, kiedy czynnie w niej działali.
Ryszard Kalisz w ogóle pod koniec swojej politycznej kariery jakby się pogubił. Częściej można go było zobaczyć na portalach plotkarskich niż w programach publicystycznych. W życiu Kalisza dużo i intensywnie się działo. Może dlatego już w kwietniu 2015 roku, były polityk Sojuszu zaczął przebąkiwać, że może najwyższy czas odpocząć od polityki. Inna rzecz, że Kalisz nie najlepiej dogadywał się z innymi politykami lewicy, a jego stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska było stowarzyszeniem raczej niszowym, w każdym razie nie odgrywało żadnej roli na scenie politycznej. Do tych zawodowych zawirowań doszły rodzinne perypetie, szczegółowo i soczyście opisywane przez tabloidy i serwisy plotkarskie. W marcu 2015 roku Ryszard Kalisz wziął ślub z dwukrotnie młodszą od niego Dominiką Lis. Prawniczka była w ciąży i kilka miesięcy później były już polityk po raz drugi został ojcem. Ale tabloidowy serial z Kaliszem w roli głównej dotyczył głównie jego stosunków z matką pierwszego dziecka, 6-letniego dzisiaj Ignasia. Plotkarskie media donosiły o sądowej batalii polityka z Ingą Pietrusińską, matką chłopca. O wzajemnych żalach i pretensjach mogliśmy niemal co tydzień poczytać w porannej prasie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień