Get Well Toruń szykuje się do finału ekstraligi [infografika]
Niesiony entuzjazmem po pokonaniu Falubazu toruński zespół mierzy w mistrzostwo. Bilety na pierwszy mecz finałowy rozchodzą się błyskawicznie.
Play off to czas weteranów i doświadczenia. To chyba nie przypadek, że właśnie w niedzielę najlepsze mecze wyjazdowe w sezonie zaliczyli Adrian Miedziński i Chris Holder, z roli lidera wywiązał się Greg Hancock, a taktycznych cudów dokonywał Jacek Gajewski. Czekaliśmy od kwietna na ujawnienie prawdziwej siły tego zespołu i nadeszła w najbardziej odpowiednim momencie.
- To był niesamowity mecz, mnóstwo wrażeń, emocji - podsumował trener Robert Koście-cha. - Awansowaliśmy, pokazaliśmy charakter, bo po pierwszych trzech wyścigach można było mieć różne myśli. Ważne było zwycięstwo Pawła Przed-pełskiego w czwartym biegu. Ono pozwoliło nam zatrzymać tą lawinę z Zielonej Góry i odzyskać spokój w kolejnych wyścigach - mówił.
Liczba optymistów w Toruniu z pewnością znacznie spadła na początku meczu. Pierwsze wyścigi były fatalne dla Get Well, a torunianie wyglądali na zupełnie zagubionych i bezradnych.
- Wiedzieliśmy, że Falubaz u siebie jest bardzo mocny i czeka nas ciężka przeprawa. I tak jednak byłem w szoku po pierwszych wyścigach, nie wiedzieliśmy, co się dzieje. To było tak, jakbyśmy jechali w pociągu nie w tę stronę i trzeba było szybko z niego wyskoczyć. Cały zespół zareagował wspaniale. Właśnie to jest najlepszym dowodem, że zasługiwaliśmy na finał - komentował Greg Hancock.
Nie brakuje głosów, że szkoleniowiec Falubazu nie tylko gości zaskoczył torem, na którym najlepszą ścieżką był krawężnik, a wyprzedzać na dystansie potrafił tylko Patryk Dudek. Do zmienionej nawierzchni torunianie dopasowali się po kilku wyścigach, a w końcówce, w tych najważniejszych gonitwach, startowali znacznie lepiej od gospodarzy. Czy to była próba chronienia Jarosława Ham-pela? Najbardziej ucierpiał na tej zmianie Piotr Protasiewicz, który po raz pierwszy w sezonie kończył mecz bez indywidualnego zwycięstwa. To punktów kapitana zabrakło gospodarzom do awansu.
- Robiłem, co mogłem, szukałem prędkości przez cały mecz. Tor nie pozwalał się ścigać, najszybszy był krawężnik, gdy zwykle dobra ścieżka jest po zewnętrznej. Nie chcę się jednak tym zasłaniać, choć walki na dystansie nie było. Przyjechała drużyna ze świetnymi zawodnikami, startowcami, dopasowali się. Nie róbmy z tego meczu pogrzebu, to tylko sport, a rywale pojechali świetne zawody - podsumował „Pepe”.
Pierwszy mecz finałowy ze Stalą Gorzów już w niedzielę o godz. 19.00 w Toruniu.